Miasto Shishin i Lazurowe Wybrzeże Europy wschodniej

Nie wiem, co Wy ostatnio porabialiście szalonego w życiu, ale ja się zaszczepiłam (!!!!!). To wszystko dlatego, że dostałam maila, który stanowił, że wszyscy pracownicy mają teraz możliwość, by zaszczepić się na grypę i jak ktoś się zaszczepi, to dostanie pół dnia wolnego. No i autyzm gratis, wiadomo, ale to wciąż warto. Skutki tego lekkomyślnego posunięcia odczułam natychmiast, to jest przytrafił mi się pewien nieznany mi dotychczas objaw, coś czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam, po raz pierwszy od 28 lat coś takiego poczułam i taka byłam skonfundowana, że nawet poszłam do Wojtka spytać go co to takiego, i on mi wtedy wyjaśnił, że to brak apetytu.

giphy

Potem było już tylko gorzej, bo jak wróciłam do pracy, cztery godziny później i ani minuty wcześniej, to przyszedł do mnie mój szef i spytał, co porabiam, a ja akurat porabiałam szereg istotnych rzeczy, to znaczy, że znalazłam w internecie zdjęcie psa, który wygląda dokładnie jak mój mąż i bardzo mnie to rozbawiło, więc akurat w tamtym momencie właśnie tym byłam zajęta, to jest rozsyłaniem wszystkim znajomym zdjęcia psa, który wygląda jak mój mąż. Muszę Wam powiedzieć, że mój szef nie był pod wrażeniem, ale to najpewniej dlatego, że pracujemy razem już na tyle długo, że przyzwyczaiłam go do znacznie wyższych standardów marnowania czasu.

W każdym razie jak mój szef tak sobie do mnie przyszedł, to przy okazji przytrafił mi się drugi objaw uboczny szczepień, to jest afazja, albowiem mój szef powiedział do mnie tak:

– Shishin.

No, tak powiedział, a ja nic nie zrozumiałam, więc poprosiłam go o powtórzenie, a on powtórzył:

– Shishin.

A potem, widząc postępujące niezrozumienie na mojej twarzy, postukał coś w telefonie, postukał, po czym pokazał mi stronę w wikipedii wraz z wielkim napisem:

SZCZECIN.

I mówi mi, że jedzie na konferencję do Shishina i pyta mnie czy chcę z nim jechać, a ja mu mówię, że przecież przesłałam mu wczoraj listę swoich tegorocznych konferencji i czy ją dostał, a on mówi, że dostał, ale myślał raczej, że to żart.

To chodzi o to, że my z moim szefem zajmujemy się bardzo odmiennymi tematami i tak się akurat złożyło, że w tym roku wszystkie konferencje z mojej subdyscypliny odbywają się w miejscach rozkosznych, na przykład – czyta mój szef pierwszą pozycję z listy – Majorka? A ja mówię, że tak, Majorka, to jest akurat szalenie istotna konferencja, stowarzyszenia europejskiego, tak jest, EUROPEJSKIEGO, najtęższe umysły tego kontynentu, najdoskonalej wyszlifowane diamenty metodologii, najszczystsze strumienie teorii naukowych, wszyscy się przygotowują do tej konferencji od wielu miesięcy, na przykład ostatnio dostałam w tej sprawie maila, że co prawda organizatorzy się jeszcze nie zdecydowali jaki będzie temat tegorocznego wydarzenia, ale za to zdecydowali się zmienić miejsce konferencji na takie bliżej morza i że nie mogą niczego obiecać, ale może uda im się utargować zniżkę na leżaki.

giphy (5)

– Cypr? – czyta drugą pozycję z listy mój szef, a ja mu mówię, że ok, z tym Cyprem to może być tak, że naukowo rzecz ujmując nie jest to najważniejsza konferencja na świecie, ale na poziomie antropologiczno-humanistycznym jest ona szalenie istotna, bo to konferencja dla ludzi-statystyków i tym samym jedyna szansa w roku dla tych miłych ludzi, by wyjść z piwnic i przewietrzyć swoje flanelowe koszule na świeżym powietrzu.

– Aveiro? – czyta kolejną pozycję z listy mój szef i pyta mnie gdzie to w ogóle jest, a ja mówię, że nie, ta akurat konferencja nie jest wcale w rozkosznym miejscu, Aveiro to jest taka dzielnica robotnicza Londynu, tak mu tłumaczę, a on mówi, że nigdy nie słyszał o takiej dzielnicy Londynu, a ja mu mówię, że to nie jest jakoś bardzo znana dzielnica Londynu, ona jest tak bardzo wysunięta na południe, tuż przy granicy Londynu z Portugalią jest, nawet tak blisko tej granicy, że niektórzy mówią, że leży w Portugalii, ale ja się z tym w ogóle nie zgadzam, a potem mówię, że hej, co tam Majorki i dzielnice Londynu, przecież on jedzie do Shishina, a on mnie pyta czy fajny ten Shishin, a ja mówię, że zawsze mogło być gorzej, zawsze to ta konferencja mogła się odbywać w Bytomiu, ale on się nie śmieje i nie wiem czy to dlatego, że nigdy nie był w Bytomiu i nie zrozumiał, czy też dlatego, że był kiedyś w Bytomiu i te rany wciąż się nie zagoiły.

I jeszcze mu mówię, że Shishin jest spoko, niech sobie najlepiej pojeździ po tych okolicach Polski, na przykład wiele osób mówi, że Świnoujście to takie Lazurowe Wybrzeże Europy wschodniej, a on powtarza po mnie:

Shvy-no-ooy-shce

i pyta mnie, czy serio tak mówią, a ja mówię, że totalnie tak mówią, a on mnie pyta czy to dlatego tak mówią, że tam jest tak samo pięknie, a ja mówię, że nie, tak samo drogo. I jeszcze, że może być też tak, że o tym Shvynooyshcu to mówią tak ci sami ludzie, którzy twierdzą, że Paryżem Europy wschodniej jest Radom. A on mówi, że to bardzo skomplikowane, ale to nie szkodzi, najważniejsze, że leżaki na plaży w tym Shishinie nie mogą być znowu tak drogie. No, tak powiedział, o tych leżakach na plaży w Shishinie, i zanim zdążyłam zareagować, poszedł.

Słuchajcie, jeśli ktoś z Was spotka niedługo człowieka błąkającego się w kąpielówkach i czepku pływackim po shishińskich ulicach, to zaopiekujcie się nim czule. On jest człowiekiem Irlandii, on wiele nie potrzebuje – znajdźcie mu jakieś miłe miejsce na shishińskim rynku do rozłożenia ręcznika plażowego, miednicę z wodą obok postawcie i upewnijcie się, że nasze polskie przedmurze chrześcijaństwa nie zasłania mu słońca.

8 komentarzy

  1. nazwawlasna

    26 lutego 2016 o 15:08

    Z tym rynkiem w Szczecinie to wcale nie jest taka prosta sprawa, bo jak tam kiedyś byłam i chciałam na rynek i zapytałam pewnej pani którędy na rynek to ona się mnie zapytała “ale który rynek?”. Ostatecznie nie dotarłam na żaden, ale potem żałowałam, że uderzona pytaniem w twarz nie zapytałam nawet ile tych rynków jest…

    Odpowiedz
    • Janina

      26 lutego 2016 o 15:25

      PODEJRZANE. Mnie właśnie ktoś napisał na fejsie, że w Shishinie nie ma rynku. No to nie ma rynku czy też jest kilka rynków, co ci shishinianie???

      Odpowiedz
      • Agnieszka

        5 września 2016 o 17:43

        Jako shishinianka, potwierdzam że w shishinie mamy rynek ale nikt go rynkiem nie nazywa, mówimy na niego stare miasto, żeby w innych dzielnicach czuć się jakby było nowe, ale ono to ogólnie całe stare jest. A na normalnych rynkach to stoją budki z blachy falistej (takiej jak na naszej shishińskiej filharmonii) i sprzedają dresy za 10 zł panie o skośnych oczach – tych rynków nie polecam.

        Odpowiedz
    • Naturalna Kofeina

      24 maja 2018 o 07:59

      Zależy co masz na myśli mówiąc “rynek”. Kontakty z ludźmi z innych części Polski doprowadziły mnie do wniosku, że rynek to w ich mniemaniu nie “miejsce gdzie możesz kupić majtki i pietruszkę na straganie o wątpliwej jakości sanitarnej”, ale “jakiś kawałek betonowego albo brukowanego placu w środku miasta, który nie służy do niczego konkretnego, ale z jakichś powodów koniecznie trzeba tam iść”. Wedle pierwszej definicji polecam: rynek przy Turzynie, Manhattan przy rondzie Giedroycia albo Rynek Pogodno na… Pogodnie. Wedle drugiej definicji, to polecam inne miasto.

      Odpowiedz
  2. Maciej

    5 września 2016 o 19:02

    Pamiętam, że jak kiedyś mieszkałem przez jakiś czas w Shishinie to jeszcze trzeba było bardzo uważać jadąc w centrum z punktu A do punktu B dokądś samochodem, przez tamtejsze skrzyżowania. Tam w centrum to jest parę takich, do których nie dojeżdża się prostopadle, tylko styka się naraz ze sześć sztuków w kształcie jakieś takiej gwiazdy. Dojeżdżasz do następnego a tam tak samo. Jakby potem człowiek zobaczył swój ślad na jakimś GPSie to niechybnie wygląda to jakby jechał mając co najmniej ze 3 promile.

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      6 września 2016 o 22:05

      Słyszałam o tych przygodach na shishińskich rondach, ci to są zabawni!!! Podkop do morza by lepiej zrobili, zamiast się skrzyżowaniami bawić.

      Odpowiedz
      • Dorota

        12 września 2016 o 18:24

        Takie skrzyżowanie ma jedną wielką zaletę: musisz patrzeć tylko na tych z lewej. Ci z prawej muszą uważać na Ciebie. To prawie jak w Irlandii

        Odpowiedz
        • JaninaDaily

          12 września 2016 o 18:45

          O, to brzmi jakby zamiast dwóch czynności wystarczyła jedna czynność, czyli 50% mniej wysiłku, akceptuję z entuzjazmem!!!!

          Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *