– Tłusty czwartek! – krzyknęłam triumfalnie zaraz po przebudzeniu, a potem – napędzana adrenaliną mojego ulubionego dnia roku – wyskoczyłam z łóżka jak ta hop hop sprężyna i potem jak ta sprężyna hop hop, wskoczyłam pod prysznic, hop hop, włos przyczesać, po czym pognałam do polskiego sklepu, żeby zdążyć po pączki jeszcze przed robotą, i ja tak biegłam, ja tak biegłam, że ja nigdy w życiu tak szybko nie biegłam, ja z taką prędkością biegłam, że tylko dwa razy wyprzedził mnie jakiś miły człowiek na wózku inwalidzkim.
I co roku jest to samo – ja parkuję swoją taczkę przed polskim sklepem, ładuję ją w całości pączkami, potem jadę z nią do roboty, a tam to już tłumaczę swojemu szefowi, że nie za bardzo mogę dziś pracować, no bo dziś w moim kraju ojczystym jest bardzo ważne święto narodowe i on się na to totalnie łapie i mówi, że tak, tak, oczywiście, on to szanuje, on nie będzie mi przeszkadzał w świętowaniu tych ważnych narodowych momentów, a potem idzie do biura i pisze mi, że sprawdził w internecie i to święto narodowe to nie do końca jest takie, jak mu się wydawało, choć ja tam akurat uważam, że jego obiekcje to nie są za bardzo sprawiedliwe, no bo w moim sercu tłusty czwartek naprawdę jest uroczystością ważną i podniosłą, ja co roku przeżywam rozczarowanie, że nikt na cześć tego święta nie urządza parady albo przynajmniej konkursu na najpiękniejszą piosenkę o lukrze.
No więc ja dzisiaj to jestem jak ta podekscytowana sprężyna, ja wpadam do tego polskiego sklepu, patrzę… pusto. Znaczy no dobrze, gdzieś tam w kącie widzę parę miłych moim oczętom puchatych pączusiów, ale z reguły to tu jakby więcej jest celebracyjnego splendoru, z reguły to oni w tym sklepie dodatkowe półki pod pączki podstawiają z okazji tłustego czwartku, wspaniałą pączkową rzeźbę tworzą, a najpiękniejszego pączkowego delikwenta na sam czubek tej węglowodanowej piramidy wsadzają i jeszcze w nań wbijają polską flagę. A dziś – pusto. Pusto. Mój boże, ja tam stoję i jestem najbardziej rozczarowanym człowiekiem świata.
Idę do menadżera. Ja przepraszam, ja jestem oburzonym klientem, to znaczy ja wszystko rozumiem, no ale dokąd zmierza ten świat jeśli zaczniemy ignorować najważniejsze święta państwowe!?!?!?!?!? I ja idę do tej miłej pani, i ja jej mówię, że nie po to pradziadkowie nasi oprawcom z gardła niepodległość wyszarpali, żebyśmy teraz setki lat wspaniałej historii wyrzucali do kosza własnej ignorancji, “naród, który traci pamięć, traci sumienie“, jak to mówił Herbert, i proszę pani, gdzie są moje pączki!?
A pani na to mówi, że ona mnie bardzo przeprasza, ale ten tłusty czwartek to jest w przyszłym tygodniu.
No nic, w sumie nie szkodzi, proszę pani, ja wszystko rozumiem, tylko bardzo proszę odsunąć ode mnie te pączki, bo ten lukier to się zaraz rozpuści w łzach mojej rozpaczy.
Choć jak sobie tak teraz myślę o tym kalendarzowym przesunięciu, to może to i najwyższy czas, żebym zaczęła się przyzwyczajać do tego, że wyprzedzam swoją epokę. Tyle dobrego, że jeszcze zdążymy wprowadzić poprawki do podręczników przed reformą edukacji. Bo wiecie jak to się dzieci uczy tej formułki o Koperniku, że wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię, polskie wydało go plemię? Mam nową wersję, o Janinie:
Przyśpieszyła kalendarz, bo chciała pączki
Polskie nosiły ją rączki.
***
A dobra tam, nie szkodzi. W końcu u mnie tłusty czwartek to dzień, jak co dzień.
Nebthtet
16 lutego 2017 o 16:06Mając powyższe na uwadze (buuuu ominą mnie darmowe pączusie w robocie, bo za tydzień mam urlop ;() dziś dokonałam zakupu pączka. Jest trochę plackaty i dość zmaltretowany, ale MÓJ. I zaraz dokonam rytualnej konsumpcji 🙂
JaninaDaily
16 lutego 2017 o 22:30Brawo, tak trzeba żyć!!!
Emilia Mańk
16 lutego 2017 o 19:29Janina, nie strasz! Już myślałam, że nie zjadłam pączka w tłusty czwartek :<
JaninaDaily
16 lutego 2017 o 22:29Ja tak samo miałam w tym sklepie, ja byłam najbardziej skonfundowanym człowiekiem na świecie, ja już ich w myślach totalnie wyszydziłam, że nawet nie potrafią w kalendarz spojrzeć i im się daty pomyliły!!!
Anna Tess Gołębiowska
16 lutego 2017 o 22:55Dziś mieliśmy wielkie smażenie bezglutenowych pączków 🙂 No dobra, Adam smażył, ja żarłam. Pasuje nam ten kalendarz 🙂
JaninaDaily
18 lutego 2017 o 08:51A z czego się robi bezglutenowe pączki?
Joanna Bielicka
19 lutego 2017 o 14:33Z rozpaczy…
Anna Tess Gołębiowska
19 lutego 2017 o 19:23Z tego samego co zwykłe minus gluten, który nie ma smaku…
hopsiup
17 lutego 2017 o 02:12Powinnaś Janino zakrzyknąć za Homerem : D’OOOOOOH!
Masz na (hehe) osłodę! : https://www.youtube.com/watch?v=LsdWiybYpRY
JaninaDaily
18 lutego 2017 o 08:50Totalnie! Homer moim bohaterem! Jaki człowiek, taki idol!
see
17 lutego 2017 o 22:05To właściwie jest cudowna historia bo zawsze możesz miec 2 tłuste czwartki! Najgorzej to ja miałam w zeszłym roku, bo w piątek, już nie tłusty, miałam wyznaczony termin w szpitalu, dziecko moje małe miało się urodzić przez operację. Więc dzień wcześniej tylko lekkie posiłki, najpóźniej do 18. Zjadłam tylko 3 pączki, no dramat. Ostatecznie warto było i myślę sobie za ja poczekam, ja sobie te zaległe pączki za kilka lat z talerza mini człowieka ścigane 🙂
JaninaDaily
18 lutego 2017 o 08:50Tylko trzy pączki?!?! Czyli to jednak prawda, co piszą, że poród bywa traumą!!!
see
18 lutego 2017 o 13:59Nieee, można z tym żyć. Później też jest spoko, kupujesz dziecku ciasteczka, takie herbatnik pod spodem, czekoladowy miś z nadzieniem na wierzchu. Oczywiście cały dzień zajadasz coś innego bo to jednak dla dziecka i on tak je lubi…. wieczorem otwierasz paczkę i zostawiasz na blacie w kuchni. Za każdy nocny spacer do pokoju młodzieży nagradzasz się ciastkiem. I to jest właściwie najlepiej bo tak czy siak noc jest na plus, albo wstajesz wyspana albo najedzona 🙂
JaninaDaily
19 lutego 2017 o 20:25Jak to nie jest genialny life hack, to nie wiem, co nim jest!
Asia Szar
19 lutego 2017 o 21:13Janina! Miałam tak samo!
Cały tydzień… no dobra nie cały, bo do czwartku, żyłam przeświadczeniem, że oto najpiękniejszy tydzień w roku. Najpierw walentynki, a jak walentynki to wiadomo- jedzenie, potem tłusty czwartek. Siłą rzeczy można sobie pozwolić na cały tydzień dyspensy, no bo większa jego część to święta wagi (dobre słowo) państwowej.
A w czwartek okazało się, że to nie ten czwartek ;(
Nie pozostało mi nic innego jak rozszerzyć (dobre słowo) dyspensę na kolejny tydzień.
JaninaDaily
20 lutego 2017 o 15:59No, no, dokładnie! Ja myślę, że ta bliskość walentynek nas tak zmyliła, no bo jednak walentynki to człowiek myśli: miłość, a jak myśli: miłość, to myśli też: pączek!