Karawana komedii, epizod #2

Dziś kontynuujemy naszą długoletnią tradycję Karawany Komedii, czyli wszystkiego, co najlepsze w Internecie i w moim janinowym świecie. Muszę Was przestrzec, że ostatnio usłyszałam jak ktoś mówił, że podobno poza Internetem istnieje jeszcze jakieś prawdziwe życie i tam też jest fajnie, ale osobiście myślę, że jak ktoś takie głupoty opowiada, to oznacza po prostu, że jeszcze nie dotarł do tego miejsca w Internecie, gdzie można popatrzeć na kota przebranego za małpę, który je banana.

year-of-the-monkey-cat-costume-5

***

Tymczasem nie wiem, co Wy porabiacie w ten piąteczek, ale ja nie poszłam dziś iść do pracy z powodu nagłego załamania pogody (śnieg). Jeśli ktoś czuje się na siłach – napisał nam rano mój szef – to uniwersytet będzie otwarty, ale w trosce o wasze zdrowie i bezpieczeństwo zaleca się pozostanie w domach.

Słuchajcie, nie ma co chojrakować, ja nie jestem bohaterem. Ja mam rodzinę, mam plany, jestem za młoda by umierać. Dlatego pozdrawiam z kanapy. Na zdjęciu rzeczone opady śniegu.

12508778_1722033431365816_119472466129412834_n

***
Wojtek wrócił wczoraj ze służbowej wycieczki do jakiejś fabryki gier i opowiada mi szalenie podekscytowany:
– I oni tam wszyscy, wyobraź sobie, mają takie świetne polary z logiem Diablo!!!
– Wojtuś, dzień w którym założysz polar z logiem gry kompyterowej, będzie ostatnim dniem naszego małżeństwa
– Aha –
posmutniał na to Wojtek – a flanela?

A nie, flanela to spoko. Z flanelą to aż do złotych godów.

***

Gramy z Wojtkiem w “Kalambury”. Kategoria: przysłowia polskie. Rysuję ja. Rysuję kulę, zamalowuję ją na szaro. Kula toczy się z górki. Rysuję drugą kulę, druga kula się nie toczy, druga kula leży nieruchomo u spodu góry. Zamalowuję drugą kulę w połowie na szaro i w połowie na zielono. Wojtek zgaduje:

– Kula! kamień! ziemniak!
– Noooo, i co dalej?
– Rusza się! Toczy się! Spada!
– Noooo, a ten tutaj, obok?
– Nie rusza się!!!!
– Nooo, to teraz myśl: ten się rusza, ten się nie rusza, przysłowie polskie.

Wojtek myśli. Myśli. Po chwili wymyślił, oświadcza triumfalnie:

– ZIEMNIAK ZIEMNIAKA NIE POPCHNIE!!!

No jak się nad tym zastanowić, to rzeczywiście nie.

***

Ja w ogóle zaczynam nabierać podejrzeń, że mój mąż nie nadaje się do gry w kalambury. Mimo moich usilnych wysiłków w rysowaniu gołębi, w ogóle nie zgadł wymyślonego przeze mnie hasła.

12491830_1721705628065263_3348153213162880996_o

***
Sprawdzam prace z metodologii, gdzie studenci mieli rozwinąć skrzydła w temacie zaprojektowania swoich własnych badań na wybrany przez siebie temat. Student pisze, że chciałby sprawdzić, czy ludzie mają więcej samokontroli niż zwierzęta, co oczywiście samo w sobie jest bez sensu, bo wystarczy mnie zostawić sam na sam z sernikiem, by dowiedzieć się, że nie. No ale dobrze, sprawdza. W tym celu – pisze – pobierzemy próbę składającą się ze studentów socjologii i małp. Orangutanów, żeby być dokładnym, bo z nimi najłatwiej się porozumieć (wiadomo). Teraz musimy się zastanowić – rozważa dalej student – co różni studenta socjologii od małpy? A następnie sam sobie odpowiada: otóż po pierwsze, małpy mają futro.

Boże mój, mam ochotę dać mu 15 punktów na 10.

***

3328192b059430b3c1c4abff65687fbc

***

Tymczasem u mojego męża:
– Wiesz co ja bym najbardziej chciał w życiu robić, tak zawodowo?
– No co?
– Chodzić po sklepach mięsnych i testować kiełbasę.

Małe marzenia wielkich ludzi. Pamiętajcie, że w życiu najważniejsze są marzenia, zwłaszcza te o kiełbasie i zwłaszcza w takich trudnych momentach życia jak ten, kiedy to okazuje się, że trajektoria naszej beczki śmiechu dobiegła końca na dziś. Tymczasem nasza karawana komedii jedzie dalej:

giphy (17)

15 komentarzy

  1. ja

    15 stycznia 2016 o 20:01

    Przez ten cały sarkazm to nie jestem pewien, czy małżonek musiał się pozbyć tylko polara, czy flaneli też.
    “Toczący się ziemniak nie porasta łęciną” było proste, ale nie kojarzę przysłów z gołębiami.

    Odpowiedz
    • Janina

      15 stycznia 2016 o 21:49

      A co, chcesz kupić flanelę?

      Odpowiedz
  2. Steffi Blick

    15 stycznia 2016 o 20:03

    No dobra, post śmieszny (jak zawsze u Janiny) i kot z bananem fajny. Tylko jedno mi nie daje spokoju. Co to było za przysłowie polskie?

    Odpowiedz
    • Janina

      15 stycznia 2016 o 21:50

      Poruszany kamień mchem nie porasta!!! Ktoś tu chyba omijał razem z Wojtkiem lekcje o przysłowiach!! Co wyście wtedy robili, chodzili na wagary do muzeum ziemniaków?

      Odpowiedz
      • fuxiatka

        26 maja 2017 o 11:02

        NAPRAWDĘ posiadamy takie przysłowie? Niech żyje Muzeum Ziemniaka! (Ziemniaki takie pyszne, mniam!)

        Odpowiedz
  3. Polenka

    17 stycznia 2016 o 22:51

    Mogę wpatrywać się w tego kota godzinami! Zdolny student i ciekawa analiza 🙂

    Odpowiedz
    • Janina

      18 stycznia 2016 o 14:10

      Polecam pełny film o kocie, który udaję małpę. Można sobie zapętlić, bo wiadomo, że kota, który je banana nigdy za wiele:

      Odpowiedz
  4. ja

    18 stycznia 2016 o 10:10

    Tylko jeśli ma wyhaftowane przysłowie o gołębiach.

    Odpowiedz
  5. MonotematycznaOna

    19 stycznia 2016 o 10:40

    I już mi się ta karawana komedii bardzo podoba! 😀 wesoło na luzaku czego chcieć więcej 😉 Kotku lubię bardzo więc pięknie zajada się bananem 😉 choć nigdy mu biedakowi nikt nie pozwoli ugryźć! 😀 skandal! 😀 przeczytałam w jednym z komentarzy o jakie przysłowie chodziło i wstyd się przyznać ja też chyba w tym muzeum ziemniaka byłam :O

    Odpowiedz
    • Janina

      20 stycznia 2016 o 13:43

      Aha, czyli to była taka wycieczka grupowa do Muzeum Ziemniaka! I can’t blame you, ziemniaki są spoko, bo z nich się robi frytki, a frytki to najlepszy przyjaciel człowieka, zaraz po ciastkach z kremem i labradorach.

      Odpowiedz
      • MonotematycznaOna

        20 stycznia 2016 o 14:14

        Najlepszy i najwierniejszy! 🙂 Dlatego tak często celebruję te chwile z przyjacielem ziemniakiem. Bo o przyjaźń trzeba dbać prawda? 😉

        Odpowiedz
  6. Smalec to styl życia. Dobrego życia. | Janina Daily

    16 lutego 2016 o 12:11

    […] No to jedziemy do polskiej hurtowni. Polska hurtownia jest na obrzeżach miasta, trochę daleko od domu, ale to zawsze wyprawa ekscytująca jak lot rajanerem relacji Londyn-Katowice, no bo to zawsze człowiek może wymienić uprzejmości z rodakami, odśpiewać wspólnie „Barkę” przy półce z twarogiem, zapłakać ze wzruszenia nad złotym grawerem orła białego na naszych polskich paszportach, jednocześnie tuląc do serca dwa pęki krakowskiej suchej. A musicie wiedzieć, że w tym sklepie – jak tłumaczył mi całą drogę Wojtek – mają największy wybór parówek w całej republice Irlandii, chociaż trzeba zwrócić uwagę na to, że część produktów opatrzonych etykietą “parówki”, to tak naprawdę „kiełbaski”, co oznacza, że ich skład nie spełnia warunków bycia parówką, tak tłumaczy mi Wojtek, mąż mój najdroższy, który – jak pamiętamy – najbardziej w życiu to chciałby zostać testerem kiełbasy. […]

    Odpowiedz
  7. pat

    13 maja 2016 o 08:44

    O borze, kobieto! Przechodze teraz chyba najciezszy okres swojego zycia, kiedy nawet nie chce mi sie juz wysilac i oddychac, a tu znajoma posyla mi linka do Twojego bloga. Dzieki za chwile usmiechu 🙂

    Odpowiedz
    • Janina

      14 maja 2016 o 14:56

      Doskonale! Właśnie po to jeździ nasza karawana komedii, proszę wsiadać, drzwi zamykać!!!!

      Odpowiedz
  8. Ania fanka Blizzarda

    26 czerwca 2020 o 17:52

    Janino “…do jakiejs fabryki gier”? Czy Ty wiesz kobieto, ze mowisz o mekkce kazdego gracza, gdzie kazdy dalby sie pociac, aby ta “jakas fabryke gier” odwiedzic? No, moze troche przesadzilam, ale Blizzard ma na pewno wysokie miejsce w moim graczowym serduszku 😉

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *