Zagubiony rodzajnik i rekin biznesu

Od czasu do czasu każdy z nas miewa takie dni, kiedy to życie go definitywnie i ostatecznie chłoszcze, no chyba że jest się moim studentem, to ma się taki dzień dwa razy w tygodniu. Muszę Wam powiedzieć, że nawet ja, z reguły rozkosznie radosna maskotka-symbol radości życia, wypchana dokładnie pluszem, słodyczą i entuzjazmem, miewam takie momenty, kiedy to przekorny los nakazuje mi się taplać w sadzawce egzystencjalnego bólu i tarzać w błocie bolesnej rzeczywistości, z dokładnością labradora, który znalazł szczątki martwego zwierzęcia na polu. No, na przykład dziś. Na przykład dziś napotkałam na dramatyczną kartkę na drzwiach naszego biura, która to kartka przestraszyła mnie w sposób skuteczny i gwałtowny, nawet znacznie bardziej niż to nieludzkie ogłoszenie, które wisiało u nas zeszłej zimy i która informowało, że wkrótce na uczelni będzie można dokonać darmowego pomiaru tkanki tłuszczowej. Tym razem było jeszcze gorzej – drzwi wprost naprzeciwko mojego biurka i ona, niedbale napisana kartka przyklejona do drzwi, która donosiła: Please close door. Powtarzam: PLEASE CLOSE DOOR.

giphy

Nie powiem, to bolało. Bliska obecność kartki w połączeniu z nieobecnością rodzajnika, sprawiły że moje męki były nieskończone. Ponieważ przez długi czas, dokładniej rzecz ujmując – przez minut osiemnaście, nikt się sprawą nie zajął, postanowiłam rozwiązać problem samodzielnie, to jest dokonać samosądu. Przy pierwszej podjętej próbie przeszkodziła mi pani sprzątaczka. Przy drugiej próbie, na wzór szynszyli i innych malych gryzoni – wystraszyłam się głośnego dźwięku i uciekłam. Za trzecim razem w końcu się udało. Spojrzałam na nową, osobiście przeze mnie stworzoną kartkę, która wisiała dumnie na drzwiach i stanowiła: Please close THE!!!!!!!!!!!!! door, i poczułam, że przepełnia mnie spokój. Następnie, rozochocona skutecznością swoich dzialań, wróciłam na miejsce zbrodni kilka minut później i dopisałam kolejne pięć wykrzykników.

Muszę Wam powiedzieć, że strasznie mnie zmęczyła ta walka o sprawiedliwość, bycie w partyzantce to jednak szalenie skomplikowana sprawa, niemniej poczucie, że zrobiłam dziś w pracy coś Bardzo Ważnego sprawiło, że byłam z siebie niezwykle zadowolona. Żałowałam tylko, że nasz szef nie każe nam w pracy wypełniać takich śmiesznych tabelek, w których zapisuje się wszystko, co się danego dnia robiło, bo jakby kazał, to ja to bym wszędzie miała napisane to samo:Saved the World today. No need to thank me.

Na szczęście życie bywa sprawiedliwe, rzeczywistość sprzyja bohaterom, a świat postanowił wynagrodzić mi mój heroizm w czasie mojego popołudniowego spaceru po Tesco, bo tamże przytrafiła mi się rzecz estetycznie zjawiskowa – obraz piękny w sposób niepodważalny, majstersztyk formy i treści, który to majstersztyk wzbudzał we mnie radość podobną do radości owcy udającej psa. A mianowicie: na półce stał Guinness za 2 euro za puszkę.

tumblr_nq0tzoTUoJ1tlb56zo1_400

Westchnęłam z rozkoszą i uśmiechnęłam się czule na ten krajobraz przepiękny, pejzaż malowniczy, piękno obezwładniające, a następnie dokonałam szybkich szacunków dotyczących tego, ile puszek Guinnessa mogę kupić, by zachować jakąkolwiek godność i autorytet człowieka poważnego, po to by dojść do jednego słusznego wniosku, że tyle, ile dam radę unieść. A następnie pognałam do kasy, gdzie pan uśmiechnął się czule do mojego koszyka, a następnie do mnie i mojego braku jakiejkolwiek samokontroli, a następnie spytał, czy posiadam przy sobie jakiś powód pełnoletniości, co oczywiście nie stanowiło żadnego problemu, bo ja zawsze mam przy sobie dowód osobisty, oczywiście oprócz tych momentów, kiedy go nie mam.

Nieustraszona, postanowiłam wyjaśnić, że mam ponad osiemnaście lat, ale najchętniej to w taki sposób, żeby było też jasne, że nie mam jeszcze lat trzysiestu. Próbowałam więc przekonać tego miłego pana, że mam 27 lat na wiele różnych sposobów – kartę służbową mu pokazałam, bo przecież dziwne byłoby gdybym pracowała na uniwersytecie w wieku lat kilkunastu, ale to pana w ogóle nie przekonało, bo najpiewniej w dzieciństwie naoglądał się zbyt dużo serialu „Doogie Howser”, a ja przecież bardzo obrazowo tłumaczyłam mu, że ja przecież nie jestem geniuszem, tak naprawdę to ja nawet nie jestem zbyt bystra, na przykład żyję w tym kraju już pięć lat, a wciąż nie potrafię przeliterować słówka: entrepreneurship. Pan był nieugęty. O losie okrutny, a więc tak wygląda piekło – Guinness za 2 euro, którego nie mogę kupić.

Nic tak nie motywuje człowieka, jak strach, w tym przypadku strach przed brakiem w życiu Guinnessa za 2 euro. Potencjalne rozwiązanie tego problemu przyszło do mnie dość szybko, mimo iż wymagało ode mnie trochę cierpliwości. Pochodziłam sobie więc trochę po dziale mięsnym, ułożyłam piramidę z kostek żółtego sera, poukładałam pomidory w równe rządki, aż w końcu zdarzyło się to, czego się spodziewałam sie w pewnym momencie w Tesco tuż obok uczelni, a mianowicie napotkałam swojego studenta. A następnie, gdy już go napotkałam, to spytałam go o to, o co w pewnym momencie swojej kariery każdy nauczyciel pyta swojego studenta, to jest czy kupi mi browara, bo mi nie chcą sprzedać?

– It’s like the best day ever! – ucieszył się na to student i ja wiem, że w tym momencie pani z komisji etyki mogłaby się ucieszyć trochę mniej, ale na moje usprawiedliwienie dodam, że był to mój student jednocześnie były i przyszły, z tym że nie teraźniejszy, taki student Schrödingera, he he. To znaczy, że uczyliśmy się w zeszłym semestrze i będziemy w przyszłym, ale teraz akurat się nie uczymy, bo jesteśmy zajęci schadzkami w okolicach nabiału sieci handlowej Tesco. Student był miły i – co ważniejsze – już dawno pełnoletni, więc powiedział, że z przyjemnością mi pomoże, a w zamian nie oczekuje wiele, powiedzmy, że dwóch miesięcy bez kolokwiów. Oczywiście przypominam Wam, że ten Guinness kosztował 2 euro, więc w tamtym momencie oddałabym mu nawet własną nerkę i własnego męża, gdyby tylko o to poprosił, niemniej by zachowywać jakikolwiek autorytet, zaproponowałam: jeden miesiąc, a on powiedział: deal.

Następnie przypieczętowaliśmy naszą umowę i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku każde z nas oddaliło się w swoją stronę. Oddalałam się z godnością, z wysoko podniesioną głową, jak na rekina biznesu przystało. Ci studenci, oni to szalenie zabawni. Oczywiście, że nie planowałam im robić żadnych kolokwiów w przyszłym semestrze. Przecież to potem trzeba sprawdzać.

6 komentarzy

  1. heart chakra

    4 grudnia 2015 o 10:54

    Ogromnie Cie uwielbiam i otaczam czcią! Każdy wpis pieczołowicie przechowuję w aplikacji, potem robię sobie kawusie i przy trelach ptaków siadam i czytam Twoją twórczość. Never ever change, love!
    PS. aż stwierdziłam, że trzeba Cię rozpropagować i wrzuciłam do moich linków godnych polecenia 😀 Pozdrawiam z tajemniczo zamglonego Śląska!

    Odpowiedz
    • Janina

      5 grudnia 2015 o 11:39

      Love-Kitten-Golden-Retriever (1)
      Myślę, że taki komentarz zasługuje tylko na jedną nagrodę – kubek z moim zdjęciem!!!!!

      Odpowiedz
  2. Szems

    6 grudnia 2015 o 20:35

    ‘Student Schroedingera’!!! Janina, jestem pod nieskoczonym wrażeniem nie tylko Twojej wiedzy z zakresu, bądź co bądź, fizyki, ale rónież umiejętności jej przełożenia na sytuacje całkowicie praktyczne (takie, jak kupno browara)…

    Odpowiedz
    • Janina

      10 grudnia 2015 o 23:58

      Bo fizyka się szalenie przydaje w życiu – również wtedy, kiedy ktoś na przykład chce wiedzieć, ile wody powinien sobie wlać do wanny, żeby się jeszcze do tej wanny zmieścił człowiek. Oczywiście to tylko wtedy, jeśli ktoś jest szczęśliwy na tyle, bo posiadać wannę, bo ja na przykład nie posiadam wanny i to jest klęska mojego dorosłego życia 🙁

      Odpowiedz
  3. Donosicielka

    21 czerwca 2016 o 22:48

    hmmmmm, ja po 10 latach w Anglii nie potrafie przeliterowac entreprene…… Gorzej, nie potrafie tego nawet wymowic!!

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      22 czerwca 2016 o 18:13

      To jest trochę słowo-pułapka, słowo-mina, ja myślę, że tak naprawdę, to nikt nie wie, jak się je wymawia, je się po prostu rzuca wyrywkowo przed ludzi-Polaków i potem patrzy jak im wybucha głowa.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *