Gazowane mleko i inne rekiny biznesu

I przyszedł ten dzień, kiedy życie mnie pokonało. Leżałam na łóżku, wtapiałam się w nie idealnie, jak rozpuszczone masło w kromkę chleba, i czułam, że oto jest koniec, już nigdy nie znajdę w sobie wystarczającego hartu ducha, żeby wstać, będę tak leżeć twarzą w poduszce do 67 roku życia, a po tym czasie przejdę na emeryturę i wtedy obrócę się na plecy, bo na emeryturze to jednak warto coś w życiu zmienić.

giphy-5
I ja tak leżę, i z tego wszystkiego to zgadzam się na absolutnie wszystko, co mówi do mnie mój mąż, ja nic tylko:

“Tak, Kitku”
“Dobrze, Kitku”
“Nie ma problemu, Kitku”

i w ten właśnie sposób zgodziłam się przeznaczyć połowę naszych oszczędności na rozwijanie nowego biznesu Wojtka, jakim jest produkcja gazowanego mleka.

Myślę sobie: nie mam dziś zajęć, więc jedyne czego muszę dokonać, to przemknąć niezauważona do biura, hyc hyc, a potem to już radośnie wytarzam się w rozkładach zmiennych, jak labrador* w liściach, strzelę sobie jakiś wykres trendu czasowego, który ułoży się w górki i pagórki, że aż człowiek poczuje się, jakby był w Bieszczadach, i wszystko będzie dobrze.

*w Janinokietach piszecie mi, że zbyt często piszę o labradorach. Nie lubicie puchatych psów o trójkątnych uszach i noskach jak węgielek? Co Wy, psychopaci?!

Google maps mówi, że z domu do roboty mam dokładnie 600 metrów, czyli jednak kawałek, zwłaszcza, że pierwsza ławka, żeby przysiąść i odpocząć, to znajduje się dopiero w połowie drogi, a ponieważ życie mnie dzisiaj chłostało, to jeszcze na dodatek Wojtek powiedział, że nie może mnie podwieźć. No to idę. Idę i wyglądam tak źle, że mijane przeze mnie gołębie na ulicy oddają mi okruchy upolowanego przez siebie chleba, żeby mi pomóc. Wchodzę na uczelnię, a tam siedzą moi studenci, oczywiście, że siedzą, a ja wyglądam jak ten człowiek bezdomny, co się wytaplał w lodowatej kałuży życia, i jeszcze może być tak, że mam we włosach spinacz, bo nigdzie nie mogłam znaleźć spinki. Co oczywiście w ogóle mi nie przeszkadza, bo pamiętajcie, że o autorytecie nauczyciela nie stanowią zdobiące go szaty, ni dzierżone przezeń artefakty. Wiecie co stanowi o autorytecie nauczyciela? No ja też nie.

No i ja podchodzę się przywitać, i pytam co słychać, a oni mówią, że wszystko spoko i w sumie to wspaniale, że mnie widzą, bo oni tu sobie właśnie dyskutują o metodzie najmniejszych kwadratów, tak z czystej ciekawości dyskutują, i może chciałabym podyskutować z nimi, na przykład – mówi kolega spod ściany – taki temat pierwszy z brzegu, tak mu właśnie do głowy przyszedł, jakie jest moje zdanie na temat konsekwencji autokorelacji składnika losowego? A ja pytam, czy dobrze rozumiem, że oni tak sobie hobbistycznie rozprawiają o tej autokorelacji, a oni mówią, że totalnie hobbistycznie, a ja mówię, że to szalenie ciekawe, bo mnie to brzmi zupełnie jak ich zadanie domowe z ekonometrii, a oni mówią, że to niemożliwe, to zupełny przypadek, i jeszcze żebym im powiedziała, tell us, tell us, Janina! – prosi kolega spod ściany i jeszcze mówi, że będą mi szalenie wdzięczni i w ramach tej wdzięczności mogą zaoferować mi… (tu zaczął przeszukiwać swoją torbę)

Mogą zaoferować mi…

(Szuka)

W ramach wdzięczności mogą zaoferować mi…

(Wciąż szuka)

Cierpliwości, on na pewno coś tu zaraz znajdzie…

(Moje nadzieje względem tej transakcji jakby maleją, ale studencki rekin biznesu się nie poddaje)

W końcu znalazł coś, wyjął, triumfalnie okazał, zakrzyknął:

– Rolkę do czyszczenia sierści kota!!!! – i jakbym jeszcze miała jakiekolwiek wątpliwości, co do tej transakcji, dodał: tylko raz używana.

No co Wam powiem – jaki nauczyciel, taka łapówka.

20 komentarzy

  1. Anna Tess Gołębiowska

    8 listopada 2016 o 21:17

    Ja bym brała! Nigdy nie wiadomo, kiedy się taka rolka przyda do miziania małej foczki!

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      9 listopada 2016 o 13:21

      Foki są idealne, foki nie potrzebują żadnych zabiegów kosmetycznych!!!

      Odpowiedz
      • Anna Tess Gołębiowska

        9 listopada 2016 o 15:08

        Ale do miziania, nie pielęgnowania! Foki muszą lubić mizianie!

        Odpowiedz
  2. Nebthtet

    9 listopada 2016 o 01:55

    Coś znalazł jednak 🙂
    A odnośnie labradorów, znalazłam na reddicie toto i od razu przypomniał mi się niniejszy wpis : https://i.imgur.com/UYJbQx2.gifv

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      9 listopada 2016 o 13:15

      O JEZU. Jakby mnie goniły małe labradory, to ja może i nawet zaczęłabym BIEGAĆ!!!

      Odpowiedz
      • Nebthtet

        9 listopada 2016 o 13:37

        Hmm, to może warto pomysł opatentować i sprzedać, a za uzyskane środki kupić hałdę maszkietów 😉

        Odpowiedz
        • JaninaDaily

          15 listopada 2016 o 12:48

          Co to jest maszkiet???

          Odpowiedz
          • Nebthtet

            15 listopada 2016 o 12:50

            Maszkiety to w ślunskiej godce fajne węglowodany, smakołyki 🙂

          • Janina

            15 listopada 2016 o 14:48

            A ja jestem ze Śląska, serce z węgla, dziecięce zabawy na hałdach, te sprawy, a nigdy w życiu o maszkietach nie słyszałam!

      • Karolina Nowak

        14 listopada 2016 o 23:04

        Przypominam w bieganiu jest słowo “nie”. Przypadek? Nie sądzę 🙂 😛

        Odpowiedz
  3. Michał Bratos

    9 listopada 2016 o 07:27

    taka szczotka to akurat wielki skarb ;P
    zawsze mam jedną w torbie;P
    a co do słodkości labradora…..konsekwentnie twierdzę że w słodkości interpersonalnej nie mają szans z dogami 😛

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      9 listopada 2016 o 13:14

      Znaczy generalnie to uważam, że taka rolka jest świetna, tylko trochę mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu też będą mieć zadanie domowe i wtedy dostanę drugą część kompletu, to jest kota…

      Odpowiedz
  4. Karolina

    9 listopada 2016 o 09:12

    Gdyby chociaż batona wyjął… 🙁

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      9 listopada 2016 o 13:13

      Student? Jedzenie?!

      Odpowiedz
      • Karolina

        9 listopada 2016 o 13:19

        Nasi czasem posiadają, nawet widuję ich jedzących… na wydziale, tak publicznie. Chociaż może chcą, żeby się nie martwić o nich i tak tylko przy ludziach jedzą, a w domu głodują, kto wie…

        Odpowiedz
  5. Justyna W-R

    9 listopada 2016 o 09:57

    To jest rolka do czyszczenia sierści kota, czy do czyszczenia z sierści kota, czy do kotowania z czyścika sierści? Bo jak ta ostatnia to bierz, to cenny artefakt plus osiem do kontrolowania Niekontrolowanego Chichotu. Tylko się nie przyznawaj publicznie, bo ktoś cię bohatersko podpieprzy do skarbówki. Teraz już jesteś wyposażona w dobre rady jak Czerwony Kapturek w smakołyki. Oby twoja misja powiodła się bardziej.

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      9 listopada 2016 o 13:13

      No mnie z tych wszystkich to najbardziej jednak interesowałaby rolka do czyszczenia z sierści kota! Taka metamorfoza dla kota, dostępna dla każdego – bez względu na płeć, wiek, rasę, stopień udomowienia!

      Odpowiedz
  6. Olga Komorowska

    27 lutego 2017 o 22:17

    Czytam i oczom nie wierzę. Autokorelacja składnika losowego? Metoda najmniejszych kwadratów? No swój człowiek w tym Internecie :-). Pozdrawiam z Uniwersytetu Gdańskiego 🙂

    Odpowiedz
    • Janina

      27 lutego 2017 o 22:54

      Tak, to jest taki kawałek internetu, w którym ludzie strasznie się jarają metodą najmniejszych kwadratów i współczynnikiem Rho!

      Odpowiedz
    • JaninaDaily

      28 lutego 2017 o 14:04

      A bo to taki miły kawałek internetu, gdzie ludzie jarają się autokorelacją i współczynnikiem Rho! 😀

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *