Partykuła "nie" w słowie "odchudzanie" i jarmuż statystycznego świata

Przychodzę dziś do Was z szokująca informacją, jakoby bycie na diecie przez trzy godziny dziennie, a następnie jedzenie na kolację sałatki z ptysiów i pralinek polanej sosem z topionego masła, nie przynosiło spektakularnych efektów odchudzających. Wiecie, jak jest – człowiek pluska się w tym morzu węglowodanów, życie czule sobie posypuje cukrem pudrem zmieszanym z kruszonymi ciastkami, a potem idzie na wagę i patrzy, i widzi, i jeszcze przez chwilę to ma nadzieję, że tę wagę to po prostu ktoś przestawił ze stopni Celsjusza na Kelvina, no ale potem sobie przypomina, że to nie te jednostki miary.


Więc najpierw poszłam do swojego męża i powiedziałam mu, że z małych życiowych sukcesów, to osiągnęłam wagę jakiej jeszcze nigdy w życiu nie miałam, a on spojrzał na mnie tymi swoimi lemurzymi ślepiami w okularach, oczy miał jak pięć złotych, i szczerze był zdziwiony, i powiedział, że on nic nie zauważył i właśnie dlatego, moi drodzy, należy wchodzić w związki małżeńskie z ludźmi o dużej wadzie wzroku.

I słuchajcie, co ja zrobiłam! Ja się umówiłam do bardzo miłego pana dietetyka. Dietetyka!!!!!!!!

Oczywiście to był dopiero początek mojego heroizmu, bo potem to ja musiałam tam dojechać autobusem, i jako człowiek, który mieszka w tym mieście dopiero od siedmiu lat, to się pogubiłam w drodze na przystanek, a to była niekorzystna sytuacja o tyle, że ja już wyszłam z domy trochę spóźniona, bo jedzenie kotleta smażonego na smalcu zajęło mi ciut więcej czasu niż przewidywałam. No i ja tak sobie idę, i nagle patrzę, że jedzie autobus i ja – trzymajcie się krzeseł, bo zaraz wszyscy z nich pospadacie – ja do tego autobusu podbiegłam (!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!).

No i ja wpadam do tego gabinetu, cała zziajana od tego podbiegu, co to go wykonałam 15 minut temu, spocona od tego kotleta co to go jadłam na obiad, i ja wpadam wraz ze swoim całym zestawem podbródków, a pan mnie pyta, w czym może mi pomóc, a ja myślę sobie, że człowieku, dobrze, że ty jesteś dietetykiem, a nie detektywem, bo jako detektyw to byś wielkiej kariery nie zrobił.

No i na przykład ten miły pan mnie spytał, jak bym oceniła swoją aktywność fizyczną na trzystopniowej skali, mhm, no, ja totalnie wiem, co sobie teraz wszyscy myślicie – Wy pewnie teraz wszyscy myślicie, że o czym ten człowiek mówi, przecież ostatnie wyniki badań opartych na metodzie SB-MTMM wykazały, że trzystopniowa skala ankietowa jest szalenie niekorzystna i ma niższą rzetelność pomiaru niż skala pięciostopniowa.

Więc ja temu  panu mówię, znaczy jak już się z tego szoku otrząsnęłam, że ja to bym jednak zalecała mu stosowanie skali pięciostopniowej, a właściwie to siedmiostopniowej, bo ja nie wiem, czy on wie, ale przy skalach siedmiostopniowych to tak przyjemnie skacze współczynnik rzetelności Alfa-Cronbacha, on tak skacze jak taki delfin na tle zachodzącego słońca, że hop hop nad tym poziomem wody i to jest taki piękny widok, że wszyscy płaczą ze wzruszenia. Bo proszę pana, w statystyce, taki wysoki współczynnik rzetelności, to jest trochę takim jarmużem dietetycznego świata, czyli że bohater, gwiazda i wszyscy klaszczą.

No i dalej to ja mu mówię, że oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że przy dłuższych skalach może nam skoczyć odchylenie standardowe, więc dobrze, ja jestem skłonna iść na ustępstwa, ja proszę pana jestem pluszakiem negocjacji,  panterą kompromisów, jestem gotowa zgodzić się na skalę pięciostopniową. No, tak mu powiedziałam, łezkę wzruszenia otarłam z policzka na wspomnienie tego wysokiego współczynnika rzetelności, a w odpowiedzi to ten pan długo nic nie mówił, on tak tylko patrzył na mnie i bardzo szybko mrugał, a potem westchnął, westchnął jeszcze raz i w końcu powiedział, że no dobrze, to w takim razie jak bym oceniła swoją aktywność fizyczną na pięciostopniowej skali, a ja mówię, że na 0, a on pyta, że na ile bym ją oceniła na trzystopniowej skali, a ja mówię, że też na 0.

I jeszcze potem to mnie spytał czy przyjmuję jakieś leki, ale to mnie akurat nie zdziwiło, bo muszę Wam powiedzieć, że podejrzanie dużo osób mnie o to pyta, na czele z moim szefem.

No i teraz co się okazało, to Wy nie uwierzycie! Otóż okazało się, i ja teraz nic nie zmyślam, że ja mam ponadprzeciętnie ciężkie kości! Znaczy na początku, jak ten miły pan mi to powiedział, to ja miałam nadzieję, że ponadprzeciętnie to znaczy, że te kości to ważą około 10 kilo więcej niż u innych ludzi, bo to by tak jakby wiele tłumaczyło, ale jednak okazało się, że nie, że one ważą o 300 gramów więcej niż u innych. 300 gramów!!!!

Więc generalnie to tyle Wam chciałam napisać: serdecznie polecam wizyty u dietetyka. Człowiek idzie, a po godzinie wychodzi z głębokim przekonaniem, że tak jakby właśnie schudł 300 gramów w porównaniu do wagi porannej. Znaczy, żeby być dokładnym – 220 gram, bo potem jeszcze w drodze powrotnej do domu zjadłam 80 gramów pączka.

***

W temacie dzisiejszego wpisu, jak również i wczorajszych emocji gali Oscarowej, zapraszam Was również na wspaniałe dzieło kinematografii, zatytułowane: “co by było, gdyby zwierzątka były okrągłe?”. 

27 komentarzy

  1. kawa-herbata-kakao.pl

    27 lutego 2017 o 16:51

    Pij kawę – kawa odchudza! 🙂 No przynajmniej w założeniu, bo mi niestety nie pomaga, a też do dietetyka ostatnio się udałam, dieta też nie pomaga 😉 Więc z dwojga złego wolę kawę 😉

    Odpowiedz
    • Karolina Wilk

      27 lutego 2017 o 18:58

      Jedz lody! Wiesz ile energii musi stracić organizm, żeby się ogrzać ?? 🙂 I ja jem lody. Szczególnie z McDonald’s 😀

      Odpowiedz
      • Janina

        27 lutego 2017 o 22:56

        Ja już tą dietę to stosuję bardzo długo, ale nie działa. Zwłaszcza od czasu jak wprowadzili Peanutt butter McFlurry to nie działa… 🙁

        Odpowiedz
      • JaninaDaily

        28 lutego 2017 o 14:04

        No ja próbuję tej diety od 29 lat, ale ona trochę nie działa, zwłaszcza od czasu, jak w McDonaldzie wprowadzono McFlurry Peanutt butter…

        Odpowiedz
    • JaninaDaily

      28 lutego 2017 o 14:05

      Myślę, że picie kawy przy pudelku ptysiów dziennie to na niewiele się zda 😉

      Odpowiedz
  2. Piotr

    27 lutego 2017 o 16:59

    Wiesz co? Przy pomocy mikroskopu elektronowego ludzie sfotografowali atomy. Ba! Nawet z tych atomów. ATOMÓW! Zrobili film animowany. A czy Ci sami mądrzy ludzie sfotografowali kalorię? Chociaż jedną? Nie! I to jest spisek…

    Odpowiedz
    • Ania | dentystka.blogspot.com

      27 lutego 2017 o 17:03

      Czy to cudo, to znaczy te atomy, to mozna gdzieś w Sieci znaleźć? Googluję ale nie znajduję a to jakaś magia musi byc!

      Odpowiedz
      • Janina

        27 lutego 2017 o 22:57

        Też jestem zainteresowana!!! I nie ukrywam, że też się nad tym zastanawiam – życie na Marsie już znaleźliśmy, a kalorii wciąż nie znaleźliśmy!!!

        Odpowiedz
      • Piotr

        28 lutego 2017 o 11:16

        A prosz

        Odpowiedz
        • JaninaDaily

          28 lutego 2017 o 14:03

          Trochę się zgadzam – niby życie na Marsie już znaleźliśmy, a kalorii wciąż nie znaleźliśmy…

          Odpowiedz
          • Ekwipartycja

            7 maja 2017 o 22:24

            Z tego można wysunąć prosty wniosek, że kalorie nie istnieją (wersja dla teologów: istnieją tylko dla tych, którzy w nie wierzą), więc nie ma co się przejmować!

        • Ania | dentystka.blogspot.com

          28 lutego 2017 o 16:00

          Dziękuję!

          Odpowiedz
  3. Marta G

    27 lutego 2017 o 17:07

    Janina dzięki Tobie dowiedziałam się, że są też inne odcinki Rollin’ Safari 😀 A tak żyłam w takiej nieświadomości !
    Ja zaczęłam dzisiaj biegać, także w pełni rozumiem ból Twego biegu do autobusu 😛 Pozdrawiam ! 🙂

    Odpowiedz
    • Janina

      27 lutego 2017 o 22:56

      Ja też biegam, tylko trochę jak ten lampart na tym filmie biegam.

      Odpowiedz
    • JaninaDaily

      28 lutego 2017 o 14:04

      Ja jak biegam to trochę jak ten lampart w tym filmie biegam…

      Odpowiedz
  4. Emilia Mańk

    27 lutego 2017 o 20:30

    <3

    Odpowiedz
  5. Olga Komorowska

    28 lutego 2017 o 08:22

    Nie mogę czytać Twoich wpisów :-). Piłam kawę, jadłam śniadanie i o mało się nie udusiłam kanapką. Ze śmiechu. A do tego cały czas myślałam o tej czekoladzie, co schowałam dnia poprzedniego do torebki, żeby nie kusiła. Masakra jakaś!

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      28 lutego 2017 o 14:03

      Ja czasem każę mężowi chować, żebym nie wiedziała, gdzie jest, ale potem natychmiast żałuję!

      Odpowiedz
  6. Kinga Antonik-Jonczyk

    28 lutego 2017 o 11:25

    Janina! Uwielbiam Twoje wpisy okraszone obficie różnymi statystycznymi terminami, cieszy się moje kognitywistyczne serduszko (oczywiście po kursach metodologii, statystyki i psychometrii), bo ja te terminy kojarzę i w miarę rozumiem! No i oczywiście zazdroszczę tak wspaniałej nowiny od dietetyka <3

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      28 lutego 2017 o 14:03

      Ale czad, takich ludzi nam trzeba, co to rozumieją, bo ja wiem, że te żarty to i tak są superśmieszne same sobie, takie śmieszne, że łohohohoho, ale jak ktoś jeszcze na dodatek wie co to jest Cronbach-Alfa, to to już na pewno musi myśleć, że to wyborna komedia!!!

      Odpowiedz
      • see

        2 marca 2017 o 14:12

        Ja uwielbiam też 🙂 jako socjolog metodolog-badacz. U Janiny na blogu oprócz pączków, uśmiechów i innych foczych przyjemności można taplać się w przekonaniu że są ludzie którzy wiedzą, że kafeterię w pytaniach należy numerować i odróżniają procenty od punktów procentowych 🙂 od razu człowiekowi się wydaje, że nie jest dziwakiem 🙂 ale czy ty Janina się odchudzać będziesz? Ja miałam taką dietę cudowną która nie wiedzieć czemu eliminowala ciasteczka, ale za to można było zjeść KOLACJĘ. Może nie tego schabowego, ale nie jakieś fiu-bzdziu jarmuż tylko prawdziwy makaron albo kurczaka. Układała mi Pani która pytała co lubię jeść i w jakich godzinach mogę i starała się to dostosować… chociaż nadal twierdzę, że była przyglucha albo nie rozumiała po polsku prostych słów ze ja najbardziej to CZEKOLADĘ, TORT BEZOWY I FRYTKI ORAZ MAJONEZ

        Odpowiedz
        • JaninaDaily

          4 marca 2017 o 16:37

          No ja całe życie myślałam, że w niczym w życiu nie będę tak zła, jak w robieniu przewrotów w przód, niemniej własnie okazało się, że to nie jest prawda – jestem również fatalna w odchudzaniu. Co w sumie jest dziwne, bo możnaby pomyśleć, że jak człowiek jest okrągły, to nie będzie mieć problemu z tym, żeby się turlać.

          Odpowiedz
  7. Kasia Tarczewska

    26 marca 2017 o 20:39

    Dostałam taką sentencję dnia na maila ostatnio i myślę, że jest bardzo na miejscu 🙂
    W życiu kobiety przychodzi moment wyboru: zachować figurę czy twarz. Ja proponuję wybrać to drugie i nie wstawać z fotela. (C.Deneuve)

    Odpowiedz
  8. Magdalena Pierzgala

    28 marca 2017 o 12:27

    :):):):):):) Muszę przestać czytać Cie w pracy na ołpen spejsie bo dziwnie na mnie patrzą jak pochrzakuję i wycieram ukradkiem oczy. A i jeszcze dostałam czkawki od tłumionego śmiechu… <3

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *