Ja, zamężny człowiek-widmo

Rozmawiam sobie z miłym panem urzędnikiem, który to pan posiada moc wpisania mnie w rejestr wyborców, a przy okazji jest też już moim najlepszym przyjacielem, albowiem po pierwsze, to pan jest tak samo oszałamiająco zabawny jak ja, więc najpewniej wkrótce założymy razem kabaret, a po drugie, to już wcześniej tego dnia stoczyliśmy parę długich, poważnych rozmów, w trakcie których musiałam przekonywać go, że nazwa miejscowości, w której mieszkam, wcale nie jest żartem, a potem, że nazwa gminy, w której jest ta miejscowość, też nie jest żartem, a na końcu, że mój służbowy adres e-mail też jest prawdziwy, bo co prawda mam pewne kłopoty z literowaniem nazw miejscowości (“no eŁ jak… Łajka”), ale serio pracuję na uczelni.

taxi

Tym razem pan dzwoni do mnie i mówi mi, że już prawie mu się udało mnie zarejestrować, ale jak on wpisuje dane mojego dowodu do systemu, to mu wyskakuje zupełnie inna osoba, chyba ktoś mi ukradł tożsamość, he he, a ja mówię, że nie tożsamość mi ukradł, tylko serce, he he he, za mąż wyszłam, tylko kłopot jest taki, że nie posiadam na dowód tej okoliczności żadnego dokumentu, bo ja myślałam, że jak był tort i prezenty, to to się już liczy, a pan mówi, że jak tort i prezenty, to może ja na urodzinach byłam, a nie ślubie, he he he, a potem mówi, że w takim razie będę potrzebowała na przykład aktu ślubu, a ja mówię, że nie bardzo chcę pokazywać wszystkim ludziom swój akt ślubu, bo po pierwsze, to trochę zalatuje desperacją, a po drugie, to ja nie jestem zbyt bystra i na bank zostawię go w pierwszym lepszym autobusie, a pan mówi, że w takim razie muszę przedstawić komisji wyborczej jakiś inny dowód na to, że wyszłam za mąż, a ja mówię, że męża na dowód mam, męża mogę przedstawić, najchętniej jakiemuś Irlandczykowi, bo mąż się nazywa Wojciech Grzegorz, he he. He he he – rechocze pan, ale mówi też, że mąż nie wystarczy, bo męża to sobie każdy może podrobić, to musi być coś bardziej wiarygodnego. No to impas. Milczymy, myślimy. Myślimy, milczymy. Pani Janino – wzdycha w końcu pan – myślę, że tu jest tylko jedno rozwiązanie. Zmieniła już pani może status na fejsbuku?

Nosz kurwa, nie.

Ten post pierwotnie pojawił się na janinowej stronie na fejsbuniu, jak i wiele innych dodatkowych rzeczy, takich jak: przezabawne obrazki, przezabawne wpisy, przezabawne linki i tym podobne, też przezabawne. Nie zapomnij dołączyć do tej karuzeli śmiechu: klik!

Jeden komentarz

  1. Ja, Janina. James Bond literatury, Hamlet rzeczywistości. | Janina Daily

    26 października 2015 o 19:59

    […] byliśmy z Wojtusiem głosować, a żeby nie było wątpliwości, że ja to ja, tylko że po ślubie, to do wyborów zabrałam ze sobą akt ślubu, męża, obrączkę i dżinsy […]

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *