A pępowinę przegryzła zębami

Nie poszłam na cmentarz, poszłam karmić kaczki. Celebrowałam życie. Tłumaczę mikroczłowiekowi, jak odróżnić pana kaczkę od pani. Zapytana, co jadł triceratops odpowiadam, że pierogi (no daj spokój, czy jest ktoś, kto nie lubi pierogów?). Chcę jak najdłużej tłumaczyć mu, co jedzą dinozaury, bo całej reszty świata nie jestem przecież w stanie.

Nie potrafię ostatnio spać i nie potrafię się budzić. Miejsce, w którym jestem jest ciemne i śmierdzi rozkładem. Mój mąż powtarza po kilka razy dziennie:

Czy jest coś, co mogę zrobić? Cokolwiek?

Rozumiem bezradność tego pytania. Rozumiem potrzebę, by znaleźć rozwiązanie.

Czytam o kobiecie przy białoruskiej granicy, która w lesie urodziła dziecko, a pępowinę przegryzła zębami. O 19-latku, który powinien był teraz grać w piłkę, narzekać na matematykę, a umierał w rzece. O nienarodzonym dziecku, które zmarło, bo jego matkę przerzucono przez drut kolczasty jak worek zgniłych ziemniaków.

Czy jest coś, co mogę zrobić? Cokolwiek?

Myślę o każdym jednym dziecku, które straciło życia w imię systemowej nienawiści do różnorodności. Pamiętam o transpłciowej Milo, która skoczyła z mostu łazienkowskiego w Warszawie. O Kacprze, wyrok rówieśniczy: „miał inną orientację i inaczej się ubierał”. O Dominiku, który przekonywał w liście swoją mamę, że jest nikim, „pedziem” i „mięczakiem”, bo lubił nosić spodnie rurki i układać włosy. Oprócz rurek nosił też kolorowe sznurówki, na których się powiesił. Myślę o nich wszystkich, jak również tych, których imion nawet nie poznaliśmy.

Czy jest coś, co mogę zrobić? Cokolwiek?

Myślę o Izie, która osierociła dziesięcioletnią córkę, bo fanatyzm nie pozwolił na uratowanie jej życia. Ten sam, który krzyczał o ochronie życia, a teraz uparcie milczy.

Czy jest coś, co mogę zrobić? Cokolwiek?

Liczę do pięciu milionów. Pięć milionów śmierci na chorobę, na którą mamy szczepionkę. Dowiaduję się o rocznych bliźniakach w ciężkim stanie, zarażonych przez brata, ten zaś – przez nauczycielkę. Powtarzała, że COVID to bzdura, wyłączyła telewizor, włączyła myślenie. Odpowiedzialności nie. Pięć milionów grobów, z każdą sekundą ich przybywa.

Czy wszyscy współodpowiedzialni za każdy ten dramat też nie potrafią spać, też ciężko im się budzi? Kończę znakiem zapytania, bo wciąż nie możemy postawić kropki po żadnej z tych historii – wciąż zabija granica, nienawiść, fanatyzm i wirus. Czy jest coś, co mogę zrobić? Cokolwiek?

Jeden komentarz

  1. Anna

    15 listopada 2021 o 13:04

    Co możesz zrobić? Możesz zobaczyć każdą z tych sytuacji w inny sposób, a zapewne znajdziesz odpowiedz. Zawsze kiedy zastanawiam się dlaczego?, jak to możliwe? w jakim świecie przyszło nam żyć…
    Sama sobie odpowiadam na pytanie, “ile ludzi tyle spostrzeżeń, a punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Smutne, ale prawdziwe.
    Super tekst, taki głęboki, taki inny pośród tej otaczającej nas nijakości…

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *