Splendor, sława i zaburzony owal twarzy

Ostatnie kilka dni spędziłam na Litwie i muszę Wam powiedzieć, że to był doskonały pomysł chociażby dlatego, że pozwolił mi odkryć zupełnie nieznany dotychczas odruch bezwarunkowy każdego człowieka-Polaka, który polega na tym, że gdy tylko taki człowiek usłyszy, że lecisz na Litwę, to natychmiast zacznie recytować Mickiewicza. Oczywiście tylko pierwszy wers, ten o tym co to jest jak zdrowie, no bo tylko tyle obejmowała podstawa programowa nowej matury. Ten odruch bezwarunkowy jest na tyle silny, że moi studenci to najpewniej powiedzieliby, że występuje ze 110% prawdopodobieństwem, a musicie wiedzieć, że to całkiem sporo. Ale oczywiście to nie jest tak, że ja tylko sobie po tej Litwie chodziłam niczym wytrawny piechur, chłonąc jak gąbka wszystkie najważniejsze detale dotyczące historii i sytuacji geopolitycznej tego kraju, po to by dojść do wniosku, że przede wszystkim to jest tam bardzo płasko. Po drodze musiałam jeszcze trochę pracować, a wszyscy wiedzą jak to jest, wszyscy kiedyś pracowaliśmy z domu.

esej_maile

Nie żebym z reguły w pracy wyglądała inaczej, choć akurat dzisiaj, gdy przyszedł do mnie mój szef, to byłam w ferworze walki, stukałam w klawiaturę jak człowiek doskonale pracujący, stuku puku stuku puku, tak właśnie, pełen profesjonalizm, nawet jeśli akurat tłumaczyłam mailowo pani z cukierni, że tort ślubny ze stadem marcepanowych zwierzątek, który chce u niej zamówić, wcale nie jest żartem. Na szczęście mój szef już dawno przestał zaglądać mi w ekran, przynajmniej od czasu tego incydentu z maja 2015, kiedy to wyczytałam na stronie uniwersytetu, że jeden z departamentów wyjechał na imprezę integracyjny na farmę alpak w Wexford i umarłam z zazdrości, i tym samym, gdy akurat wtedy przyszedł do mnie mój szef, to byłam w trakcie oglądania nie jednej, nie dwóch, ale pięciu stron o tym jak hodować alpaki w Irlandii.

W każdym razie przychodzi do mnie mój szef i mówi, że przeglądał zdjęcia z mojej islandzkiej konferencji, bo wymyślił sobie, że wrzuci jakieś na stronę naszego departamentu, żeby poinformować świat o tym, że to nie jest tak, że my w tej Irlandii ciągle tylko jemy ziemniaki i nienawidzimy Anglików, że jeszcze czasem bierzemy udział w ważnych spotkaniach międzynarodowych. A ja mówię, że to świetny pomysł, bo akurat posiadam wiele udanych zdjęć wielorybów i maskonurów, z czego moim ulubionym jest zdjęcie Ryszarda:

11782292_10204885716368637_6814280554195160994_o

“Ryszard, poczekaj!!!!!!!!”

A on mówi, że myślał raczej o zdjęciu mojej osoby, ale po przeglądnięciu 1000 zdjęć z konferencji okazało się, że jestem tylko na dwóch. A następnie mi je pokazał: na zdjęciu pierwszym, z inauguracji konferencji, na planie pierwszym widać pana profesora z Ameryki, człowieka bardzo ważnego dla naszej dyscypliny, który przemawia zamaszyście do tłumu o tym jak poprawnie szacować błędy pomiaru, a na drugim planie, we własnej osobie – ja, żłopię browara prosto z butelki.

The beer was for free – wyjaśniłam, bo to jakby wyjaśniało wszystko, ale jakby jednak nie wyjaśniało, to jeszcze dodałam, że to nie ma strachu, bo ja i tak bardzo wiele wiem o błędach pomiaru, a on powiedział, że on też wie dużo o wszelkich błędach i zamyślił się na to głęboko, najpewniej przypominając sobie ten dzień, kiedy to podpisywał ze mną umowę o pracę. A potem mówi, że na szczęście jest też drugie moje zdjęcie, zdjęcie już znacznie lepsze, gdzie siedzę, jeszcze nawet całkiem ładnie ubrana, bo to był akurat ten jeden z sześciu dni konferencji, kiedy nie oblałam się kawą, i słucham kogoś z uwagą, a ja mu mówię, po obejrzeniu obu zdjęć, że chyba nie mamy wątpliwości które zdjęcie pójdzie na stronę, a on mówi, że tak, drugie, a ja mówię, że pierwsze.

No bo chyba żart, że umieszczę na stronie swoje zdjęcie z drugim podbródkiem.

I tak właśnie mu mówię, że to chyba żart, już wystarczy, że jedno takie jest w przestworzach uniwersyteckiej strony, gdzie stoję z medalem i trzema podbródkami, więc ja nie wiem co to jest za polityka nienawiści prowadzona przeciwko ludziom z zaburzeniami owalu twarzy, ale ja się nie dam tak dalej poniżać. A mój szef spojrzał na mnie uważnie, westchął głęboko i rzekł:

– You know, Janina, what people say… – powiedział – …about most geniuses being weird?

– Yes – mówię bardzo zadowolona z tego porównania

– You are just weird.

beata

6 komentarzy

  1. Magda M.

    13 sierpnia 2015 o 23:43

    Mistrz 😀

    Odpowiedz
    • Janina

      15 sierpnia 2015 o 10:18

      ciętej riposty na pewno!

      Odpowiedz
  2. Statistician

    14 sierpnia 2015 o 13:09

    Does the Weirdness Coefficient of adult female scientists correlate somehow with their fathers’ IQs?

    Odpowiedz
    • Janina

      15 sierpnia 2015 o 10:17

      Of course. My students calculated it at some point and got Pearson’s r=1.46!

      Odpowiedz
  3. elfickizakatek

    14 sierpnia 2015 o 22:12

    Ja znam człowieka, który przychodzi do mnie, załatwia sprawy, opowiada swoje historie i nie raz (chyba w ramach udowadniania, że demencja go nie dotyczy) recytuje to Pana Tadeusza, to Dziady, to znowu inne klasyki. Gdyby mu kupić bilet na Litwę, to w ramach wdzięczności miałabym miesięczną recytację dzieł Mickiewicza 😉

    Odpowiedz
    • Janina

      15 sierpnia 2015 o 10:20

      Tylko trochę strach, że w samolocie tak by się zaaferował tym recytowaniem swoim, że zapomniałby klaskać!!!!!!!

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *