Wojtek sprząta, a ja mu pomagam, czyli generalnie prowadził ślepy kulawego. Musicie wiedzieć, że jak musimy sprzątać, a goście mają przyjść natychmiast, to to z reguły zawsze wygląda tak samo, to znaczy, że mój mąż zawsze zaczyna od najważniejszej i najpilniejszej czynności w tej sytuacji, to jest sprząta na pulpicie.
No, tak to u nas wygląda: 30 metrów kwadratowych, a na samym środku makieta Kasprowego Wierchu w skali 1:1 upleciona czule ze świeżowypranych ciuchów, co prawda chwilowo bez niezbędnej infrastruktury, ale jest tylko kwestią czasu, aż będziemy potrzebować kolejki linowej, by odbić parę czystych skarpetek z rąk zakładników naszego lenistwa. Gdzieś tam na horyzoncie miga stado saren, które przyszły poobgryzać korę z naszych nigdy nie podlanych kwiatków, w przedpokoju akurat leży jakiś człowiek, co przyszedł nam spisać liczniki pół roku temu i do dziś nie może znaleźć wyjścia, a z tych puszek po browarach to sama nie do końca wiem, co budujemy, ale najpewniej Wielki Zderzacz Hadronów. Czyli generalnie właśnie dlatego nie mamy dzieci, bo i tak wiemy, że prędzej czy później zabierze nam je sanepid. No, i tak to właśnie u nas wygląda, a po środku tego mój mąż, sprząta na pulpicie.
ZA KAŻDYM RAZEM.
Niemniej dobrze, sprzątamy. Ledwie po krótkiej, dwugodzinnej debacie oksfordzkiej, w czasie której ja przekonywałam mojego męża, że może jednak warto umyć górę szafek w kuchni, a on przekonywał mnie, że to zupełnie bez sensu, to zupełnie tak, jakby myć podeszwy butów. Ja układam rzeczy w salonie, Wojtek w naszym pokoju, po jakimś czasie przychodzi, człowiek-bohater, z dumą oznajmia:
– Pochowałem twoje rzeczy, suszarka i wyrywaczka są w szufladzie.
A ja na to mówię:
– Dobrze, Kitku.
No przyznam, że chwilę mi to zajęło, ale w końcu do mnie dotarło, co powiedział. Wołam Wojtka, przychodzi.
– Ty mówiłeś, że co jest w tej szufladzie?
– Suszarka i wyrywaczka – tłumaczy mi mój mąż gładko, a następnie, by ułatwić mi zrozumienie, dodaje:
…zaraz obok kręcaczki.
A, to jak obok kręcaczki, to spoko.
***
zdjęcie stąd
Krusz.
10 listopada 2016 o 16:06Czy znane są dalsze losy faceta w przedpokoju? 🙂
JaninaDaily
10 listopada 2016 o 19:43Jak go znajdę, to spytam, ale chwilowo nie wiem gdzie jest. Może pod pudełkami od pizzy?
Anna Tess Gołębiowska
14 listopada 2016 o 19:35I miękko, i z pożywnymi resztkami – też bym nie wychodziła!
Obserwator
10 listopada 2016 o 17:22Mnie kiedyś żona postawiła pod ścianą swoją prośbą: “przynieś mi proszę TEN czerwony lakier do paznokci”. Ale Najwyższy Byt czuwał nade mną i podsunął mi sposób na wyjście z twarzą: weź wszystkie buteleczki, nie będziesz 10 razy biegał. To był cud:)
JaninaDaily
10 listopada 2016 o 19:42“Przynieś ten różowy”? (zdjęcie z reddit.com)
https://uploads.disquscdn.com/images/d8bc764ac2fefe2dd5eedb6e6700fa0b585ee7fbce54e4a48c4dce0addc6e64a.jpg
Nullen
12 listopada 2016 o 17:31Nie są ułożone odcieniami, pff
Janina
14 listopada 2016 o 11:42A bo to wiesz, taki element spontaniczności i YOLO!!!
Tores-
10 listopada 2016 o 17:54Jezu… Co Wy macie w szufladach??
JaninaDaily
10 listopada 2016 o 19:41Już tłumaczę: depilator i lokówkę 😉
e-milka
11 listopada 2016 o 19:52Na depilator wpadlam sama, ale na lokowke juz nie. Czy jestem polinteligentem?
Janina
14 listopada 2016 o 11:43Nie no, bez przesady! Ale warto nadrobić pewne braki w elementarnym słownictwie!
Anna Tess Gołębiowska
14 listopada 2016 o 19:31Kubek w kubek moja kawalerka z czasów studiów <3 I też zawsze zaczynałam od sprzątania na pulpicie. Co więcej, jestem zdania, że każdy, kto choć raz odpalił na konferencji laptopa z rozbieranymi fotami na tymże będzie miał taki odruch i to bardzo zdrowe.
JaninaDaily
14 listopada 2016 o 22:09Zawsze na wszelkich konferencjach czekam na Tego Jednego Człowieka. Nigdy się nie zawodzę!
Anna Tess Gołębiowska
15 listopada 2016 o 18:08Od razu dodam, że kiedy na zdjęciach byłam ja, zebrałam gromkie oklaski, ale kiedy mój ówczesny facet, to wybuczeli!