Post powstał we współpracy z marką uPacjenta – upacjenta.pl, która ma dla Was również kody rabatowe na badania profilaktyczne (kody znajdziecie na końcu wpisu)
***
No i generalnie to nie jest tak, że ja prowadzę politykę nienawiści wobec owocowych czwartków, po prostu uważam, że istnieje znacznie bardziej kreatywny sposób podejścia do tematu obrzucenia swoich współpracowników pluszem, na przykład niespodzianki pasujące alfabetem do nazw dni tygodnia. Prezentuję:
Ptysiowe poniedziałki
Wuzetkowe wtorki
Ślimakowe środy
Czesko knedlikowe czwartki
Pączkowe piątki
(Ślimakowe środy to taki rodzaj korzyści, że można w ten dzień odkryć w sobie silną tożsamość ślimaka i odpisywać na maile w prędkości jedna głoska na godzinę. I to wbrew pozorom jest całkiem sporo, bo w ciągu całego dnia roboczego będziecie w stanie napisać aż słowo „aksolotl”! A aksolotle są całkiem spoko, bo one są przeźroczyste, czyli dokładnie tak, jak wszyscy w sSali konferencyjnej, gdy pada pytanie, kto przygotuje prezentację na przyszły tydzień)
NO NIE MA ZA CO, nagrodę pracodawcy roku możecie mi przesłać pocztą, no bo ja jestem swoim własnym pracodawcą, więc jej sobie nie mogę sama wysłać i to nie dlatego, że to nieetyczne, bla bla bla, tylko dlatego, że biorąc pod uwagę, że ostatnio zgubiłam na swoich 60 metrach kwadratowych 70 własnych książek, to możemy się obawiać, że nagrodę również zgubię i odnajdę ją dopiero przy kolejnej przeprowadzce, wciśniętą pomiędzy rower i hodowlę arbuzów na balkonie.
Jeśli zaś Wy nie macie hodowli arbuzów na balkonie, to po pierwsze nie mam pojęcia, co Wy właściwie wyczyniacie z własnym życiem, a po drugie mam dla Was inną propozycję, która pozwoli Wam zadbać o ludzi, z którymi pracujecie, niekoniecznie (acz również) tymi, którzy mają w obowiązkach wpisane: „sylabizowanie słowa aksolotl trzy razy dziennie”. No bo słuchajcie, ja mam już 34 lata, więc totalnie już zainstalowano mi na twardym dysku aplikację „człowiek nienachalnie młody”, co oznacza, że wygłaszam zdania typowe dla tych, którzy sypiają na katafalku, by w razie czego nie przysparzać rodzinie dodatkowych trudności swoim nagłym zgonem. Uwaga, prezentuję jedną z takich fraz:
„No wiesz, Kazimierz, wszystko się ułoży, BYLE ZDROWIE BYŁO”.
Choć STATYSTYCZNIE RZECZ BIORĄC (KUP JĄ!!! A nie, przepraszam, nawyk) profilaktyka nie idzie nam najlepiej – według badania Medonet z 2020 roku,
tylko 56% Polek i Polaków wykonuje profilaktycznie morfologię krwi, a 81% pracowniczek nie wykonuje badań profilaktycznych w ramach pakietu medycznego.
I oczywiście wiem, że to nie zawsze jest nasza wina, bo wiem, jak działa Niezbyt Funkcjonujący Zakład zwany NFZ i że czasem (nie zawsze!), żeby doprosić się o skierowanie na jakiekolwiek badania, to trzeba trzy razy zaśpiewać imię bóstwa na melodię „Keine Granzen”, oczywiście w czasie pełni księżyca, a następnie trzy razy obrócić się w kierunku wskazówek zegara i przepłynąć 38 metrów kraulem. Dlatego też chciałam Wam przedstawić alternatywę ptysiowych poniedziałków, dzięki której zaopiekujecie się zdrowotnie ludźmi, z którymi współpracujecie, lub też sami zostaniecie zaopiekowani. A to wszystko dzięki sponsorowi dzisiejszego wpisu, firmie uPacjenta.
Firmę tę możecie kojarzyć z usługi pobierania krwi we własnym domu (w sensie, że ktoś przyjeżdża tę krew pobrać, a nie że sami musicie to zrobić, a najpierw to w ogóle przypomnieć sobie z lekcji biologii, jak się właściwie nazywają te rurki w ciele którymi płynie krew). Niewiele osób jednak wie, że
uPacjenta realizuje też w firmach Akcję Zdrowia, która opiera się na 3 filarach profilaktyki:
1. badaniach laboratoryjnych;
2. konsultacjach ze specjalistami;
3. edukacji prozdrowotnej.
To pierwsze oznacza, że – tak jak wspomniałam – na taką akcję pobrania krwi można się umówić w domu albo w firmie, ja akurat zrobiłam w domu, bo w sumie to tam mam firmę, a poza tym to wiadomo, że wszystkie koty mają coś wspólnego z internautami, to jest: znają się na wszystkim i tym samym są najlepszymi superwajzorami wszystkiego, co robimy albo też tego, co inni nam robią. Tym samym wiedziałam, że pod czujnym okiem Puchatego Sułtana wszystko przebiegnie rachu ciachu. A poza tym to całkiem fajne, że można sobie dać pobrać krew z poziomu własnej kanapy, bo to potem człowiek ma blisko do lodówki, a tamże do śniadania, a nie musi drałować do sklepu na głodniaka, niczym ledwie zipiąca gazelka w upale. Ta opcja z pobraniem w firmie jest zaś o tyle fajowa, że można w krótkim czasie przebadać wszystkich w robocie i upewnić się, że wszystko jest OK, a także zaoszczędzić sporo czasu na dojeździe, staniu w korkach, krzyczeniu w poczekalni, że PRZEPRASZAM, KTO OSTATNI DO GABINETU 2?, pozyskaniu skierowania, odbiorze wyników i konsultacji u lekarza.
W ramach Akcji Zdrowia możecie wykonać zestawy badań ukierunkowane na konkretne problemy zdrowotne, a po otrzymaniu wyników przejść specjalistyczne konsultacje z wykwalifikowanym diagnostą, lekarzem, dietetykiem lub trenerem personalnym
(Jeśli chodzi o te dwa ostatnie to rozumiem obecny tu konflikt interesów z wuzetkowymi wtorkami, no ale to w takich wypadkach zawsze można wrócić do odkrywania swojej tożsamości aksolotla). No i ostatnia rzecz – możecie zaprosić do siebie specjalistę, który poopowiada trochę wszystkim w firmie, jak to zrobić, żeby być zdrowym niczym najbardziej zadowolony z życia jesiotr. Ewentualnie, jeśli nie lubicie jesiotrów, to niczym najbardziej zadowolony z życia piżmak – one też są zdrowe, bo nikt nigdy nie słyszał, by jakiś piżmak na zdrowie narzekał.
I warto o tę tożsamość piżmakojesiotra zadbać, bo dane pokazują, że aż 94% pracowników uważa, że pracodawca powinien dbać o ich zdrowie (źródło). Ponadto okazuje się, że pracownik zadowolony niczym foka na święcie śledzia jest o 43% bardziej produktywny i o 86% bardziej kreatywny (źródło). Nie mówiąc już o tym, że badając się regularnie i wcześnie reagując na wszelkie problemy zdrowotne wszyscy zwiększamy prawdopodobieństwo, że będziemy żyć dłużej, a to zaś oznacza, że jeszcze przed nami bardzo dużo Ptysiowych poniedziałków!
Więc sami widzicie – warto. Zwłaszcza że najlepsze zostawiłam na koniec, oto istny lukier na tym pączku profilaktyki – tak, po pobraniu dostaniecie naklejkę ulubionego pacjenta!!!
Więcej informacji o tym, co „uPacjenta” może zrobić w Waszej firmie znajdziecie na stronie: https://upacjenta.pl/badania-krwi-dla-firm
A już teraz czekają na Was kody rabatowe – dla Was, Waszych bliskich, współpracowników i piżmaków. Słowem: wszystkich, którzy chcą zadbać o zdrowie.
Na hasło JANINA15 macie 15% zniżki na dowolnie wybrane badania wykonane w domu (ważny do 31.05.2022)
Jest też oferta dla firm:
Natomiast firmom zainteresowanym współpracą B2B (Akcje Zdrowia) rabatu udzieli indywidualnie dział sprzedaży, jeśli powołacie się na tę kampanię
AgaGaga
10 kwietnia 2022 o 16:28Protestuję gorąco. Nie, że merytorycznie, tylko dlaczego niezbyt widać tytuły książek za Twoimi plecami?
Akinom
25 kwietnia 2022 o 22:48To jednak nie tylko moje zboczenie… 🤦
Powiększa człowiek to zdjęcie, co by odczytać najwięcej okładek, aż się Janina staje nieczytelna… w dobie pandemii i tych wszystkich wywiadów z autorytetami w domowych pieleszach miałam używanie…
Akinom
25 kwietnia 2022 o 22:44Kupiłam, kupiłam. Badam się nadal za rzadko, ale dziękuję za obudzenie resztek sumienia. Czy będzie kolejna książka z czymś niezbędnym do życia na okładce, np. Tartoletką? Bantoffee?
Robert
9 lipca 2022 o 22:09badan nie robi się regularnie ale regularnie wcinamy suplementy diety które w teorii pomagają na wszystko. i do tego my Polacy żadnych badan nie robimy
Fiona
7 września 2022 o 10:35Fajny pomysł na promowania badań 🙂 ja staram się regularnie, no ale nie zawsze wychodzi
Ppp
25 stycznia 2023 o 15:27Czy po dwóch latach pandemii NAPRAWDĘ musi Pani pisać o badaniach? Trzeba dać ludziom odpocząć – zdrowie psychiczne jest najważniejsze.
Pozdrawiam.
Janina
3 lutego 2023 o 16:03Słuchaj, wiem, że ta informacja będzie dla Ciebie game changerem, więc od razu powiem, że NIE MA ZA CO. Otóż: jeśli jakiś temat w internecie Cię nie interesuje, to nie musisz go czytać.
Ja, gdy jakaś książka w księgarni mnie nie interesuje, to po prostu jej nie kupuję. Rozumiem, że Ty natychmiast piszesz list do autora i wydawnictwa, że nie powinni byli jej napisać?