Chciałabym zawsze być dla świata taka, jaka jestem, gdy głaszczę kocie łapki. Przyglądam się wtedy sobie – mam w sobie tylko tę czułość, żadnych złych emocji. Ale nie zawsze tak jest, (zbyt) często drażni mnie ktoś, kto stoi zbyt blisko mnie w kolejce, kopie mi krzesło w pociągu, no i to, że nawet nie mam odwagi, by zwrócić im uwagę. A przecież wolę siebie z tych chwil z kocią sierścią – w sercu, pod palcami – i innych, gdy odnajduję w sobie właśnie tę łagodność, wydestylowaną z wszystkich negatywnych uczuć. Jest jeszcze jeden moment, gdy tego doświadczam – kiedy jestem z Wami.
Nie potrafię spamiętać listy zakupów, którą stworzyłam kilka minut wcześniej i kiedyś w drodze ze sklepu do domu, na dystansie kilkunastu metrów zgubiłam trzy bułki, bo zapomniałam, że trzymam je w ręce, niemniej doskonale pamiętam – twarze, które co roku przewijają się przez wspólne spotkania, nazwiska które stale widzę w komentarzach, zdarzenia miękkie niczym uszka labradora; wspólne śpiewanie tekstu książki na melodię „Rzeki marzeń”, zastępy koszyków z kabanosów i gdy nieśliśmy flagę-rzekę na paradzie równości, tańcząc przy tym poloneza.
Mam specjalną szufladę na wszystkie mikromiłości, które od Was dostaję i mam taką samą w sercu; na pluszowe eklery, dziergane gołębie, nieporadne foki malowane małą rączką. Do dziś uśmiecha mnie myśl o małym Leonie, który zaczął się rodzić podczas spotkania autorskiego, Julku dla którego zebraliśmy niegdyś wiele litrów krwi (jest już po przeszczepie i wspaniale rośnie) i kruszy każda informacja o kimś, kto przestał się pojawiać w komentarzach, został już tylko w pamięci.
A najbardziej lubię te momenty, kiedy sprawiacie, że śmieję się tak głośno i tak szczerze, że mam wrażenie, że już nigdy nie przestanę się śmiać. Gdy wjeżdżacie na spotkanie autorskie na rowerze w rytm muzyki z „Ojca Mateusza” albo ostatnio – organizujecie dziecko w stroju ludowym, które wręcza mi kwiaty. Gdy okazuje się, że zupełnie jak ja wiecie, że świat może stać się naszym placem zabaw, nie zawsze na serio. To tak, jak w tym wspomnieniu miniczłowieka, który stał ze mną w pokoju, wyszedł z niego na 5 minut, wrócił i oznajmił:
– Pamiętasz tę chwilę, gdy już kiedyś tu byliśmy? To było niezwykłe.
Takie są te momenty – bezpieczne, jak pobyt w znajomym już pokoju, ale za każdym razem na powrót niezwykłe.I za to bardzo dziękuję, i za to jestem – tak po prostu, tak po ludzku – wdzięczna.
To wszystko na dziś, niemniej jeśli ktoś chce zapełnić moją szufladkę na mikromiłości swoją obecnością, to uprzejmie przypominam, że trwa #czytJanka, czyli trasa autorska w ośmiu miastach Polski. Bilet kosztuje symboliczną dyszkę + VAT, a tę kwotę w całości przekazujemy na rzecz Kampanii Przeciw Homofobii.
Szczegóły miejsc, dat i bilety tu: