Kącik weterynaryjny i granice siostrzanej miłości

Miałam wczoraj okropny dzień, kilka godzin z francuskimi studentami w beretach, którzy zadawali mi milion trudnych pytań, tyle trudnych pytań że aż w końcu musiałam im powiedzieć, że się poddaję, co było dość zaskakujące, bo historycznie rzecz ujmując to zawsze była ich kwestia. A potem było jeszcze gorzej, bo po tym wszystkim wróciłam do domu, kanapa, spokój, piąteczek-węglowodaneczek, a wtedy Wojtek spytał czy chcę z nim obejrzeć “Uniwersytet potworów“, co było zupełny brakiem wyczucia, biorąc pod uwagę że właśnie z takowego wróciłam. To był zupełnie taki brak wyczucia, jakby kazać Ojcu Mateuszowi oglądać ‘Złodziei rowerów‘.

W związku z trudnym tygodniem musiałam na chwilę zawiesić swoje życiowe kąpiele w adrenalinie i przygodzie, i nie mam Wam dzisiaj zbyt wiele do opowiedzenia, może oprócz krótkiej historii o anginie u psów i granicach siostrzanej miłości. Z tym, że ostrzegam, że wpis zawiera lokowanie labradorów, więc ludzie zaangażowani w politykę nienawiści przeciwko puchatym psom, proszeni są o zamknięcie strony, po co mają się denerwować, to już niech lepiej zadzwonią do Polskiego Związku Transplantologicznego spytać, czy znaleziono już dla nich jakiekolwiek serce.

No dobrze, to ja może o tej anginie u psów – bo musicie wiedzieć, że Święta Bożego Narodzenia to taki czas, kiedy muszę zdecydować, czy wylądować w mieście, w którym mieszka moja siostra, czy po drugiej stronie kraju, gdzie mieszka mój brat. Innymi słowy – muszę podjąć decyzję, które z nich kocham bardziej.

Do brata nie muszę dzwonić, bo mój brat jest psychologiem, a więc powszechnie wiadomo, że czyta ludziom w myślach, a dodatkowo jesteśmy Bliźniakami, co oznacza, że porozumiewamy się telepatycznie. Do siostry dzwonię. A musicie wiedzieć, że moja siostra jest superklawa, to znaczy – co prawda chuda, ale poza tym to dobry człowiek.

Więc ja dzwonię do siostry i pytam, czy w razie czego odbierze mnie z lotniska, a ona mówi, że spoko, chyba, że utknie w pracy, co jest prawdopodobne, bo idą mrozy i już teraz sporo psów ma anginę. Tu chciałam wyjaśnić, że moja siostra jest weterynarzem, a nie, że psychopatą, co uzależnia swoje decyzje życiowe od stanu zdrowia przypadkowych psów. No ale widzicie – to jest właśnie moje życie – większość ludzi dokonuje ważnych życiowych wyborów na podstawie przemyślanych algorytmów decyzyjnych, a u mnie to zależy od stanu migdałków stołecznych labradorów.

giphy-1

Patrzcie, jakie piękne migdałki!

No i my tak rozmawiamy, ustalamy, gadu gadu, co słychać, jak leci, najważniejsze sprawy organizacyjne, typu kogo rodzice kochają bardziej i czyja kolej przyjąć na Wigilii rykoszet pytań o wnuki, a potem już buzi buzi, do usłyszenia, pa.

Chwilę później siostra dzwoni znowu. Bo przypomniała sobie coś, mówi, w kwestii tego odbioru z lotniska. I powiedziała mi, i teraz ja Wam też powiem, bo jakbyście się kiedyś zastanawiali, czy jest coś, co jest w stanie przeciąć żelazne węzły rodzinnego przywiązania, to ja przychodzę Wam powiedzieć, że tak. Że granica siostrzanej miłości istnieje i przebiega przez Modlin.

W sumie najgorsze w tej historii jest nie to, że siostra kocha mnie tylko do 30 kilometrów od centrum miasta. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja byłam kiedyś w Modlinie i jej się wcale nie dziwię.

Oszałamiająca historia, nie? Cieszę się, że znów udało mi się odmienić Wasze życie. A z innych superistotnych spraw, to rozmawiałam dziś z panią ze schroniska dla fok i ona mi powiedziała, że nasza najnowsza foka, foka Jaśmina, ma ospę wietrzną. Wiedzieliście, że foki mogą mieć ospę? Widzicie, ile ja Was dzisiaj uczę, taki tu dzisiaj mamy kącik patologii zwierząt – psy mogą mieć anginę, foki ospę, z czego oczywiście foki mają gorzej, bo za bardzo to nie mają jak się podrapać tymi swoimi płetwami.

No i nie chcę być wyrodną matką, bo jak ja myślę o swoich fokach, to zawsze twierdzę, że są najpiękniejsze na świecie, najmądrzejsze na świecie i na pewno zostaną lekarzem, ale jak tak patrzę na fokę Jaśminę, to mam też wrażenie, że oprócz ospy, to foki mogą też mieć zeza.

15025352_1855866547982503_1527058238487946777_o

A poza tym to radość i celebracja, bo foka Jaśmina jest dokładnie DWUDZIESTĄ adoptowaną przez nas foką, wiwat!!! Mój boże, jak one kiedyś wszystkie przyjdą do nas na Wigilię, to nijak się nie pomieścimy przy stole. A o kolejkach pod prysznic to w ogóle nie chcę myśleć.

Poza tym dziś będę odpowiadać na komentarze z opóźnieniem, bo właśnie jestem w trakcie malowania obrazu pod tytułem “Dwa psy i kot obserwują motyla”.

Życie mnie ostatnio dość stresuje i pewna mądra osoba powiedziała mi, że powinnam spróbować sobie coś namalować, bo to uspokaja, a że ja nie umiem malować, to kupiłam sobie takie obrazki z numerkami dla osób niepełnosprawnych artystycznie i teraz to jest tylko kwestią czasu, aż Luwr zapragnie kupić wszystkie moje obrazy. Tylko trochę się nie słucham tych ludzi od numerków i kolorów, bo to jednak nudne, mój dalmatyńczyk ma kolorowe łaty, bo gdybym była prezydentem świata, to właśnie tak by wyglądały wszystkie dalmatyńczyki.

Życie mnie ostatnio dość stresuje i pewna mądra osoba powiedziała mi, że powinnam spróbować sobie coś namalować, bo to uspokaja, a że ja nie umiem malować, to kupiłam sobie takie obrazki z numerkami dla osób niepełnosprawnych artystycznie i teraz to jest tylko kwestią czasu, aż Luwr zapragnie kupić wszystkie moje obrazy. Tylko trochę się nie słucham tych ludzi od numerków i kolorów, bo to jednak nudne, mój dalmatyńczyk ma kolorowe łaty, bo gdybym była prezydentem świata, to właśnie tak by wyglądały wszystkie dalmatyńczyki.

***

zdjęcie foki Jaśminy otrzymałam i wykorzystuję za zgodą wspaniałej pani ze schroniska dla fok,

M. Robinson.

7 komentarzy

  1. Anna Tess Gołębiowska

    14 listopada 2016 o 19:09

    Jestem córką dwojga lekarzy weterynarii. To dla mnie oczywiste, że stan migdałków labradorów wpływa na frekwencję przy wigilijnym stole 😀

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      14 listopada 2016 o 22:11

      Miejmy nadzieję, że w tym roku wszystkie będą grzecznie nosić szaliki i nikogo przy stole nie zabraknie!

      Odpowiedz
      • Anna Tess Gołębiowska

        15 listopada 2016 o 16:26

        Choćby zabrakło połowy rodziny, to i tak nie zauważymy, bo to pierwsze święta Łatki. Obstawiam, że najpierw zeżre całą zawartość stołu, a potem sam stół i poprawi obrusem na deser.

        Odpowiedz
  2. lavinka

    14 listopada 2016 o 20:34

    Przecież z lotniska jadą autobusy do dworca, a stamtąd bardzo wygodne pociągi do Warszawy. I siostra do niczego niepotrzebna. 🙂

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      14 listopada 2016 o 22:08

      Proszę mnie nie wkręcać, ja to już przerabiałam – w takiej podróży nie ma nic wygodnego i nic godnego Księżniczki Janiny!

      Odpowiedz
  3. Karolina Nowak

    14 listopada 2016 o 23:02

    Rozwalił mnie ten wpis 🙂 Do brata nie muszę dzwonić, bo mój brat jest psychologiem, a więc
    powszechnie wiadomo, że czyta ludziom w myślach, a dodatkowo jesteśmy
    Bliźniakami, co oznacza, że porozumiewamy się telepatycznie.Co u brata? Jakie plany na wigiliję? 🙂

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      15 listopada 2016 o 12:48

      Słabe wi-fi jest, nie mogę się z nim w tej chwili połączyć, bo coś trzeszczy na linii!

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *