Polędwica sopocka małżeństwa i człowiek-rozgwiazda

Uważam, że w małżeństwie najważniejsze jest to, by być mięsem w głównym daniu swojego związku, a nie ziemniakiem, którego zawsze można zostawić. Jak ja. Ja w swoim małżeństwie jestem cielęciną z najlepszych okazów ras mlecznych, idealnie wysmażonym stekiem z polędwicy wołowej, schabowym panierowanym we francuskiej bagietce suszonej na alpejskim słońcu.

giphy (10)To wszystko dlatego, że bez problemu opanowałam zawiłe procedury małżeńskiego życia, stosunkowo szybko pojęłam, że małżeństwo to sztuka krótkich komunikatów:
“Tak”
“Nie”
“Nie, nie widziałam twojej koszulki z dinozaurem”.

Oczywiście to nie jest tak, że małżeńskie życie to zawsze tylko plusz, wata cukrowa i rozrywka jak przerwa reklamowa na Polsacie. W każdym małżeństwie zdarzają się też sytuacje kryzysowe, ten moment kiedy się ze sobą nie zgadzacie, a musicie wiedzieć, że gdy w małżeństwie pojawi się kość niezgody, nieważne czy jest to kruchy obojczyk kurczaka z osteoporozą czy tytanowy piszczel ssaka z rzędu parzystokopytnych, poradzić sobie z nią można w jeden i ten sam sposób, i to nie, że mąż mówi: “jakaś dziwna ta zupa”, a ty: “życie mi, gnoju, zmarnowałeś”.

Wszelkie różnice zdań w małżeństwie należy rozsądzać uważnie i ostrożnie, na wzór najlepszych debat oksfordzkich, powoli ważyć słowa, argumenty rzeźbić z gliny klasycznych tekstów kultury i archetypicznych znaczeń, szlifować je następnie piaskiem własnych krytycznych osądów. To na przykład tak, jak u nas ostatnio, kiedy to przytrafiła nam się różnica zdań, to znaczy kiedy to Wojtek mi mówi, że on tak sobie rozmyśla, taki pomysł ma, taką myśl, że może byśmy wrócili do Polski, a ja mu na to mówię, że chyba go pojebało.

No to dzień jak co dzień, leżę na kanapie, mercedes wśród żon, labrador życia domowego, polędwica sopocka małżeństwa, i oglądam “Rozmowy w Toku”, z Wojtkiem oglądam. I w tych “Rozmowach”, to jest akurat taki pan, który opowiada, że szuka dziewczyny i bardzo jest samotny, dokładniej rzecz ujmując to opowiada, że bardzo chciałby kąpać dziewczynę w płatkach róż, z tym, że na razie to nie ma ani dziewczyny, ani łazienki.

13235544_1774720502763775_7003382651297794553_o

Serio, tak było, polecam serdecznie, bo ten program to wspaniała intelektualna przygoda. Pan opowiada o kawalerskich czasach, a Wojtek ogląda i wzdycha. Ogląda i wzdycha. Jak na mój gust to wzdycha trochę za bardzo, zwłaszcza jak na człowieka życiowo spełnionego, któremu udało się wejść w posiadanie zarówno żony, jak i łazienki.

Co zrobić, gdy okazuje się, że twój mąż wzdycha nostalgicznie na myśl o kawalerskich czasach? Problem postanowiłam rozwiązać przy pomocy najskuteczniejszej, obok heurystyki i fenomenologii, metody dochodzenia do prawdy, to jest metody ‘na typowego Sebę’, co znaczy mniej więcej tyle, że spytałam Wojtka czy ma jakiś problem? A Wojtek mi na to powiedział, że w sumie to ma, trochę ma, od jakiegoś czasu ma i dotychczas starał się nie zwracać na to uwagi, ale ostatnio jest mu coraz ciężej, otóż – oświadczył mi mój mąż – czasem miewamy trochę kłopotów w łóżku.

No dobra, nie powiem, że byłam zaskoczona, Mama mnie już dawno ostrzegała. Mama mnie ostrzegała wtedy, kiedy to przyjechałam na chwilę do domu i spotkałyśmy się pewnego ranka w kuchni, i Mama wskazała na moją piżamę, i spytała czy to jest moja piżama, a to była moja piżama, dokładniej rzecz ujmując, to była jedna z moich ulubionych piżam, która na górze cała była w koty, a na dole – w pingwiny, co jest super, bo w prawdziwym życiu to koty wcale nie występują tam, gdzie pingwiny. Więc ja powiedziałam Mamie, że tak, to jest moja piżama i nawet nie zdążyłam jej wyjaśnić, że te koty, te pingwiny, koty nie żyją tam, gdzie pingwiny, bo Mama już jęknęła niczym ranne zwierzę, opadła na krzesło i ostatkiem sił wyszeptała: mój boże, ja nigdy nie będę mieć wnuków.

Więc o te koty mu chodzi? O pingwiny? O nierzetelność geograficzno-zoologiczną? To tylko piżamowa licentia poetica, o co ci chodzi, człowieku???

– Chodzi mi o to… – tłumaczy mi powoli Wojtek i widać, że jest to sprawa szalenie dla niego trudna – … że jak mieszkałem sam, to mogłem sobie codziennie spać jak rozgwiazda, a teraz to mi żona w łóżku przeszkadza.

13255973_1774714999430992_1179247608761118096_n

Zdjęcie mojego męża z kawalerskich czasów

17 komentarzy

  1. Katarzyna Kiraga-Motoszko

    3 czerwca 2016 o 11:21

    Na żem padła 😀 ROZGWIAZDA !!! Buchachachachacha 😀

    Odpowiedz
  2. ja

    6 czerwca 2016 o 08:38

    Wokół tej (tego?) rozgwiazdy całkiem sporo wolnych muszelek.

    Odpowiedz
    • ja 2.0 (bo zapomniałem hasła)

      27 marca 2017 o 20:16

      Testing, testing.
      Czyżby w końcu działało?

      Odpowiedz
  3. PannaNieDoWydania

    7 czerwca 2016 o 10:44

    No wiadomo! My z K. po pol roku względnie się tolerujemy w łóżko po prostu śpiąc.
    No bo:
    a. przed wspólnym mieszkaniem – łózka za male i kołdry za male
    b. K. jest kaloryferem przenośnym
    c. ja nie nalezę do oziębłych również
    Teraz loze prawie w rozmiarze King Size, kołderka także.
    A moja senna podświadomość spycha mnie w centrum i choćbym nie wiem jak sie starała i tak śpię na środku (),
    A K. pozostaje powtarzać, leżąc na skrawku łózka: “Kochasz ja, kochasz ja…”

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      7 czerwca 2016 o 15:20

      To prawda, zgłosiło się do mnie więcej kobiet, których mężczyźni obarczają winą za kradzież przestrzeni, na przykład mąż mojej czytelniczki Agi <3 to podobno ciągle balansuje na krawędzi, nie tylko łóżka, ale i życia. I ta krawędź łóżka i życia, to brzmi totalnie jak mój mąż, może oni mają jakiś klub? Klub Mężczyzn "Na Krawędzi" i ludzie myślą, że to jacyś amatorzy wędrówek wysokogórskich, wspinaczek, fiu fiu – mówią – cóż to za męscy mężczyźni! A to tylko grupa wsparcia dla mężów, którzy ostatniej nocy znowu przegrali bitwę o skrawek kołdry i minimum godności osobistej.

      Odpowiedz
      • Paulina Nóżka

        14 listopada 2017 o 00:36

        Tak sobie czytam po kolei wszystkie wpisy i właśnie trafiłam na ten komentarz i o mój Boże… odkryłam, że jestem “mężczyzną na krawędzi”. Otóż w mym związku to ja prawie codziennie walczę o skrawek kołdry 2×2,20m i przysługuje mi 1/4 łóżka. Jak to kobieta jestem jednak na tyle sprytna, że zawsze wywalczę to miejsce pod ścianą i przynajmniej śpię na łóżku, choć wgnieciona w ścianę to bezpieczna, że nie spadnę. Mój mąż oczywiście uważa, że pod ścianą śpi się fajniej, więc regularnie usiłuje mnie namówić na zamianę stron. Próbowałam tak spać, ale trwało to godzinę, bo małżonek się obudził i stwierdził, że woli 3/4 łóżka “z brzegu” niż 1/2 pod ścianą… Bardzo często jest tak, że mąż pracuje w nocy i mam całe łóżko dla siebie, ale wtedy już w ogóle nie mogę zasnąć i czytam o intelektualnych przygodach Janiny :* Czy to oznacza, że jestem uzależniona od tej łóżkowej adrenaliny? Czy w takim razie przymkną oko na mą płeć i przyjmą mnie do Klubu Mężczyzn “Na Krawędzi”?

        Odpowiedz
        • JaninaDaily

          15 listopada 2017 o 22:05

          Ja przepraszam, ale zamiana stron w łóżku to brzmi jak totalne YOLO! My kiedyś próbowaliśmy i wytrzymaliśmy 10 minut, bo to jednak było nie na nasze nerwy

          Odpowiedz
  4. Grazyna Talebe

    11 czerwca 2016 o 21:51

    A jak jest conajmniej jedno dziecko, to ono spi jak rozgwiazda (doslownie) a rodzice na brzegach jak embriony. Ja zawsze mowilam, ze dzieciaki na rozgwiazde spia i nas 😀

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      12 czerwca 2016 o 10:01

      Rozgwiazda i dwa embriony, to dopiero rodzina-splendor! 😀

      Odpowiedz
  5. Obserwator

    28 czerwca 2016 o 12:03

    Moja żona też śpi bardzo wybuchowo i po tych nastu latach wspólnego małżeńskiego leżakowania dość regularnie jest godzony w jestestwo a to kolankiem, a to łokciem… Córka niestety odziedziczyła ten syndrom po mamusi…

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      28 czerwca 2016 o 21:08

      Może spróbuj na rozgwiazdę? Ta technika powinna Cię trochę ochronić, bo jak człowiek płaski, to trudniej w niego trafić.

      Odpowiedz
      • Obserwator

        29 czerwca 2016 o 07:25

        Nie da rady. Przy moich 106 kg jestem raczej dość kwadratowy w obejściu…

        Odpowiedz
    • Anna Tess Gołębiowska

      9 sierpnia 2016 o 20:40

      Mój prawie-już-mąż dzielnie pogodził się z tym, że nawet kiedy ja dostanę dwie kołdry, a on trzecią, to i tak obudzi się w środku nocy, szczękając zębami. I spoglądając na wyjątkowo grubego naleśnika, który właśnie próbuje zaiwanić mu awaryjny kocyk.

      Odpowiedz
      • JaninaDaily

        9 sierpnia 2016 o 20:56

        No ale hej, naleśniki nie mogą być chude, chude naleśniki to takie wywłoki. Jak naleśnik gruby i napchany, to wiadomo, że dużo nadzienia, wiadomo że dobrobyt!

        Odpowiedz
  6. mph

    12 lipca 2016 o 09:56

    Dzieci śpią “na rozgwiazdę” niezależnie od płci 😉
    – Ciocia, chodź spać z nami.
    Odmowa w ich słowniku “pożycia łóżkowego” nie istnieje. Jeszcze się w ciebie wczepią jak pijawki, żebyś nie uciekła. No to leżysz na tym skraju. Szkraby rozpierzchnięte, a ty niczym listewka (z tą różnicą, że przytwierdzonego kawałka drewna trudniej się pozbyć, a skopanie powoduje siniaki u kopiącego, nie kopanego), “schudnięta” do możliwego minimum, bez ruchu i na bezdechu. Z obawą, że jak zaśniesz i wyłączy ci się świadome “zapieranie się”, to wylądujesz poza powierzchnią łóżka. Czekasz zatem cierpliwie, a jak tylko rozgwiazdy zasną, pozbywszy się uprzednio wszelkich wczepionych w ciebie kończyn (coś jak gra w bierki, poziom ostrożności “level master”), przenosisz się na drugie łóżko. Rankiem pada pytanie:
    – A kiedy ty się przeniosłaś i dlaczego?
    – Jak zasnęliście. Bo wiecie, łóżko aż takie szerokie nie jest, za małe na tyle osób i żeby Wam (podkreślam, Wam, odpowiedni dobór słów kluczem do sukcesu) było wygodniej. W tym momencie zawieszasz głos i z napięciem oczekujesz na reakcję. Powietrze wypełnia twoje napięcie i ichnia konsternacja, zaraz nastąpi zderzenie. Po chwili pada krótkie, acz treściwe:
    – Aha.
    Wskaźniki poziomu satysfakcji z twojej odpowiedzi powędrowały w górę. Ulga niczym po opróżnieniu pełnego pęcherza, który to już niecierpliwił się od co najmniej godziny.
    A Małż zawsze się może przenieść na kanapę czy coś ;> Tylko obawiam się o reakcję Pani Mamy. W takiej sytuacji to te koty i pingwiny jawiłyby się może nie jako afrodyzjak, ale kwestie wnucze na pewno byłyby mniej zagrożone ;> Btw, dzięki Rysiowej tu trafiłam (Mamie w sensie, tej od denerwującej Krystyny). Jak się okazuje, za nią można iść w ciemno 😉 Pozdrawiam.

    Odpowiedz
    • Janina

      12 lipca 2016 o 19:21

      A czy skoro dzieci małe, to takie małe rozgwiazdy łatwiej przesunąć?

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *