Chłosty od życia i faktury z 36 lipca

Ej, a wiecie, ta książka, co to ja ją napisałam, a ty KUP JĄ!!!, co to ją pisałam przez trzydzieści osiem lat, siedząc w miednicy na swoje łzy, a potem wraz ze mną siedział w niej mój redaktor, no i słuchajcie, w końcu napisałam, a naprawdę w pewnym momencie byłam już przekonana, że nie ma tyle miednic na tym świecie, no i oto przyszła do mnie z drukarni, świeżutka, cieplutka, niczym najpiękniej wypieczona maślana bułeczka, gotowa do adopcji przez cudze biblioteki i wtedy ledwie kilka dni przed premierą, cyk, pandemia, zamknięte wszystkie księgarnie.

A potem była taka akcja promocyjna w kilku miastach Polski, mój pycholek był na billboardach, trzy metry na dwa, czyli umówmy się, że to była taka Janina HD, no i ja zawisłam na tych billboardach i cyk, natychmiast nastąpił drugi lockdown, wszyscy zamknęli się w domach, nikogo na ulicy.

No i słuchajcie, DZIŚ. Dziś w „Gazecie Wyborczej“ pojawił się artykuł o mnie, o Was, o naszej #DrużynaJanina, ale klawo, dumna mama, mąż płaczący ze wzruszenia, wszyscy klaszczą, słonie kłaniają się przy wodopoju, NO I OCZYWIŚCIE, ŻE DZISIAJ JEST STRAJK MEDIÓW.

No co Wam powiem, z niecierpliwością oczekuję tego momentu, kiedy to dostanę nagrodę Grammy za melorecytację swojej książki na melodię „Rzeki marzeń“, a wtedy wielki kogut wielkości mamuta przedziobie wszystkie światowe kable i nikt tego nie zobaczy. A to przecież dobra melorecytacja jest – taśma profesjonalna, tonacja C-dur, chórki na oboju. Niech cię szlag, gigantyczny kogucie!!!

No, więc to jest moje życie właśnie, a jeśli Wy chcecie się dowiedzieć, jaki był termin płatności faktury z 36 lipca i dlaczego wrzesień 20214 roku, to obawiam się, że musicie iść do kiosku i kupić wersję papierową „Wyborczej”, tak jest, wersję papierową, JAK AMISZE!!!

(Niestety, zbieg okoliczności jest taki, że gazeta wyszła dziś, jest dostępna tylko dziś i dlatego informuję o tym w takich słabych okolicznościach, proszę o wyrozumiałość. Informowanie o tym artykule za trzy dni nie miałoby już żadnego sensu, to tak jak informować o tym, że dwa miesiące temu w Lidlu były do kupienia czekoladowe zające)

2 komentarze

  1. Mariola

    10 lutego 2021 o 22:27

    Choć wizji niezaistniałych słoni kłaniających się u wodopoju, nic nie ukoi, chciałam tylko napisać, że przeczytałam, a Wyborczą ile się dało powyżej obejrzałam. Strzeżmy się kogutów, kaczek i wszelkiego drobiu, bo pewnie niejedna premiera przed Tobą!

    Odpowiedz
  2. Klaudia Jaroszewska

    11 lutego 2021 o 14:11

    Ja tam i tak jestem dumna z twoich osiągnięć, nawet jak były w mniej fortunnym czasie. Właśnie kończę czytać twoją książkę:)

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *