Małżeńskie patataj, czyli 100 sposobów na udane randki

Leżę sobie na kanapie i oglądam zdjęcia majtek w internecie. To jest bardzo długa historia, dlaczego ja właściwie te majtki oglądam, niemniej dla uściślenia dodam, że to były takie majtki, że jakby moja mama je zobaczyła, to by natychmiast jęknęła niczym ranne zwierzę, na wpół omdlała chwyciłaby się krzesła, następnie westchnęłaby i oświadczyła, że o Jezu, ona już nigdy nie będzie mieć wnuków. Teraz na pewno zastanawiacie się, co w tym momencie porabiał pluszak mojego życia w osobie mojego męża. Otóż już odpowiadam: oglądał zdjęcia kiełbasy w internecie. Ale nie, że tylko polskiej kiełbasy, bo to by było bez sensu, z tego, co ja widziałam, to on brał udział w takiej komparatywnej wędrówce fotograficznej przez kiełbasy różnych kultur, bo tam to było na przykład zdjęcie kiełbasy włoskiej, kiełbasy francuskiej, no i niemieckiej też. Powiem Wam, że strasznie mnie wzruszył ten nasz pomysł na niedzielny wieczór, te moje majtki, ta jego kiełbasa, pomyślałam sobie: mój boże, oto całe moje małżeństwo w jednym obrazku.

Niemniej potem pomyślałam sobie, jako człowiek spontaniczny i totalnie You Only Live YOLO, że może jednak byśmy coś sobie razem porobili, albowiem akurat tego dnia miałam dla Wojtka jeszcze więcej czułości niż zwykle, a to dlatego, że rano to on tak spał, że totalnie wyglądał jak krewetka, a to jednak dobre skojarzenie, bo krewetki są pycha. No i nawet sobie wymyśliłam, że może wino otworzymy, film puścimy, ale to było zanim przypomniałam sobie, że jak ostatnio mój mąż zorganizował romantyczny wieczór z winem i filmem, to oglądaliśmy „Wołyń”.

Więc ja mówię Wojtkowi, że może on by jakąś rozrywkę wymyślił, może byśmy coś porobili wspólnie, a on mówi, że nie, nie, nie, on wie, że to jest pułapka, bo mnie to przecież nie sposób zadowolić, a ja mówię, że jak to mnie nie sposób zadowolić, ja przecież jestem najbardziej zadowolonym człowiekiem świata, ja mam poczucie humoru godne nieślubnego dziecka psa Pluto i Jasia Fasoli, jak trzy lata temu student walnął w szklane drzwi niczym rasowy gołąb, to ja do dziś trzymam w biurze miednicę na łzy na wspomnienie tej sytuacji.

Ja przecież cała jestem człowiek-zabawa, ta karuzela rozrywki nigdy się nie zatrzymuje, więc zróbmy coś razem, zróbmy – jęczę, a Wojtek na to mówi, że no dobrze, to w takim razie on ma taki pomysł, już od kilku dni o tym myślał, bardzo był podekscytowany, bo on w tej swojej nowej grze to ma nowego konia, niedawno go sobie udobruchał i nazwał Klaczulka, więc jeśli chcę porobić coś razem, to możemy zrobić tak, że on będzie grał, a ja będę patrzyć, jak on gra.

To może ja powtórzę: on będzie grał, a ja będę patrzyć, jak on gra, ewentualnie odbierać telefony od tych wszystkich wydawnictw, co będą dzwonić do mojego męża i błagać go o wydanie poradnika „100 sposobów na najbardziej udane randki”.

No więc ja pytam Wojtka, najczulej jak to tylko jest możliwe, czy on przypadkiem ostatnio nie upadł na głowę, że to przecież dla mnie żadna rozrywka patrzeć, jak on gra, a Wojtek na to mówi, że no dobrze, w sumie racja.

– No dobrze – mówi na to Wojtek litościwie – możesz też w trakcie gry robić odgłosy konia, żeby było bardziej wiarygodnie.

No dobra, to może jeszcze raz ten „Wołyń”?

22 komentarze

  1. Anna Tess Gołębiowska

    3 kwietnia 2017 o 16:53

    >>> bo on w tej swojej nowej grze to ma nowego konia, niedawno go sobie udobruchał i nazwał Klaczulka
    Adam oswoił sobie konia w biało-ciemne łatki i nazwał go Płotka! Coś mi mówi, że grają w to samo 😀

    Odpowiedz
    • yottahz

      3 kwietnia 2017 o 17:58

      Jest tylko jedna dobra gra z końmi 🙂

      Odpowiedz
      • JaninaDaily

        3 kwietnia 2017 o 20:51

        Po premierze Nintendo Switch już dwie!

        Odpowiedz
        • yottahz

          4 kwietnia 2017 o 09:00

          Zniszczylas mi moj swiat 🙁

          Odpowiedz
    • JaninaDaily

      3 kwietnia 2017 o 20:51

      Nie, to już jest inny koń z innej gry. Tamten koń to chwilowo odpoczywa!

      Odpowiedz
      • Anna Tess Gołębiowska

        6 kwietnia 2017 o 20:20

        Ale on w Zeldzie nazwał konia Płotka!

        Odpowiedz
  2. AnnaG

    3 kwietnia 2017 o 21:23

    Ha! Wiedzialam, ze to musi byc zelda, moj osobisty Przyboczny mąż, ojciec mej potomkini (tak dla powagi sytuacji) oswoil biala klacz i nazwal ja Anna… tak, tez mial genialny pomysl, zebym dubbingowala konia.
    Takze tego 😀

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      3 kwietnia 2017 o 22:14

      Mój boże, może oni chodzili do jednej i tej samej Wyższej Szkoły Bycia Mężem???

      Odpowiedz
  3. Evi

    4 kwietnia 2017 o 13:53

    Jestem tu pierwszy raz i już zdążyłam się parę razy popłakać ze śmiechu. Zatem jeszcze tu wrócę! 😀

    Odpowiedz
  4. ladyM

    4 kwietnia 2017 o 15:00

    Gdzie oni się tego uczą 😀 Ten “Wołyń” na randce… nie wiem czy Cię pocieszę, ale nie tylko Ty taką randkę przerobiłaś 😉

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      5 kwietnia 2017 o 14:14

      Ha ha! Może to była jakaś lekcja w Wyższej Szkole Bycia Mężem?

      Odpowiedz
  5. Karolina Braun

    5 kwietnia 2017 o 13:36

    Przepraszam, że nie ma temat, ale znalazłam to w necie i uznałam, że pasuje do Ciebie idealnie. 🙂
    http://m.demotywatory.pl/4753791
    Pozdrawiam 🙂

    Odpowiedz
  6. Ola | kilkasrokzaogon

    8 kwietnia 2017 o 09:44

    To mi przypomina błogie lata dziecięce (powiedzmy bo chyba miałam już z prawie 15 lat), kiedy to mój kochany braciszek okupował nasz jedyny PC w domu, ale łaskawie pozwalał mi OGLĄDAĆ jak gra. Mówię Ci- świetna zabawa! Nie wiem czemu narzekasz…? Chyba, że o te konie chodzi? Bo ja oglądałam czołgi. Chociaż jak teraz sobie myślę to chyba wolałabym konie. Ale nie pamiętam, żebym miała jakiś wybór 🙂

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      9 kwietnia 2017 o 17:59

      Ja oglądam konie i teraz też kury, mój mąż jest bardzo szczęśliwy, bardzo!

      Odpowiedz
  7. Martyna

    18 kwietnia 2017 o 19:10

    Ja tu z share weeka przybylam, bo polecali wszyscy. No i zostaje ? GENIALNE miejsce ?

    Odpowiedz
  8. Iluminacja 87

    25 maja 2017 o 07:53

    Uwielbiam Cię Janino, moja bratnia duszo… Napisz jeszcze poradnik dla kobiet, jak przetrwać życie z nałogowym graczem u boku – bo mnie się kończą pomysły na przetrwanie, tracę cierpliwość…
    Pozdrawiam!

    Odpowiedz
  9. rademachera

    24 czerwca 2017 o 04:44

    Muszę spróbować tej randki z Wołyniem. Od 25 lat randkuję z mężem na rybach, a Ty mi właśnie uświadomiłaś że wpadliśmy w rutynę.
    Wspólnego oglądania kicających koni odmawiam. Rozrywka zbyt ekstremalna.

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      25 czerwca 2017 o 20:53

      Ten “Wołyń” to chyba jest jakiś afrodyzjak, bo niedawno Wojtek znów mi zaproponował oglądanie!!!

      Odpowiedz
  10. Naturalna Kofeina

    12 czerwca 2018 o 17:58

    Ja nie wiem co jest nie tak z graniem jako sposobem spędzania wolnego czasu. Moja dziewczyna sama mi czasem proponuje “pograj w Minecrafta, a ja popatrzę”. Z tym że u mnie granie w Minecrafta oznacza też odpalenie audiobooka w tle, więc może o to chodzi…

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *