Dzwonię do informatyków po raz setny w tym tygodniu, tym razem po to żeby spytać, co muszę zrobić by uzyskać dostęp do sieci na moim nowym komputerze, a pan mi na to mówi, że żeby uzyskać dostęp do Internetu, muszę wypełnić formularz on-line, więc ja go pytam czy nie widzi w tym czegoś ironicznego, a on mi na to mówi, że coś ironicznego to on widzi w tym, że po pięciu latach studiów musi odbierać telefony od ludzi, którzy twierdzą że strona nie mieści im się w monitorze, a wciąż najpopularniejszym problemem na tym uniwersytecie, podkreśla – UNIWERSYTECIE, jest “I clicked on something and my computer stopped working”, więc jeśli tu znajduje się elita intelektualna tego narodu, to on aż się boi wyjść na zewnątrz, a zresztą i tak nie może wyjść na zewnątrz, bo pewnie zaraz zadzwoni jakiś mózg, któremu przestała działać myszka komputerowa, myszka co prawda laserowa, ale i tak będzie twierdził, że nie działa dlatego, że wypadła mu z niej kulka. Wrota do jaskini frustracji zostały otwarte.
Isia
8 listopada 2016 o 21:43Jezu, mnie informatyk w pracy traktuje jak zło konieczne i najgłupszą blondynkę świata! <3
Bo zawsze przy nim jakoś mi się wena na głupie pytania załącza ;/
JaninaDaily
9 listopada 2016 o 13:16To chyba wszyscy tak mamy. Może to te koszule flanelowe tak na nas działają???
Isia
9 listopada 2016 o 13:52To byłoby wspaniałe wyjaśnienie, ratujące nieco mój honor blondynki 😀