Zakład Janiny: jak zostać bobrem uczelnianej rzeczywistości?

Przychodzi dziś do mnie mój kolega i pyta, czy miałam już dzisiaj jakieś zajęcia, a ja mówię, że jeszcze nie, mam dopiero za dwie godziny, czyli czas w sam raz na to, żeby nadmuchać sobie dmuchany basen na moje łzy, kiedy to spytam moich studentów, co pamiętają z zeszłego roku. I pytam go jeszcze czemu pyta, a on mówi, że to dlatego, że na korytarzu leży trójka naszych studentów i śpią snem kamiennym, wiec pomyślał sobie, że może już po prostu próbowałam im wyjaśnić o co chodzi w analizie wariancji dla regresji wielorakiej, tak jak jemu ostatnio, ale to było szalenie niesprawiedliwe z jego strony, bo ja w tym roku wprowadziłam nową, superskuteczną metodę przeciwdziałania studenckiemu spaniu na zajęciach i to metodę znacznie skuteczniejszą niż wszystkie dotychczasowe, takie jak na przykład organizowanie interesujących zajęć czy posiadanie entuzjazmu. A mianowicie: zaczęłam włączać komputer w sali na maksymalnych głośnikach.

Wszystkie zasady warunkowania klasycznego wskazują na to, że już niedługo na dźwięk uruchamiania się Windowsa wszyscy moi studenci będą reagować atakiem paniki, ale w gruncie rzeczy nie jest to aż tak bardzo nieuzasadniona reakcja. Tak czy siak, skoro już mój kolega pofatygował się do mojego biurka, to spytał czy mam chwilę, żeby porozmawiać, a ja powiedziałam, że mam, choć niechętnie, bo akurat byłam dość zajęta przeglądaniem najnowszych doniesień ze świata, choć w tamtym momencie akurat był to świat jeży.

jeż

No dobrze, tak po prawdzie, to nie byłam aż tak smutna o tego jeża, a to dlatego, że oglądałam ten film już na tyle długo, by zorientować się, że ten jeż to idzie, idzie, ale nigdy nigdzie nie dochodzi, co było dość rozczarowujące. Za to okazało się, że mój kolega przyszedł udzielić mi rady, co samo w sobie nie było aż takie dziwne, bo z jakiegoś powodu moi znajomi z pracy często myślą, że potrzebuję jakiegoś wsparcia życiowego i może być tak, że jeże w przebraniu baletnicy temu poczuciu nie pomagają, niemniej szalenie dziwne było to, że ów kolega był czwartą tego dnia osobą, która przekazała mi dwie informacje w jednym zdaniu, w dokładnie takiej samej konfiguracji. Powiedział mianowicie:

Że wkrótce nasz wydział ogłosi nabór na nowe stanowisko dla świeżego doktoranta (informacja 1), więc muszę zacząć być miła dla mojego szefa (informacja 2).

Dziwne. Gdybym chciała się trochę głębiej zastanowić nad fenomenem tej konfiguracji, to pewnie i doszłabym do jakiegoś wniosku, ale w tej kwestii postanowiłam zastosować technikę jeża i nigdzie nie dochodzić, zwłaszcza, że zupełnie nie miałam na to czasu, bo oto miałam ciężki orzech do zgryzienia i to jeszcze orzech, którego tak naprawdę nie można było zjeść, a to zupełnie najgorzej. Trochę tragedia antyczna powiem Wam, bo z jednej strony jestem całkowicie świadoma swojej oszałamiającej kariery naukowej, w czasie której wgryzam się w belki największych naukowych zagadek ludzkości jak najwytrwalszy z bobrów, jednakowoż czasem to jednak mam poczucie, że jednak jestem stworzona w życiu do większych celów niż praca naukowa, na przykład ostatnio – do robienia trójwymiarowych ciasteczek tematycznych.

902674_10201366906360586_2066678081_o copy

1529764_10201366905840573_590021997_o copy

W celu rozwiązania problemu filozoficznego związanego z informacją 1 i informacją 2, postanowiłam wzorować się na najlepszych, a dokładniej rzecz ujmując skorzystać z osiągnięć intelektualnych kolegi Pascala i za jego przykładem stworzyć Zakład Janiny. Zakład który był dla mnie w ogóle niesatysfakcjonujący, bo jasno wynikało z niego, że nieważne czy zdecyduję się zostać życiowym bobrem czy nie zostać, i tak najbardziej opłaca mi się być miłą dla mojego szefa.

Życie, czemu Ty mnie tak doświadczasz?!

Muszę Wam powiedzieć, że mój kolega z biurka obok bardzo się przejął tym nagłym posmutnieniem moim i okazał się być szalenie wspierający, to znaczy, że powiedział, że przecież dzisiaj zebranie instytutu, to mogę zacząć być miła od zaraz, muszę po prostu spróbować pomyśleć zanim cokolwiek na tym zebraniu powiem, ale potem zastanowił się chwilę i stwierdził, że najlepiej będzie, jak po prostu nic nie będę mówić.

No to poszliśmy. Ahoj, życiowe wyzwania!

Na początku to jeszcze nie było tak źle, świat mi sprzyjał, bo co prawda mój szef zaczął zebranie od informacji, że nową decyzją unwiersytetu jest to, byśmy nie obciążali studentów za bardzo nauką, bo to „hamuje ich rozwój osobowości”, po informacji której zresztą jakby z przyzwyczajenia zrobił pauzę, czekając na mój komentarz, ale nic takiego się nie wydarzyło. Nie że nie miałam komentarza – tak mu też powiedziałam, gdy spytał, czy dobrze się czuję – raczej po prostu chwilę wcześniej padłam ofiarą przestępstwa i wciąż pozostawałam w stanie straumatyzowania. Tak jest, ofiarą przestępstwa! I to przestępstwa najgorszego sortu – przeciwko mieniu, albowiem chwilę wcześniej odkryłam, że ktoś mi ukradł zszywacz. A potem opowiedziałam wszystkim tę wstrząsającą historię o nieznanych sprawcach, niezrozumiałych motywach i pustym miejscu po zszywaczu na moim biurku, a potem jeszcze dodałam, że mogę być teraz trochę nieobecna, bo wszystkie najnowsze doniesienia wiktymologii wskazują na to, że jako ofiara przestępstwa mogę tkwić w szoku pourazowym jeszcze przez wiele miesięcy, a mój szef powiedział, że daj panie boże.

A potem powiedział, że teraz musimy się zająć inną ważną sprawą, albowiem dostał od nas liczne skargi spowodowane tym, że wszyscy nasi studenci mieszkają w tej części miasta, gdzie jeszcze nie dotarł google.com i tym samym codziennie dostajemy tysiące maili na tematy wszelakie, z czego moim ulubionym jest ten, w którym student pytał mnie czy mogłabym mu powiedzieć ile lat tak właściwie trwają jego studia?

Szczerze mówiąc, to ja osobiście uważam, że z tymi mailami to żaden kłopot, wszak już kilka godzin wcześniej wysłałam moim kolegom i koleżankom wzór maila, który idealnie nadaje się do odpowiedzi na większość studenckich zapytań. Templejt wyglądał tak:

Dear XYZ,
No.
Best wishes,
Janina

Ponieważ jednak jak zwykle nikt mnie nie chciał słuchać, to mój szef musiał inaczej rozwiązać problem przeładowania naszych skrzynek i powiedział, że dziś cały dzień rozmyślał z panem dziekanem jak to zrobić, i wymyślili, i w związku z tym od dziś wprowadzają zarządzenie, z którego wynika, że w poniedziałki i środy mamy odpisywać na maile od studentów o nazwiskach od A do L, a we wtorki i czwartki od M do Z, z czego kwestia piątku pozostaje jednak nierozstrzygnięta, bo jeszcze nie wiadomo, czy zostanie on przeznaczony na wszystkie literki, czy też jednego tygodnia na te od A do L, a w kolejnym na pozostałe, no chyba, że w którymś tygodniu przypadnie w środku tygodnia jakiś dzień wolny to wtedy harmonogram literek przesuwa się o jeden dzień, zgodnie z pierwotnymi ustaleniami, tak żeby żadne literki nie były stratne.

Wiadomo. Jak się wzorować, to tylko na najlepszych.

giphy (10)

Tym samym pilnie szukam kupców na trójwymiarowe ciastka, najlepiej w ilościach hurtowych. Tylko proszę nie zamawiać małych żyraf, małe żyrafy najtrudniejsze.

12 komentarzy

  1. Anonim

    5 października 2015 o 21:46

    JanIna, daj przepisa! Nie bądź żyła!

    Odpowiedz
    • Janina

      7 października 2015 o 13:47

      OK, OK! Potrzebujemy następujących składników:
      250 g mąki pszennej
      200 g masła, zimnego, pokrojonego w kostkę
      100 g cukru pudru, przesianego
      szczypta soli
      2 żółtka
      Białe wino
      Stworzyć wulkan: usypać z mąki górę, nazwać ją własnym imieniem, w środku góry zrobić dziurę. Do środka dziury dać pokrojone masło, cukier puder i sól. Ponieważ teraz Góra Janiny jest wulkanem, a z wulkanami to trochę strach, łyknąć wina na odwagę. Wymieszać wszystko palcami, masło rozcierać z cukrem z czułością i zaangażowaniem. Wbić dwa żółtka i wciąż gnieść. Zmartwić się, że palce brudne i nie ma jak napić się wina. Kiedy Góra Janiny zostanie sprowadzona w stan gładkiej kuli, należy ową kulę owinąć folią spożywczą. Sprawdzić miejsce w lodówce. W lodówce nie ma miejsca na kulę. Wyjąć z lodówki wino, wsadzić kulę, kulę chłodzić przez 1-2 godziny. Wino wypić, no bo co innego robić przez dwie godziny?
      Minęły dwie godziny! Wyjąć ciasto, rozwałkować. W tym wypadku wałkować trochę grubiej, bo po pierwsze bycie grubym to nie wstyd, a raczej wspaniałe życiowe doświadczenie, a po drugie, to jak ciasto będzie za cienkie, to będą się zwierzątkom łamać nóżki, a to najgorzej. Wycinać trójwymiarowe zwierzątka. Nie przejmować się tym, że po butelce wina wycinasz je krzywo. Piec w temperaturze 180ºC przez około 10 – 12 minut lub do zezłocenia. Próbować zjeść od razu, poparzyć sobie palce, język i przełyk. W kolejce na pogotowiu przemyśleć koncept stygnięcia potraw. Wrócić do domu, pomalować i złożyć zwierzątka. Nie pozwalać nikomu jeść, dopóki nie zrobisz im co najmniej 150 zdjęć. Wrzucić zdjęcia na fejsbunia. Czekać na lajczki, przegryzając ciastka.

      Odpowiedz
  2. ja

    6 października 2015 o 11:13

    Temu nierozgarniętemu trzeba wmówić, że studiuje n+1 lat (gdzie n to prawdziwa liczba lat) a potem wkręcić w niewolnicze robienie ciasteczkowych małych żyrafek.

    Odpowiedz
    • Janina

      7 października 2015 o 08:55

      Drogi ja! Jestem prezesem prężnie rozwijającej się firmy ciasteczkowej, ze specjalizacją: ciasteczka 3D, podspecjalizacja: zwierzątka dżungli, zwierzątka leśne. Podoba mi się Twoje podejście do zarządzania ludźmi. Czy chcesz być wiceprezesem? Zawsze to radośniej jeździć z kimś po biurze na obrotowym krześle. Moglibyśmy też robić wyścigi, a potem tarzać się w pieniądzach.

      Odpowiedz
  3. ja

    9 października 2015 o 12:35

    Tak coś czułem, że się marnuję na swoim stanowisku niczym Walter White w szkole. Dorzucasz deputat w ciasteczkach i mamy deal.

    Odpowiedz
    • Janina

      11 października 2015 o 08:51

      A nie, ja przepraszam, ale ciasteczkami to ja się nie dzielę nawet z mężem.

      Odpowiedz
  4. Królowa lodu w departamencie bezprawia | Janina Daily

    10 listopada 2015 o 19:10

    […] ja wiedziałam, że tak będzie, kryminolodzy już od lat to wiedzą, teoria rozbitej szyby, teoria zaginionego zszywacza Janiny, nie zareagowaliśmy na pomniejsze dowody na szerzącą się moralną degrengoladę, to teraz rak […]

    Odpowiedz
  5. Anna

    30 maja 2016 o 21:47

    Boskie ciasteczka! Poważnie. Już myślę co się jeszcze da przerobić na szablon. Brakuje bobra. Ogon się prosi.

    Odpowiedz
    • Janina

      31 maja 2016 o 18:08

      Bóbr całkiem spoko, tylko może mieć problemy z równowagą, bo one mają krótkie nózki!

      Odpowiedz
      • Anna

        31 maja 2016 o 22:00

        A jakby mu zrobić słuszne bobrze zęby? Z tyłu ogon z przodu zęby i tak by sie może kolebał nawet, a nóżki majtaja w górze i wygląda jakby pływał. … ooo widzę to!

        Odpowiedz
        • Janina

          1 czerwca 2016 o 16:23

          Ale jak zęby z profilu? Bo te zwierzątka trochę upośledzone, one mają tylko profil!

          Odpowiedz
  6. Anonim

    1 czerwca 2016 o 17:58

    No jak uszy słonia. Whaczone w nos jako przednia podpórka. Z przebłysków dzieciństwa na wsi pamiętam, że któreś tam, nutrie bodajże, takie ładne pomarańczowe jedynki miały. Można kolor pożyczyć chyba 😀

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *