Było tak: Wojtuś zabrał mnie na randkę i to nie byle jaką randkę, a raczej na najlepszą randkę wszechświata. Do knajpy all you can eat for 7 euro mnie zabrał, a takie knajpy są absolutnie najlepsze, o czym wiem, bo kiedyś była taka w mieście, w którym studiowałam, ale potem zbankrutowała i otworzyli ją na powrót dopiero wtedy, kiedy wyjechałam. Na randce było bardzo spoko, bo wbrew temu, co mówi moja mama i mój tata, i Wojtek, i mój szef, i moi studenci ja zawsze z uwagą słucham, co się do mnie mówi, i jak ktoś mi mówi, że ma być all you can eat, to ja sumiennie to polecenie wykonuję i dokładnie tyle sobie na talerz nakładam, i w tamtym momencie mój talerz był najpewniej drugą po murze chińskim rzeczą widoczną z kosmosu. A Wojtuś spojrzał na ten talerz z uwagą i powiedział: ojej. A następnie spytał: zjesz to wszystko? dasz radę? A ja pomyślałam sobie wtedy: człowieku, jak Ty niewiele w życiu widziałeś.
A potem, gdy już zjadłam, all you can eat zjadłam i jeszcze trochę więcej, to Wojtuś powiedział to, co mówi każdy mężczyzna, któremu dziewczyna na randce je pięć kilo kurczaka i zagryza onion ringsem ♥, to znaczy: Wow, jestem pod wrażeniem. Dobra robota. I wtedy wiedziałam, że muszę go poślubić.
I właśnie w ten sposób, jak wszyscy doskonale wiemy, na długi czas zrzekłam się podstawowego prawa człowieka, jakim jest prawo do godności i równego traktowania, na rzecz bycia gwiazdą uczelnianego basenu i fenomenem licznych zajęć sportowych typu boks albo takich, co to wymagają niemożliwego, to jest żeby jednocześnie ruszać rękami i nogami, i to nie że człowiek macha dowolną ręką i nogą, tylko że musi machać z sensem. Osobiście to ja takie zajęcia bardzo lubię, bo nieustannie przypominają mi, że mam w sobie tyle seksapilu, co przeciętna cegła budowlana. Ostatnio jednak miły pan trener zapewnił mnie, że u niego w grupie nie ma przypadków beznadziejnych i miał całkowitą rację – pod koniec zajęć byłam już jak cegła budowlana smagana wiatrem.
Potem było już tylko gorzej, bo poszłam na siłownię i powiedziałam miłemu panu trenerowi, że wychodzę za mąż i w związku z tym postanowiłam wyglądać jak milion złotych i trzydzieści groszy, i czy mógłby mi w tym pomóc, a on wtedy kazał mi robić takie rzeczy, ale takie rzeczy, że jakbym była psem, to już bym wykręcała numer do Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami. Na szczęście opanowanie przyszło szybko. Wracałam sobie mianowicie do domu i sporo sobie myślałam, głównie o życiu i śmierci myślałam, z akcentem na to drugie, i wtedy też przypomniałam sobie pewną szalenie istotną, ale to ekstremalną istotną rzecz. A mianowicie: że ja przecież posiadam w domu kanapę. A właśnie po to na tym świecie stworzono kanapy, żeby na nich leżeć.
No więc leżymy. Leżymy z Wojtusiem i oglądamy dokument o czcionce Helvetica, a Wojtuś mnie głaszcze po brzuchu, głaszcze i nagle mówi: o, a co to tu masz, blizny?
A TO BYŁY ROZSTĘPY.
I gdy myślałam, że to już koniec, że ON JUŻ WIE i tym samym fundamenty naszego związku nagle gwałtownie zadrżały i osłabły jak ja po dwóch godzinach diety, to wtedy Wojtuś przechylił lekko głowę, przyjrzał się dokładnie i powiedział: boże, jakie to ładne! takie masz urocze wzorki!
To już oficjalne. Nigdy go nie zostawię.
Mam nadzieję, że zauważyliście, że Janina Daily wreszcie śmiga na wszelkich urządzeniach mobilnych, śmiga z przytupem, śmig śmig, co oznacza mniej więcej tyle, że jak chcecie mnie poczytać w tramwaju, to od dzisiaj nie musicie już wozić ze sobą komputera stacjonarnego. Tyle luksusu. Nie ma za co.
Magda M.
25 sierpnia 2015 o 11:17<3
blogierka
19 stycznia 2016 o 03:38Czy WOjutś ma brata?! 😉
Genialnie piszesz!! 😀
Janina
20 stycznia 2016 o 13:36Bardzo dziękuję! Wojtuś nie ma brata, ale z racji licznych zapytań myślę o otwarciu wypożyczalni Wojtka, w której użyczałabym jego obecności w zamian za odpowiednią ilość alkoholu i węglowodanów.
tajemniczyser
16 lutego 2017 o 23:33Gdzie się takich Wojtków można dorobić? Bo wiem że na pewno nie na psychologii. -.-‘ i chyba w ogóle nie na uwr.
JaninaDaily
18 lutego 2017 o 08:51Na politechnice! 😀
Chwileczka
25 kwietnia 2017 o 13:45A ja znam (nawet całkiem dobrze znam 😉 ) jednego Wojtka z politechniki i nie jest taki uroczy i kochany jak Twój. Myślisz, że jest jakaś szansa na szkolenie czy coś takiego? Tylko nie wiem czy jest jeszcze nadzieja, bo ten “mój” zachęca mnie do biegania…
P.S. Tak kandyduje na nową psychofankę i czytam wszystkie posty od końca. I praktycznie pod każdym bym chciała coś powiedzieć, ale się powstrzymuję, bo już i tak wszyscy znajomi twierdzą, że za dużo gadam. Ale tego Wojtka nie mogłam zostawić, za bardzo mi w głowie siedzi 😉
JaninaDaily
25 kwietnia 2017 o 15:35Bardzo mi przykro, ale jeśli ktokolwiek namawia drugiego człowieka do biegania, to znaczy, że jest psychopatą 🙁
Chwileczka
25 kwietnia 2017 o 15:41Znaczy on tylko ta delikatnie zachęca, opowiada o technikach, ale twierdzi że “jak uważasz”. Bo wie, że to jego “jak uważasz” doprowadza mnie do szału, niemal na równi z “nie ważne”.
I sama sobie jestem winna, skoro myślałam o zaczęciu biegania na głos, gdy odkryłam że na siłowni są inni ludzie i trzeba z nimi wchodzić w interakcje…
Tak, wiem, jestem już stracona, skoro go usprawiedliwiam…
Patrycja
5 lipca 2019 o 14:20O jakże się Ciebie czyta przefajnie. Normalnie świetnie.
Maciek
20 lipca 2020 o 22:54Dokument o Helvetice zabrali z jutuba, bo kopirajt 🙁