101 dalmatyńczyków w sercu!

Trochę mnie ostatnio nie było, bo byłam szalenie zajęta strzelaniem sobie w kolano, a dokładniej rzecz ujmując, to w swoje polskie serce, które to serce – jak powszechnie wiadomo – krew pompuje w kolorze biało-czerwonym, a bije w rytm melodii z “Barki”. Okazało się mianowicie, że mamę oszukasz, tatę oszukasz, ale Ojczyzny nie oszukasz; polski paszport zawsze można podrobić, skarpety do sandałów to człowiek ubierze z przyjemnością, no bo to i ładne, i praktyczne, niemniej istnieją takie testy na polskość, których nie sposób oszukać i ja też ich nie zdołałam oszukać, ja przyjęłam pod swój dach rodaka, który potrzebował pięciu minut by usłyszeć fałszywą nutę wygrywaną przez moje polskie serce, co oznacza mniej więcej tyle, że wmaszerował do mojej kuchni, otworzył odpowiednią szafkę i oskarżycielsko spytał:

– Gdzie jest śmietnik, jeśli nie pod zlewem?!

No więc posiadam u siebie gości z Polski i tym samym jestem zajęta pokazywaniem im realiów prawdziwego życia na emigracji, co oznacza mniej więcej tyle, że w ciągu dnia chodzimy zbierać banknoty leżące na ulicy i ćwiczymy asertywność względem ludzi, którzy rozdają pracę na prawo i lewo, a wieczorami wklepujemy sobie kremy ze złota w swoje odleżyny od spania na pieniądzach. I właśnie w związku z tym, że czas spędzam na wypełnianiu szalenie wymagających obowiązków człowieka-emigranta, to zupełnie zapomniałam napisać Wam o tym, że postanowiłam zostać gwiazdą. Trochę zapomniałam również z takiego powodu, że podobno człowiek jest tym, co je i tym samym ja zostałam masłem.

To znaczy nie, że w całości masłem, no bo jednak z tym moim umięśnionym ciałem, rzeźbionym dłutem ciężkich ćwiczeń fizycznych na wzór najlepszych podręczników anatomii, to nikogo nie oszukam, niemniej pewne jest, że posiadam pamięć masła i tym samym wciąż nie napisałam Wam, że Wasze 101 głosów zakwalifikowało mnie do drugiego etapu konkursu na Tekst Roku! Generalnie rzecz ujmując, to liczba 101 nie ma zbyt dobrej opinii w naszej kulturze. Jest trochę takim szkolnym odrzutkiem, co to na przerwach zrzuca balony wodne na Bogu ducha winne gołębie, a wieczorami ogląda w piwnicy zawsze ten sam odcinek “Rozmów w toku” w towarzystwie swoich przyjaciół wyciętych z kartonu. Dajmy na to taki Orwell – u niego w pokoju 101 odbywały się sceny dantejskie, lały się potoki łez rozpaczy i wodospady trwogi, a człowiek zupełnie tracił chęć życia, czyli generalnie dzień jak co dzień na moich zajęciach. Teraz jednak u mnie liczba 101 jest szalenie szczęśliwa, co sprawia, że znacznie bliżej mi do interpretacji kulturoznawczej Disneya niż Orwella, bo mi też jest teraz radośnie jak u Disneya, mam obecnie w sercu 101 rozkosznych dalmatyńczyków.

tumblr_o1ixotDoRm1r7rm1so4_400

Za każdy głos, udostępnienie i telefony skradzione w autobusach serdecznie dziękuję! Zwłaszcza, że z przyczyn technicznych nie mogłam głosować sama na siebie, i mąż nie mógł na mnie głosować, i nawet Mama nie mogła na mnie głosowac, co to za konkurs, w którym Mama nie może na Ciebie głosować??? Muszę Wam powiedzieć, że trochę się nie spodziewałam, że jestem tak szalenie skuteczna w żebraniu, właściwie to poszło mi tak dobrze, że teraz zastanawiam się, czy się przypadkiem nie przekwalifikować – skoro tak ochoczo rzucaliście SMS-ami, to może z gotówką albo jedzeniem też się uda? Tylko wiecie, żadne tam ekologiczne bezglutenowe jarmuże z kruszonką z wędzonej cieciorki! Tylko poważne oferty.

Jeszcze raz dziękuję, kłaniam się w pas i pamiętajcie, że jak już będę piękna i sławna to kupię Wam wszystkim mnóstwo błyskotek. A póki jestem jedynie piękna to coś dla Was napiszę, ale to dopiero jak skończę siekać gościom tradycyjną irlandzką sałatkę z banknotów i dobrobytu, posypaną kruszonką z tartych monet.

bradpit

6 komentarzy

  1. ja

    8 marca 2016 o 09:07

    No to gdzie w końcu jest ten śmietnik, jeśli nie pod zlewem?

    Odpowiedz
    • Janina

      8 marca 2016 o 10:26

      W ogóle nie w szafce, na wierzchu! Jak zwierzęta!

      Odpowiedz
  2. Steffi Blick

    8 marca 2016 o 17:59

    Teraz to przez Janinę muszę przemyśleć swoje dotychczasowe życie, bo w moim domu śmietnik również nie znajduje się pod zlewem (dodam, że ja tutejsza dziewczyna tzn. pod polskim lasem mieszkam). I co ja teraz mam począć? Czy nadal jestem prawdziwą Polką czy może już pół Polką?
    Tak mnie to zestresowało, że normalnie zjadłabym pączka, ale nie mogę, bo nadal jestem na tej piekielnej diecie. :/

    Odpowiedz
    • Janina

      9 marca 2016 o 11:45

      Brak śmietnika pod zlewem zdecydowanie nadwyręża poczucie polskiej tożsamości. W takim razie gdzie jest śmietnik, jeśli nie pod zlewem? Czy możliwe jest przeprowadzenie remontu w taki sposób, by umieścić śmietnik we właściwym miejscu? Jeśli nie, to najpewniej potrzebna będzie jakaś narodowa rekompensata, na przykład będziesz musiała biegać po lesie w sandałach i skarpetach, śpiewając “Barkę” i częstując napotkane sarenki kabanosem i jajkiem na twardo.
      Jeśli zaś chodzi o dietę, to nie do końca wiem, co to jest, ale zwracam uwagę na to, że słowo “dieta” rymuje się z “kotleta” i “krokieta”, jak również “pulpeta”. Przypadek? Nie sądzę.

      Odpowiedz
  3. Naturalna Kofeina

    24 maja 2018 o 11:24

    W każdej kuchni winien być na honorowym miejscu umieszczony solidny katafalk, na którym stawia się trumnę na szczątki obiadu! W związku z powyższym mój śmietnik stoi na stołku… bo jak stał pod zlewem, to kot z niego wyjadał, a jak stał na podłodze, to pies żarł razem z kotem. Chociaż opakowania po kurczaku, to przechowuję w lodówce, bo kot.

    Odpowiedz
    • Janina

      2 czerwca 2018 o 10:57

      Ja przepraszam, ale jest coś, co mnie szalenie dziwi w tej historii – czy kot do stołka nie dosięga? Czy oto jest ten magiczny mebel, który jest w stanie pokonać nawet kota???

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *