Aksamit studenckich czułości na akademickim łez padole

Przychodzi do mnie mój szef i mówi, że on się tak zastanawiał ostatnio nad naszym instytutowym budżetem i odkrył, że jest jedna taka rzecz, która rocznie kosztuje nasz wydział miliony złotych monet, a totalnie nie przynosi żadnych efektów i jest całkowitą stratą pieniędzy, a ja na to mówię: studenci, a on mówi, że nie, że jemu chodziło o karnety na siłownię.


No i tak mi opowiada: że on bardzo się starał, długo myślał jak ten problem rozwiązać, ale te nasze nielimitowane wstępy na siłownię to mu się w ogóle w budżecie nie spinają, więc chyba musi z nich w tym roku zrezygnować, i coś tam jeszcze dalej mówił, ale wtedy to ja go już nie słuchałam, bo byłam zbyt zajęta ciosaniem jego podobizny z nogi od krzesła i grawerowania na niej tipeksem sonetu miłosnego do jego osoby.

No i ja tak sobie ciosam tę rzeźbę pochwalną dla mojego pracodawcy, przychodzi mój student. Przychodzi mój student i on mówi, że cześć, Janina, on tak tylko przyszedł się przywitać, a ja mówię, że wcale nie, bo ja zbyt długo targam ten kaganek oświaty po tym akademickim łez padole, by mieć jeszcze jakieś złudzenia, że nie istnieje coś takiego jak bezinteresowne studenckie zainteresowanie, w tym zakresie studenci mają wiele wspólnego z labradorami, kotami i żoną, która chce mężowską frytkę.

Więc ja mówię, że wcale nie przyszedł się przywitać, on na bank czegoś ode mnie chce, na pewno zaraz się okaże, że trzeba mu policzyć jakiś model do pracy licencjackiej i on nie chce nikogo pośpieszać, ale na pewno policzyć trzeba natychmiast i już, bo to jest ta praca licencjacka, co to jej termin oddania upływa trzy miesiące temu. A on na to mówi, że jest głęboko urażony moimi insynuacjami, że oto przyszło nam żyć w zupełnie okrutnych czasach, jeśli to człowiek nie może nawet okazać swojemu wykładowcy szczerej życzliwości, a on przecież naprawdę tak tylko przyszedł się przywitać, porozmawiać i jeszcze spytać…

AHA, A JEDNAK!!! Oto ktoś chce mnie tutaj złapać w starannie utkaną pajęczynę przysług i próśb, ja wiedziałam, że ten aksamit studenckich czułości podszyty jest szorstką podszewką interesowności, halo, oddział ortopedii? Proszę przyjechać, bo ktoś mi tutaj złamał serce!!!

…i on chciał spytać, czy może sobie zrobić ze mną selfie, żeby pokazać mamie na dowód, że był dziś na uczelni?

3 komentarze

  1. Wyspy Kultury

    7 stycznia 2018 o 12:14

    Kiedy studiowałam moja mama kazała mi robić zdjęcia i wysyłać na dowód, że dotarłam na wydział.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *