Rozterki urlopu kocierzyńskiego i inne ogłoszenia drobne

Ostatnio dość często wyjeżdżam i zostawiam swoich chłopaków samych, a potem odbieram SMSy od mojego męża, że oto nasz kot dziś po raz pierwszy wskoczył samodzielnie na blat w kuchni, a mnie przy tym nie było, i to wszystko spoko, ale on ma nadzieję, że pod koniec życia będę w stanie wybaczyć sobie to, że przegapiłam dorastanie własnego kota, bo wybrałam karierę.

Znaczy to to jeszcze spoko, ale gorzej jak w akcie zemsty mój kot odmówi podania mi na starość szklanki wody.

W każdym razie teraz też zostawiłam chłopaków na kilka dni samych, a dziś odebrałam wiadomość o zupełnie innym zabarwieniu emocjonalnym niż te dotychczasowe, otóż Wojtek mi w niej donosił, że on już nie może, dłużej tego nie zniesie, on w ogóle nie potrafi udźwignąć tej presji psychicznej, bo ten kot to ciągle na niego patrzy i udaje, że jest głodny.

Odpisuję: “wydaje Ci się, na pewno wcale ciągle na ciebie nie patrzy”.
Wojtek odpisuje: “ciągle patrzy. Nic tylko patrzy. Takimi wielkimi oczami patrzy”.

I jeszcze, że skoro mu nie wierzę, to przesyła mi zdjęcie na dowód.

A gdy teraz wróciłam do Dublina, to znów zaledwie na chwilę i tym samym jestem obecnie bardzo zajęta nadrabianiem tego, co najważniejsze, to jest: męża, który będzie grał w grę i kota, który jednak okazał się ostatnio wcale nie być kotem, a demonem w najczystszej postaci, acz puchatej skórze. I piszę o tym trochę dlatego, że totalnie wiem, że mam okropne zaległości odnośnie bardzo wielu Waszych wiadomości i wielu komentarzy, ale to mi jeszcze trochę zajmie, albowiem ostatnio trochę nie ogarniam życia i to jest taka sytuacja w sam raz dla człowieka takiego jak ja, który jest absolutnym geniuszem zarządzania sobą w czasie, a w ramach przykładu, to ja mam taką anegdotkę, że kiedyś ustaliłam sobie dwa spotkania na dokładnie ten sam dzień i na dokładnie tę samą godzinę, a potem na żadne nie poszłam, bo o obu zapomniałam.

Tymczasem wszystkim, którym mnie trochę brakuje, przypominam, że można nas również podglądać na następujących kanałach:

Mój profil prywatny na fejsbuku, który można obserwować, ale proszę obserwować, a nie że “dodaj do znajomych”, bo ja nie mogę wszystkich Was dodać do znajomych, bo boję się, że potem jak będę mieć urodziny to wszyscy przyjdziecie i będę musiała się podzielić tortem: https://www.facebook.com/janinabak

Mój Instagram, gdzie głównie wrzucam zdjęcia swojego kota i fok, niemniej czasem na instastories dzielę się również swoją rozległą wiedzą na każdy temat, na przykład ostatnio w temacie piżam antykoncepcyjnych, czyli w jakie flanele i wełny należy się oblec przed pójściem spać, by mieć pewność, że dzieci z tego nie będzie: https://www.instagram.com/janina.daily/

Mój Twitter, który założyłam, by nauczyć się streszczać i mój mąż jest bardzo szczęśliwy: https://twitter.com/janinadailyblog

Mój Youtube, który wygląda trochę jak historia moich osiągnięć sportowych, to jest nic się tam nie dzieje: https://www.youtube.com/channel/UCetI0g0eEv1fzyppJ9ATJMg

No i to już chyba wszystkie miejsca, gdzie możecie mnie obserwować, oczywiście pomijając moje własne okna, ale jeśli ktoś akurat siedzi na tym drzewie przed naszym domem i nas podgląda, to chciałabym Was poinformować, że nie polecam, bo w Irlandii trwa huragan i ja nie chcę żebyście spadli, bo pod tym drzewem to stoi nasz samochód, a ja nie chcę znów przeżywać tej histerii mojego męża, kiedy to na maskę spadł mu jakiś ekstremalnie agresywny liść i on do dziś twierdzi, że totalnie porysował mu lakier.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *