Czasem myślę sobie o człowieku, który jako pierwszy natrafił na mrówkojada. Ten to musiał być zdziwiony! Idzie sobie taki człowiek, idzie, cały jest podjarany, że dziś gulasz z mamuta na kolację, a dzieciom na prezent to akurat kość tygrysa znalazł, żeby mogły się bawić w zbijaka, a tu nagle trach, mrówkojad. To znaczy – wtedy jeszcze nie wiedział, że to mrówkojad, wtedy jeszcze tylko patrzy, a tu takie dziwne zwierzę, co wygląda jak świnka morska na sterydach, oczy ma jak guziki, trąbę słonia, a chodzi jak jeż, no i taki człowiek to musiał tak stać i patrzeć na tego mrówkojada, stać i patrzeć, w końcu ocenić: “szlag, nie ogarniam”. Czyli zupełnie jak Wy, kiedy do Was dotarło, że oto moja kolejna książka znów trafiła do działu „kariera I SUKCES”.
No a widzicie, niesłusznie, bo ja jestem absolutnie predysponowana do tej kategorii i mam na to dowody, na przykład słuchajcie – dziś umyłam zęby. I to nie byle jak, na tę szczoteczkę to ja nawaliłam pasty niczym babcia ziemniaków na niedzielnym obiedzie, bo pomyślałam sobie, że tak właśnie żyją ludzie kariery I SUKCESU – jak kraść to miliony, jak myć zęby to połową tubki, zamiast przeczekać sztorm, tańcz w burzy, czy coś, no i jeszcze jest ten jeden typ, co twierdzi, że jak upadasz dziewięć razy, to podnieś się dziesięć, o nim to ja myślę wyjątkowo ciepło, zwłaszcza jeśli planuje zdawać maturę z matematyki. Nawaliłam więc tej pasty, następnie zaś, jak już miałam w buzi połowę objętości tego stomatologicznego artefaktu kariery I SUKCESU, to do mnie dotarło, bardzo wyraźnie to poczułam, że to, co wzięłam dzień wcześniej z drogeryjnej półki jednak wcale nie jest pastą do zębów, a… – tu spojrzałam na opakowanie – …klejem do protez. Extra strong.
No i ja bardzo przepraszam, ale jak tak człowiek spędza 60 minut poranka żegnając się czule z wszystkimi swoimi zębami, a także umiejętnością rozwierania szczęki, a potem przez całą resztę dnia musi żyć ze świadomością, że w sumie to ta sałata z lunchu to nie jest wykluczone, że przykleiła mu się do zębów w sposób permanentny, no to jak to nie jest kariera I SUKCES, to nie wiem, co nim jest. No i poza tym to jeszcze jestem w gazecie, ale w perspektywie dzisiejszych zdarzeń, to mam wrażenie, że to osiągnięcie pełni we frazie kariera I SUKCES ledwie funkcję tego lichego spójnika, ale to zawsze osiągnięcie w tym sensie, że możecie tę gazetę kupić i popatrzeć na zdjęcie, na którym mam jeszcze wszystkie zęby i akurat nie przykleiła mi się do nich cała pobliska populacja muszek owocówek.
Wywiad jest o sondażach wyborczych i jak nie dać się oszukać statystykom i wykresom, czyli mocne słowa, jak na kogoś, kto nie potrafi nawet przeczytać nazwy produktu na opakowaniu. Niemniej i tak polecam. Najnowszy „Newsweek”, zapraszam. W kioskach lub on-line: