Spotykam w supermarkecie swoich studentów i to jest taki zbieg okoliczności w sam raz w momencie, gdy dzierżę ze sobą swój zakupowy Koszyk Wstydu, artefakt poniedziałku, to jest koszyk składający się głównie z węglowodanów i alkoholu, a także – ponieważ wymyśliłam sobie ostatnio, że czas odrestaurować popękane płótno mojego stylu i szyku – rajstop odchudzających i kremu do pięt. To znaczy – ponieważ ja mam refleks węża, to jeszcze przez chwilę, gdy ich zobaczyłam, to miałam taki pomysł, żeby rzucić się jak dzikie zwierzę w kierunku prezerwatyw, żeby chociaż stworzyć pozory bycia demonem seksu, no ale potem stwierdziłam, że a dobra, ten mój pociąg godności osobistej i tak już dawno odjechał.
No i ja stoję w tej kolejce, za mną moje studenckie owieczki, i na wypadek gdybyście myśleli, że gorzej być nie może, to wtedy pani kasjerka wyciąga z mojego koszyka browara, patrzy na mnie, na browara, znów na mnie, mówi: “dowód osobisty poproszę”.
Generalnie to musicie wiedzieć, że mnie w irlandzkich sklepach dość często pytają o dowód i to mnie czasem bardzo denerwuje, najbardziej to mnie denerwuje wtedy, jak ja akurat mam na sobie dres, japonki i zero modowego wstydu, ale akurat nie mam dowodu i ja wtedy muszę galopować w tych japonkach do domu i z powrotem, tylko po to, by następnie przedstawić sprzedawcy dokument, którego ten i tak nie umie odczytać. I najczęściej jest tak, że ci mili irlandcy ludzie przez chwilę trzymają ten dowód do góry nogami, następnie patrzą na jego serię i numer, a potem kiwają z zadowoleniem głową i sprzedają mi browara.
Rozumiecie, oni patrzą na ten numer, co to się zaczyna trzema literkami i stąd ja mam takie podejrzenie, że wielu irlandzkich sprzedawców ma w sobie głębokie przekonanie, że Polska jest kolonią Cesarstwa Rzymskiego i w związku z tym na w moim dowodzie moja data urodzenia jest oznaczona cyframi rzymskimi, a wieczorami lubię sobie leżeć w lektyce z moim mężem Wojciechuszem i zastanawiać się, kiedy spółdzielnia mieszkaniowa wybuduje nam ten akwedukt w okolicy, a potem dzwonię do mojego brata i mówię mu, że nie przejmuj się, Krzystofiuszu, to nie ma znaczenia, którym zjazdem z A4 zjedziesz, bo i tak wszystkie drogi prowadzą do Rzymu.
No ale wróćmy do naszego supermarketu – ja stoję przed panią, pani mnie pyta o dowód, a moi studenci, och boże, moi studenci to właśnie przeżywają najlepszy dzień swojego życia. Oni się tak śmieją, okropnie są zadowoleni, a ja myślę sobie: aha, śmiejcie się, bo wy jeszcze nie wiecie, że ja ten dowód mam, ale żeby go pokazać, to ja go najpierw muszę znaleźć w torebce.
I szukam, i wyciągam z tej torebki: notatki, garść długopisów, zestaw śrubokrętów, małą kotwicę, rodzinę małych piżmaków wraz z kuzynostwem, krem do twarzy, do rąk, do stóp, do uszu, do kolan, dwa przetworniki piezoelektryczne, kilogam zaprawy murarskiej i już prawie, prawie jestem przy portfelu, aż student za mną nie wytrzymuje, on bardzo jest nerwowy i on mówi, żebym się pośpieszyła, bo oni się zaraz spóźnią na zajęcia, a ja pytam o której mają te zajęcia, a on mówi, że o szóstej, a ja patrzę na zegarek i widzę, że jest za pięć szósta, więc mówię, że przecież wiedzą, co muszą zrobić, jeśli nie chcą się spóźnić…
– …zmienić kasę – mówię
– …SPOWOLNIĆ CZAS!!!! – oświadcza triumfalnie on.
Serio, czasem najprostsze rozwiązania są na wyciągnięcie ręki.
– Musimy spowolnić czas – oświadcza kolegom, a potem pochyla się nade mną i mówi: – Janina, opowiedz nam coś o statystyce.
Karolina
21 marca 2017 o 19:38Omójboże, wraca człowiek do domu po ciężkim dniu w pracy, rozpoczętym staniem w kolejce do okienka w polskim USC i załatwianiu spraw w kwesturze i kadrach i dziale płac jednego z polskich uniwersytetów, wraca ten człowiek, któremu zjeść w pracy obiadu nie pozwolili i wraca on, pije sobie wino roboty dziadkowej w humorze mniej wisielczym niż przed tą (trzecią już) lampką wina, a tu mail się pojawia z informacją o nowym wpisie.
I mordka się zaczyna cieszyć.
W imieniu niepocieszonych, co się stają pocieszonymi po takowych wpisach – dziękuję 😉
JaninaDaily
22 marca 2017 o 13:53Karolina, Ty totalnie dziś brzmisz jakby życie Cię wychłostało – praca, a potem jeszcze USC, a potem nie zjadłaś obiadu (?!?!?!?!). Ufff, dobrze, że w sam raz mamy wyczucie z rodziną piżmaków i ruszyliśmy z pomocą!
Marta
22 marca 2017 o 11:29Dzień dobry! Ja tu pierwszy raz- trafiłam z polecenia innego bloga i jestem
obecnie w sierpniu 2016, czyli fajnie bo wakacje i dużo śmiechu. Jednak zacznę
od skargi- do tej pory żyłam w przekonaniu, że to ja wymyśliłam teksty
człowiek-żona, człowiek-mąż i tym podobne. A tu taka niemiła niespodzianka,
wszyscy je znają. Ja co prawda jestem nowa w internecie (rok temu odkryłam
jutube, pół roku temu blogi, a teraz nawet instagrama się uczę) ale coś takiego
to mnie pierwszy raz spotkało! Aż musiałam człowieka-męża z pracy obdzwonić i
powiedzieć, że na dziś wieczór muszą być pocieszające chipsy, bo tu tragedia
się stała- ktoś inny używa naszych super tekstów.
A tak na poważnie to dzięki, że tak zabawnie piszesz! Jest możliwość, że
mnie z pracy wyrzucą, za zakłócanie spokoju biurowego śmieszkami, ale co tam 😉
JaninaDaily
22 marca 2017 o 13:47Sierpień 2016 to spoko, bo z jednej strony wakacje, a z drugiej strony już niedługo Święta i prezenty!!! Bardzo mi przykro, że okazało się, że nie posiadasz jedynego egzemplarzy człowieka-męża, ale ja uważam, że to nic nie szkodzi, oczywiście tak długo, jak otrzymałaś pocieszające czipsy, bo takie czipsy to leczą wszystkie otwarte rany zadanie przez rzeczywistość.
nieśmigielska.com
22 marca 2017 o 15:11no janino, królowo share weeka, muszę powiedzieć, że zachwyty nie są ani trochę przesadzone. będzie czytane!
JaninaDaily
22 marca 2017 o 16:27To jest najmilszy tydzień mojego życia!!!
Ruda Blondynka
23 marca 2017 o 01:19Cóż można o Twoich studentach Janino powiedzieć. No prostaki. Ja – człowiek- student, dzisiaj nawet po mocno niewybrednym żarcie pana doktora, po tym jak skierowano do mnie pytanie z zakresu neurochirurgii (wiesz, żart z cyklu haha, kobity to nie robią specjalizacji zabiegowych, kobiety to tylko dermatologia, o chirurgii to nic nie wiedzą, hahahaha) wcale nie kazałam mu (wybacz łacinę) spierdalać, tylko grzecznie odpowiedziałam na zadane pytanie, nawet nie dodając, że wypuszczają mnie czasem poza kuchnię, a samochodem też jeżdżę. Może był to strach, bo mi się ta operacja podobała, a mógł mnie wywalić z sali ;). No ale. Tym nie mniej, od Ciebie to i o statystyce można z przyjemnością. Powinni Ci Twoi studenci odbyć szkołę życia polskiej uczelni, to by nie heheszkowali głupio przy kasie. O.
Tymczasem udaję się do swojej lektyki, aby zawiozła mnie do łazienki, gdyż dzień był to pełen wrażeń (zostałam ciotką!!!!). Pozdrawiam Ciebie Janino, a także Wojciechiusza i Krzystofiusza, gdyż ta wizja mnie spłakała bardzo pozytywnie 😀
JaninaDaily
23 marca 2017 o 11:05Nie, nie, ja dementuję, nie prostaki, my tak się z siebie nawzajem nabijamy, to wszystko w ramach wspólnie uzgodnionej konwencji, nikt do nikogo nie ma żalu!
Gratuluję bycia ciocią, czy mały człowiek umie już wypowiedzieć “lubie Janinę”? Jak nie to jeszcze dużo pedagogicznej pracy przed Tobą.
Ruda Blondynka
23 marca 2017 o 12:11A jak tak, to przepraszam i odszczekuję. 9. rok edukacji w polskim szkolnictwie wyższym widać zamazuje mi obraz (to te łzy).
Mała człowiekini jeszcze nie mówi lubię Janinę, ale popracujemy nad nią. Na razie widziałam zdjęcia, ale bije z niej NIESKOŃCZONY potencjał <3
JaninaDaily
23 marca 2017 o 20:52CZŁOWIECZKINI <3
Sabina Milewska
24 marca 2017 o 21:54Najprostsze rozwiązania są najlepsze, że też ja nie wpadłam na to, by spowolnić czas! Ile to uprości spraw… Najciemniej pod latarnią. 😉
Nie będę oryginalna, ale świetnie piszesz. Uśmiałam się 😀
JaninaDaily
26 marca 2017 o 11:44Jak będziesz potrzebować pomocy w zwalnianu czasu, Sabina, to daj znać, opowiem Ci coś o statystyce!
Marrus
25 marca 2017 o 05:43Janina, czytam tu w komentarzach, że masz coraz to nowych czytelników i bardzo dobrze i może powinniśmy nosić jakieś znaki rozpoznawcze, żeby się rozpoznawać na ulicy, bo musi jest nas więcej niż się wydaje. Może te torby na ptysie obowiązkowo?
Idzie człowiek ulicą w sercu Mazowsza i myśli że dużo wariatów wokół co odgłosy kwiczące wydają, DNA rozsiewają na ekrany urządzeń a to może Drużyna Janina po prostu? I moglibyśmy się pozdrawiac jakimś dyskretnym avejanina, i iść razem na ptysie za Twoje zdrowie.
JaninaDaily
26 marca 2017 o 11:44Byle te torby były wypełnione ptysiami!!!!
asia / wkawiarence.pl
26 marca 2017 o 18:29idealnie na nieidealne niedzielne popołudnie 🙂 🙂