Krótka historia o puchatym drapieżniku w domowej dżungli

Oglądam dokument o kotach domowych i tam pani w telewizji opowiada, jak wiele one mają wspólnego ze swoimi dzikimi kuzynami, nasz dom jest ich dżunglą, instynkt łowiecki najlepszym przyjacielem i one tak przemierzają te mieszkaniowe stepy w poszukiwaniu ofiary, która w starciu z naszym futrzanym drapieżnikiem nie będzie mieć absolutnie żadnych szans.

No, i pani tak opowiada, i tam w tym telewizorze pokazują się ujęcia lwicy dopadającej antylopę na stepie, to polowanie to jest istny popis wytrzymałości, refleksu i zwinności, ona tak biegnie za tą antylopą i biegnie, a potem tak ją powala na ziemię i chwilę później już widzimy, jak wprawnie rozszarpuje surowe mięso swojej ofiary, a w tym samym momencie, w pokoju obok, mój kot drze ryja przed miską z jedzeniem, bo mu mięsko za słabo rozdrobniłam i mu się trudno gryzie.

5 komentarzy

  1. MonikaR

    16 maja 2018 o 14:02

    :):):)
    Ja jestem sługusem dla dwóch takich domowych drapieżników (jeden kopia twojego, a jego braciszek ryzy) od 8 lat i co rano, co wieczór, w ciągu dnia, w nocy, po prostu non stop kolor, muszę sprostać różnym, rozniastym wymaganiom, właśnie w takim stylu, mięsko za duże, za male, niedobre, nie skocze – daj stołek okno za wysoko, cos tam za nisko, teraz bawic sie bede, teraz ganiać, teraz atakować brata, teraz lizac go po twarzy… po prostu nieustająca zabawa!
    Ale życia bez nich sobie nie wyobrażam 🙂

    Odpowiedz
    • Janina

      2 czerwca 2018 o 11:15

      Jest w tym jakaś prawda – mnie mój kot najbardziej fascynuje tą swoją ciekawością świata, jestem sobie na rączkach, jestem, mucha! światło! samochód za oknem! ptak! wylizać łapkę! zasnąć! kulka!

      Bardzo lubię go tak obserwować i uczyć się trochę tego zadziwienia całym światem!

      Odpowiedz
  2. Naturalna Kofeina

    16 maja 2018 o 17:51

    Człowiek myśli, że jest oryginalny, nazywając sto pięćdziesiątego bezdomnego psa i siedemdziesiątego dziewiątego bezdomnego kota Piksel, a się okazuje, że Janina też tak nazwała swojego kota. Idę zakopać zwłoki mojej kreatywności pod krzakiem.

    Odpowiedz
  3. Bookworm

    18 maja 2018 o 10:58

    Mhm, widać te nasze domowe weszły na wyższy poziom rozwoju drapieżnictwa, codziennie kilka minut po piątej rano budzą mnie (oczywiście nie moją żonę) i ja wiedziony podprogowymi sygnałami człapię do kuchni sypać chrupki i nalać wody do miseczek (się magicznie rozchlapała od północy). Pewno wypuszczone na wolność tak samo by naganiały żywy pokarm – wprost pod głodne pyszczki…

    Odpowiedz
    • Janina

      2 czerwca 2018 o 11:06

      Nie mam żadnych wątpliwości, że tak by właśnie było – one by tak darły ryja, darły ryja, że w końcu ta antylopa by sama do nich przyszła, położyła się u puchatych stóp i powiedziała: “dobra, zjedz mnie, tylko już przestań się drzeć”

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *