Przygody człowieka-BHP

Z dobrych wiadomości to dziś w nocy uratowałam z pożaru zarówno męża, jak i kota, i to jeszcze na dodatek w takiej właśnie kolejności, co wcale nie było takie oczywiste, biorąc pod uwagę, że ostatnio w moim serduszku nastąpiło sporo emocjonalnych przetasowań, a to za sprawą bardzo małego stworzenia o bardzo dużych oczach*. Generalnie to ja to sobie wyobrażam tak, że za każdym razem, jak ktoś bierze pod opiekę kota, to tej samej nocy przylatuje do niego statek kosmiczny z wysłannikami z Kocioplanety i ci kocionauci to dokonują po kryjomu skomplikowanego zabiegu medycznego, który polega na tym, że wyjmują takiemu człowiekowi z głowy połowę mózgu, a następnie zastępują ją wielką pluszową kulką zrobioną z kociego włosia i kocimiętki

Niemniej gdy dziś o trzeciej nad ranem zawył alarm przeciwpożarowy to ja byłam jak wzorcowy człowiek-BHP, ja natychmiast obudziłam męża, wzięłam kota pod pachę i zarządziłam ewakuację, bo musicie wiedzieć, że Wojtek to posiada taką niezwykłą umiejętność w życiu, że totalnie jest w stanie przespać wszelkie alarmy przeciwpożarowe, te wszystkie dźwięki o morderczych częstotliwościach to ledwie go łaskoczą po uszach, i to mnie nastraja szalenie pozytywnie na przyszłość, ja zawsze mówię, że on kiedyś prześpi poród własnego dziecka, ale on twierdzi, że to w ogóle nie problem, że jak mu już po wszystkim wyślę SMSa, to on po nas przyjedzie, znaczy – jeśli akurat będzie po trzynastej, no bo przed trzynastą to szanujmy się.

No ale dobra, chwilowo mamy pożar, ja budzę męża, kota biorę pod pachę i jęliśmy uciekać z płonącego budynku, co oznacza mniej więcej tyle, że zrobiliśmy cztery kroki za drzwi wejściowe, po to aby stanąć przed zepsutym alarmem przeciwpożarowym i przez kolejną godzinę próbować go wyłączyć, co skończyło się jedynie połowicznym sukcesem, bo alarm co prawda przestał wyć, ale od czwartej rano aż do teraz, bez przerwy, równo co dziesięć sekund, wydaje z siebie głośne i donośne BIP.

No i to jest właśnie moje życie w tej chwili. Bip. Bip. BIP.

A jak już uratowałam całą rodzinę z pożaru i spędziłam długie godziny na wsłuchaniu się w czułą melodię rozkosznego BIP dochodzącego z korytarza, to gdzieś w okolicy szóstej rano poddałam się definitywnie, ja już wiedziałam, że dzisiaj z rzeczywistością nie wygram i postanowiłam z godnością przyjąć tę chłostę od życia, więc wstałam, zaczęłam myć zęby, jak jakiś dorosły człowiek, a następnie wydarzyło się co następuje:

1. Kot postanowił wskoczyć na sedes
2. Kot nie zajarzył, że sedes jest otwarty
3. Kot wpadł do sedesu
4. Kot wpadł w panikę, więc prosto z sedesu wyskoczył do kuwety, wiecie, tego miejsca, gdzie znajduje się piasek
5. Kot zaczął się zachowywać jak każde normalne stworzenie w obliczu tej sytuacji, to znaczy: zaczął drzeć ryja

Obudził się mój mąż. Czyli jednak – pamiętajcie, że koty panierowane w piasku mają znacznie wyższą efektywność budzenia człowieka niż wszelkie alarmy przeciwpożarowe. Obudził się mój mąż, przyszedł zobaczyć co się dzieje. No i czaicie – jest szósta rano, ja w tej łazience na kolanach, kot w piasku i wodzie, cała łazienka w piasku i wodzie, cała Janina w piasku i wodzie, w drzwiach stoi mój mąż, człowiek-logika, patrzy, próbuje zrozumieć, co tu się właściwie wydarzyło, w końcu doszedł do jedynego słusznego wniosku, spytał:

– A wy co tutaj sobie robicie? Beton kręcicie?

***

* Bardzo małe stworzenie o bardzo dużych oczach:

8 komentarzy

  1. Karolina Kary B

    27 sierpnia 2017 o 21:22

    Uwielbiam Twojego męża <3

    Odpowiedz
  2. fuxiatka

    28 sierpnia 2017 o 06:56

    Mąż Wojtek + Pixel – wygląda na to że to duet idealny. Już nigdy nie będziesz się nudzić, Janino! Ponadto – z kociozy wyleczyć się nie można (wiem, gdyż mam). Z czasem choroba się nasila, tj. owocuje kolejnym i kotami. Nie na darmo istnieje powiedzenie że koty są jak czipsy, nie ma sensu ich liczyć 😉

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      28 sierpnia 2017 o 23:19

      Duet idealny totalnie, betonu to mi nigdy nie zabraknie!

      Odpowiedz
  3. rademachera

    28 sierpnia 2017 o 20:29

    A klapa od kibla zamknięta musi być ZAWSZE.

    Odpowiedz
  4. Milena | milenakrecisz.com

    29 sierpnia 2017 o 12:20

    Alez piekny <3

    Odpowiedz
  5. Anita Frąckowiak

    5 listopada 2017 o 00:06

    No i tak: ja ryczę, dziecko też już ryczy a mąż sie stuka palcem w czoło. Chyba cos poszlo nie tak ale ubawilam sie jak w wesolym miasteczku!!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *