Życie z krokietem, ale takim walecznym

Posiadam szalenie skuteczny sposób na dobre życie i on polega na takim małym porannym rytuale, że na chwilę przed tym, gdy wyjdę do roboty, to patrzę sobie na Wojtka jak śpi i na taki widok ładuję się szybciej niż nokia 3210, bo ja wtedy sobie przypominam, że wszystko to, co czasem mnie gnębi; trudna prezentacja, spóźniony autobus, źle zakręcony lok, że nawet jeśli jest to na ten moment mało przyjemne, to tak naprawdę nieważne, tak okropnie do kości nieważne, bo to, co najważniejsze śpi w mojej sypialni, owinięte w kołdrę jak najwspanialszy, ludzki krokiet.

Polecam pouśmiechać się tak z rana do śpiących mężów, żon, chłopaków, dziewczyn, dzieci, kotów, psów, chomików lub kogokolwiek kochacie, niemniej nie polecam wykonywać tego ćwiczenia na współlokatorach albo sąsiadach i przy okazji chciałam powiedzieć, że wchodzenie obcym ludziom do pokoi hotelowych tylko po to, by popatrzeć jak śpią, też nie jest spoko, bo to nie przewidzisz, możliwe, że nie docenią i każą Ci się dorzucić do ceny pokoju, a potem jeszcze oddać te ręczniki hotelowe co skitrałeś pod kurtką, zresztą wraz z suszarką, dywanem i klamką.

No więc ja mam swojego krokieta i on jeszcze czasem gada przez sen, i to zawsze są historie nadzwyczaj dramatyczne, bo Wojtek to co prawda na co dzień człowiek bardzo spokojny i pogodny, ale w jego sennej podświadomości zawsze rozgrywają się sceny dantejskie, on mi zawsze przez sen opowiada o wszystkim, co go w życiu spotkało najgorszego, o tym, że w Diablo stracił skilla albo kupił parówki o złej dacie ważności, albo że dwa dni temu film obejrzał, co miał tytuł napisany fontem o złym kerningu, a Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wciąż nie chce przyjąć jego reklamacji.

Więc ja patrzę na Wojtka jak śpi, a on przebudza się nagle, i ja wiem, że jest jeszcze bardzo sennym Wojtkiem, jest jeszcze w zupełnie innym świecie, i ja mu mówię, dla porządku, że wychodzę do roboty, a on mi z tego podświadomego świata krzyczy:

– Uważaj!!!!

Mój boże, cóż to za wspaniały mężczyzna, jak ten mój mąż wspaniale o mnie dba, on nawet przez sen pamięta, żeby mnie chronić przed całym złem tego świata i to wzrusza mnie tak bardzo, że puchnę z dumy niczym najpiękniejsze drożdżowe ciasto w tym piekarniku życia, serce mam pełne słodkiej lemoniady, a na twarzy rysuje mi się najdoskonalsza z krzywych Gaussa do góry nogami, w sensie, że się uśmiecham.

– Uważaj!!!!! – krzyczy mój mąż przez sen i to brzmi do szpiku kości dramatycznie, to brzmi jak: uważaj na te jaguary spadające z drzew!!! Uważaj na ziemię wyłożoną dywanem z jeżowców!!! Uważaj na ciasta, co wyglądają jak prawdziwe, a są bez glutenu!!!!

– Uważaj! – krzyczy do mnie mój mąż przez sen, a następnie doprecyzowuje:

– …na ludzi, co używają czterech spacji zamiast tabulatora przy pisaniu kodu.

Nie no, wiadomo. Tym psychopatom to ja zawsze schodzę z drogi.

***

6 komentarzy

  1. Aneta

    28 lipca 2016 o 22:57

    Zawsze gdy patrzę na moje śpiące koty, napada mnie zazdrość i świadomość, że nigdy nie osiągnę takiego stanu – absolutnego zadowolenia, bezbrzeżnej beztroski i tu-mi-wisi-zmu 😀 pozdrowienia ślę ja, Całka, Eksel i Tesla

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      29 lipca 2016 o 17:07

      Coś w tym jest, wszyscy powinniśmy się uczyć sztuki zen od kotów. Chyba, że w misce braknie kocich chrupków, to wtedy inna historia, to nawet najspokojniejszego kota by wyprowadziło z równowagi, nawet świętego by ruszyło!

      Odpowiedz
      • Anna Tess Gołębiowska

        19 września 2016 o 13:52

        Ale to coś jak z nami, kiedy brakuje jedzenia, prawda? Ja właśnie uporałam się z ciężką robotą i próbowałam być produktywna, więc leżę obok kota i patrzę – jak mu ładnie futerko śpi, jak on uroczo ziewa… I nagle zrobiło się osiem godzin później.
        Gdyby ktoś spytał, jakim cudem uporałam się z ciężką robotą – pisałam w domu rodziców, kiedy kot i pies były na spacerze, a teraz znów przebywam we własnym, gdzie koty są niewychodzące. To od tego, że kiedy na nie patrzę, to nic mi nie wychodzi.

        Odpowiedz
        • JaninaDaily

          19 września 2016 o 21:04

          Gdybym ja miała w domu coś tak słodkiego jak kot albo szczeniaczek, to bym się totalnie zwolniła z roboty, żeby całymi dniami je miziać!

          Odpowiedz
          • Anna Tess Gołębiowska

            21 września 2016 o 08:02

            A teraz pomyśl, że masz trzy kotki. Kotki-krówki, każdy w czarno-białe łatki, ale każdy w inne. I teraz jeden kotek jest śliczną puchatą kotką, która się słodko peszy. Drugi kotek nie ma oczka i waży z 8 kilo, ale jest miziakiem, jakby był małym kocięciem. A trzeci kotek ma kikutek łapki i kikutek ogonka, a tym kikutkiem łapki robi “daj, daj!”, po czym ładuje się na kolana…

  2. Ekwipartycja

    30 maja 2017 o 20:41

    Jak mi źle, to sobie robię wieczór z Twoimi postami o małżonku Twym, i od razu mi lepiej <3 Jesteście absolutnie wspaniali <3

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *