Cichy krzyk upuchaconego ciała

Pozdrawiam Was ze szpitalnego oddziału urazów sportowych, tak jest, URAZÓW SPORTOWYCH, czyli tego samego miłego miejsca, które kilka miesięcy temu ratowało mnie po mojej brawurowej lekcji tańca, w czasie której pani instruktorka zrobiła krok w lewo, krok w prawo i obrót, a ja zrobiłam krok w lewo, upadek na ryj i całe życie przed oczami. Tym razem mam naderwane mięśnie w nodze, co w gruncie rzeczy ma w sobie coś z dobrych wiadomości w sensie takim, że dowodzi tego, że jednak posiadam jakiekolwiek mięśnie. Ze złych wiadomości, to mój szef robi się coraz bardziej podejrzliwy, to jest powiedział, że skoro już kupuję lewe zwolnienia lekarskie od rosyjskich sprzedawców kauczuku, to mogłabym chociaż zadbać o minimalną wiarygodność tego dokumentu i przestać wpisywać tam urazy na tle jakiegokolwiek wysiłku, zwłaszcza fizycznego.

No ale dobrze, na pewno zastanawiacie się, co się stało, to jest w trakcie którego z licznych sportów, które uprawiam, przydarzył mi się wypadek, który przekreślił moje szansę na najbliższą olimpiadę i tytuł najlepszego sportowca polsatu. Otóż już tłumaczę: a więc idę sobie po chodniku, idę po chodniku, wtem! krawężnik! i ja tak sobie zrobiłam hop z tego krawężnika, niczym rącza łania, a wtedy łomatkoboska, co za ból, ale to taki ból, że ja już cała byłam gotowa spisywać testament, oczywiście gdyby nie to, że ja pracuję na uczelni, więc z dóbr materialnych to posiadam jedynie paczkę spinaczy, taśmę klejącą z logiem uniwersytetu i PIN do karty męża.

I teraz tak: sposobów interpretacji tej historii jest wiele. Ktoś mógłby na przykład powiedzieć, że to cichy krzyk mojego upuchaconego ciała, które przyzwyczajone do wieloletniej symbiozy z kanapą narażone jest na kontuzję przy najmniejszym wysiłku. Ja jednak mam trochę inne zdanie na ten temat, ja bez problemu potrafię odkodować ten przekaz rzeczywistości. Mamę oszukam, tatę oszukam, życia nie oszukam – ja po prostu jestem stworzona do bycia przewożoną w lektyce.

5 komentarzy

  1. Nebthtet

    12 stycznia 2017 o 20:48

    Naderwane mięśnie to nie byle co. Ja wnioskuję jeszcze o order. Odznaczenie jakieś – za bohatersko odniesione rany w walce z Rzeczywistością i Grawitacją.
    Należy się! (A tak poza tym to szybkiego braku bólu życzę i L4 takiej długości, jaką sobie zażyczysz)

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      12 stycznia 2017 o 23:04

      Codziennie sama sobie przyznaję order z węglowodanów! Okazuje, że węglowodany wspaniale działają też na spajanie mięśni – czuję się coraz lepiej!

      Odpowiedz
      • Nebthtet

        13 stycznia 2017 o 03:37

        Węglowodany <3 zwłaszcza serniczek. Ale Ty pewnie ptysiujesz 🙂

        Odpowiedz
        • JaninaDaily

          15 stycznia 2017 o 16:08

          Ja absolutnie nie dyskryminuję żadnych węglowodanów!!!

          Odpowiedz
          • Małgorzata Świtalska

            30 stycznia 2017 o 11:09

            a bezy z cieciorki albo ciasto z buraka to kto wyśmiewał ? ;P

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *