Karawana komedii, epizod #1

Wymyśliłam sobie, że dla wszystkich ludzi pozbawionych fejsbuka, zorganizuję raz w miesiącu wpis podsumowujący wszystko co działo się na janinowej przezabawnej stronie na fejsbuku, na której raz po raz otwieramy nowe beczki śmiechu, bo ta karuzela śmiechu nigdy się nie zatrzymuje. Wszystko postanowiłam zilustrować tym, co jest najlepsze w Internecie, czyli obrazkami zupełnie pozbawionymi sensu. Proszę przywdziać uśmiechy na pycholki i zaczynamy!

cc6aff6f1932fd2634c424e9adbf7a5b

Siedzimy sobie z Wojtusiem na kanapie, bo mieliśmy iść pobiegać, ale na szczęście w porę przypomnieliśmy sobie, że to wymaga wysiłku. Pijemy browary. To znaczy – planowaliśmy zjeść organiczny budyń z tapioki na mleku kokosowym z łyżką jagód goji, ale okazało się, że nie mamy w domu tapioki, mleka kokosowego, ani jagód goji, za to browar akurat był. Opowiadam Wojtkowi, co mi się śniło poprzedniej nocy:

– Śniło mi się, że zdjęłam obrączkę i pod spodem miałam okropną ranę – opowiadam – i ona się wcale nie chciała się goić, i wdało się zakażenie, i gangrena, i musieli mi uciąć ten palec, i lekarz powiedział, że już nigdy w życiu nie wolno mi nosić obrączki na żadnym z palców. Jak myślisz, co ten sen może znaczyć?
– Musisz się częściej myć.

OK, o tym nie pomyślałam.

***

giphy (3)

***

Święta to trudny czas w mojej pedagogicznej karierze, bo studenci stają się arbitrami świątecznej elegancji, a powiem Wam, że to szalenie trudne wymagać czegoś od człowieka ubranego w sweter z bałwanem albo czapkę z choinką na czubku. Na przykład dzisiaj przychodzi taki, 20 minut po czasie, wdzięcznie podkreślający swoją naturalną urodę swetrem z uśmiechniętym reniferem i pal licho, że ten renifer był uśmiechnięty, on jeszcze na dodatek miał bombki na rogach!!! No ale dobra, próbuję siły swojego pedagogicznego autorytetu w tym nierównym starciu z rozkosznie wydzierganym zwierzątkiem świątecznym, które to zwierzątko – przypominam – miało bombki na rogach!!!

– Tom, why do you do this to me? – pytam – for the last two years you have never come to my class on time

A on mi na to:
– Always late but worth the wait.

 ***

Witam Was przy sobocie. Dziś jak zwykle przychodzę do Was z ważnymi wskazówkami, jak przetrwać w tym bezlitosnym sztormie naszej codzienności. Otóż: pamiętaj, że wino doskonale nadaje się do gotowania, ale nie należy po nim wycinać ciastek.

12240242_1703139883255171_5141427934094026077_o (1)

***

 Jeśli chodzi o poczucie humoru, to lubię myśleć, że jestem sędzią surowym, ale sprawiedliwym. Mój wyrafinowany zmysł estetyczny sprawia, że każdy żart poddaję zaawansowanej obróbce intelektualnej i szczegółowej ocenie w przynajmniej trzynastu kategoriach. Jak mi mój szef kazał kiedyś iść na spotkanie z profesorem Huismannem, to trzy dni się śmiałam. Jak student kiedyś walnął twarzą w szklane drzwi jak rasowy gołąb, to do dziś mam miednicę pod biurkiem na swoje potoki łez. No, nie jest łatwo mnie rozbawić, ja doceniam tylko kunszt precyzyjny, żart wyrafinowany, dowcip wielowarstwowy jak dobrze rozwałkowane ciasto francuskie. A teraz słuchajcie tego:

– Jak się rozmnażają jeże?
– Ostrożnie.

***

anigif_enhanced-buzz-8979-1387487640-9

***

Bardzo chciałam coś dla Was napisać, ale nie bardzo mam czas, bo ostatnio zostałam zmuszona do pracowania naprawdę, czyli trochę koszmar. Wiecie kto jeszcze musi pracować naprawdę? Matki. Tak jest, ludzie-matki i ich nieustająca praca nad dobrobytem swoich pociech, wyrównywanie im niebezpiecznych krawężników rzeczywistości, wykładanie im życia poduszkami. Na przykład rozmawiam z moją mamą, człowiek-matka, człowiek-księgowa.

– No i kupiłam sobie taki świetny stanik – tłumaczę jej – że spokojnie mogłabym w nim zostać gwiazdą porno
– Tylko nie zapomnij odprowadzać składek do ZUS.

Dobrze, Mamo.

***

uBIwpVb

***

Dzwonię do Wojtka.

– Wojtuś, może być tak, że upiekłam ci wspaniały biszkopt do tortu urodzinowego, na 12 jajach od szczęśliwych kur, i może być tak, że dodałam do niego przez przypadek dwie szklanki soli
– No to nie szkodzi przecież – mówi mój doskonale wyrozumiały mąż – zrób tort bez biszkoptu.

Czekam na przepisy w komentarzach.

***

– Wojtek, słuchaj, bo tu na opakowaniu jest napisane, że jak mam odrosty, to muszę najpierw nałożyć farbę na odrosty, a po dwudziestu minutach na całość włosów, no i ja wiem, że mam odrosty, ale z drugiej strony ta farba tak mi się wypłukała, że już jakby ich w ogóle nie widać, więc teraz nie wiem czy powinnam nałożyć tę farbę najpierw przy skórze głowy, a potem na całość, czy od razu na całość włosów, tak jakbym nie miała odrostów?
– Wiesz, czasem gdy coś do mnie mówisz, to ja teoretycznie rozumiem słowa, ale tak naprawdę to w mojej głowie słyszę tylko jeden głośny krzyk.

***

…chyba rozpaczy, bo to już koniec naszych epizodów na dziś. A teraz podaję numer na pogotowie dla wszystkich tych, którzy muszę sobie poprzyszywać boki, bo im się zerwały ze śmiechu: 112. A tymczasem nasza karawana komedii jedzie dalej:

giphy (4)

3 komentarze

  1. krako_wianka

    10 grudnia 2015 o 18:02

    Boska Janino! Czytuję Cię regularnie, więc i numer 112 mam zapisany w pamięci mojego telefonu oraz nawet w pamięci własnej, co jest swego rodzaju wyczynem bo jestem do cna humanistką, a te, jak powszechnie wiadomo, mają dyskalkulię w genach 😉 Czekam zatem na jakieś odszkodowanie za te pozrywane boczki. Może być w jeżach bo gołębi w Krakowie mamy pod dostatkiem 🙂

    Odpowiedz
    • Janina

      10 grudnia 2015 o 18:14

      W ramach odszkodowanie mogę zaoferować kapkejka z kapkejk korner, ale tylko jeśli ja będę mogła sobie kupić dwa!
      babeczka

      Odpowiedz
  2. Karawana komedii, epizod #2 | Janina Daily

    15 stycznia 2016 o 19:49

    […] kontynuujemy naszą długoletnią tradycję Karawany Komedii, czyli wszystkiego, co najlepsze w Internecie i w moim janinowym świecie. Muszę Was przestrzec, […]

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *