Kiedy należy ściągać buty w samolocie i dlaczego pingwiny nie noszą sandałów?

Od czasu jak zobaczyłam dokument o pingwinach, uważam, że oto są zwierzęta, które byłyby w stanie stworzyć najdoskonalsze państwo świata. Taki Luksemburg świata zwierząt. Społeczno-ekonomiczną idyllę, w której jednej pingwin zawsze byłby miły dla drugiego, chętnie popilnowałby mu jajka, gdy ten chciałby akurat skoczyć na jogę albo do fryzjera przyczesać sobie piórka, no i generalnie wszyscy żyliby sobie długo i szczęśliwie, przynajmniej do czasu, aż ich prezydenta nie zjadłaby jakaś orka.

Bo wiecie, jaka jest ta jedna gigantyczna przewaga pingwinów nad ludźmi? Przykład pierwszy z brzegu – one nie zdejmują butów w samolotach ani innych środkach transportu. I teraz zaraz będzie krzyk i protest, że to przecież idiotyczny przykład, wszak to rzecz oczywista, bo pingwiny nie podróżują w samych skarpetkach, albowiem one w ogóle nie noszą butów, albowiem one nie mają kciuków i im się ciężko sandały zapina. Niemniej ja lubię myśleć, że to pingwinie zachowanie wynika z zupełnie czegoś innego: ich dobrego wychowania i dbałości o dobre samopoczucie stada. To znaczy – ja rozumiem tę dramatyczną potrzebę pana, który siedział obok mnie w czasie lotu na linii Dublin-Ryga (dwie godziny lotu), i który koniecznie musiał podróżować boso, albowiem mu się stopy spociły, a w butach to się strasznie trudno skarpetki wietrzy. Niemniej proszę pana, to nie jest miłe, to nie jest uprzejme, to  niekoniecznie ładnie pachnie i hej, warto pomyśleć o innych współpasażerach. Oczywiście sytuacje społeczne to nie pingwin – nie są czarno-białe – i dlatego i od tej reguły są wyjątki. Na przykład ten moment, kiedy to akurat jesteście na przyjątku urodzinowym dla posokowców i chcecie sprawić przyjemność solenizantowi za pomocą spoconych skarpet i innych mocnych zapachów.

Albo taki inny przykład – ktoś w najbliższym supermarkecie o zwierzęcej nazwie, u pingwinów najpewniej będzie to sieć sklepów “Głowonóg”, rzucił dostawę świeżych dorszy. Co robią pingwiny? Pingwiny grzecznie ustawiają się w kolejce, dbając o – trudne słowo – przestrzeń osobistą drugiego pingwina. Bo pingwiny – zupełnie odwrotnie niż pani, która na lotnisku stała za mną w kolejce do kontroli bezpieczeństwa – wiedzą, że przytulanie się do człowieka przed sobą niczym najdoskonalszy w świecie glonojad do akwarium, naprawdę niczego nie zmieni. Nie no, serio, wy się możecie zaplątać we włosy osoby przed Wami niczym mewa w gniazdo, możecie nawet się łańcuchami do tego człowieka przypiąć jak greenpeace do drzewa, ale to absolutnie nie wpłynie na Waszą pozycję w tej kolejce, niczego nie przyśpieszy.  I ja nie mam pojęcia jak ci ludzie, którzy to przyklejają się do mnie w kolejkach jak ukwiał do kamienia, wykorzystują ten dodatkowy czas, który zyskują poprzez ignorowanie zasad współżycia społecznego, niemniej mam szczerą nadzieję, że wykorzystują go jak najlepiej i że przez te kilka sekund kochają tak, jak jeszcze nigdy nikt.

A wiecie jaka jest absolutnie największa zaleta pingwinów? Otóż to, że one nie mają uszu. Albo raczej, że nie chwalą się nimi jakoś nonszalancko i grzecznie chowają je wewnątrz pingwiniej głowy. W praktyce oznacza to mniej więcej tyle, że gdybyście natrafili kiedyś na tramwaj pełen pingwinów na trasie z jednej kry do drugiej, to wiecie, co byście usłyszeli?

NIC.

CISZĘ.

W TLE JEDYNIE CYKANIE ŚWIERSZCZY.

Tak jest, żaden pingwin nie puszczałby dziecku bajki na tablecie, który – jak mniemam – kosztował go tak wiele wiader złotych monet, że na słuchawki już nie starczyło, więc ahoj przygodo, niech cały samolot słucha, co słychać u świnki Peppy i że nie umie gwizdać. Gra na komóreczce? A zapraszam, niech wszyscy wiedzą, że piu piu piu, piu piu piu, kaboom, piu piu piu, i słuchajcie, ja Wam powiem, że te odgłosy to akurat są szalenie adekwatne, bo to mniej więcej po kilku minutach człowiek, który siedzi obok, faktycznie chce się zastrzelić.

Dobra, teraz wiem co sobie wszyscy myślicie – myślicie sobie, że obożemój, człowiek ledwo z domu wyszedł, a już mu wszystkiego zakazują, niedługo to już nawet nie będzie wolno kopać gołębi na ulicy albo rzucać balonami z wodą w przypadkowych ludzi. I ja to jakby totalnie rozumiem, totalnie szanuję te dążenia do naszej indywidualnej wolności, no bo po co być miłym i uprzejmym dla drugiego człowieka, jeśli można nie. Niemniej oto znalazłam rozwiązanie praktyczne tych wszystkich problemów – słuchajcie, ja postanowiłam założyć fundusz dobroczynny.

Taką organizację, co to będzie finansować zakup słuchawek dla wszystkich tych ubogich ludzi, co to ich na nie nie stać i muszą kibicować Grażynce z “Klanu” na pełnych głośnikach, a wraz z nimi wszyscy ludzie w samolocie, pociągu lub innym środku transportu. To nie żart, to bardzo przemyślana akcja – pieniądze będziemy trzymać w skarpetach tych biednych ludzi, co to jeszcze nie zajarzyli, że okna w samolotach się nie otwierają i tym samym suszą je bezskutecznie, acz szalenie publicznie, przez cały lot. A w momencie przenoszenia funduszy do banku będziemy korzystać z niezwykłych umiejętności ludzi-klej, którzy to jak się poprzyklejają do siebie w kolejkach, to nie ma takiej jednostki sił specjalnych na świecie, która umiałaby ich staranować. No, totalnie tak będzie.

Taka instytucja dla wszystkich tych, którzy nie chcą być pingwinami rzeczywistości i watą cukrową dla swoich współpasażerów. Wymyśliłam nawet nazwę: Dobroczynna Organizacja Nienawiści Transportowej. W skrócie: DON’T.

15 komentarzy

  1. pingu

    23 czerwca 2019 o 14:57

    Z tym ściąganiem butów to nie chodzi o to że niektórym puchną stopy w samolocie i potem jest problem?

    Odpowiedz
  2. Justyna

    23 czerwca 2019 o 15:24

    100% racji co do posokowców???

    Odpowiedz
  3. Iza

    23 czerwca 2019 o 17:02

    O tak! Fundusz na te słuchawki! Proszę tak!

    Odpowiedz
  4. kotencja

    23 czerwca 2019 o 21:27

    Dokładnie tak.O ile wiem, lekarze radzą , żeby to robić, zwłaszcza jeśli lot trwa 12 godzin . I mnie ma to nic wspólnego z brakiem ogłady( no chyba, że nogi brudne)

    Odpowiedz
    • Janina

      23 czerwca 2019 o 22:29

      Z Dublina do Rygi to się tak leci bliżej 2 godzin, a nie 12 😀

      Odpowiedz
      • Art

        7 lipca 2019 o 13:46

        Droga Pani Janino,
        mam nieodparte wrażenie, że myli pani myślenie indukcyjne z dedukcyjnym, a ściąganie obuwia z brakiem higieny osobistej. Ktoś obok pani ściągnął obuwie, Pani zaśmierdziało (a i stopy nieestetycznie zapocone i skarpety lśniły nieświeżością paskudną). Wniosek: plebejstwo niewychowane buty ściąga w czasie 3 godzinnego (3!) lotu.
        A co by było jak by to adonis, po kąpieli w ambrozji i nektarze, swoje boskie stopy wysunął z nówki trzewików (pani ulubionej marki!) w skarpetkach z nadrukiem “janinadaily” i zagadał do Pani o błędnej interpretacji danych statystycznych + lot trwałby 3 godziny i kwadransik? Może Pani odczucia byłyby jednak inne?
        Może nawet w celu wytworzenia braterskie więzi sama by Pani swe trzewiki zzuła nie widząc w tym zgorszenia? Kto wie…
        Nie bądźmy małostkowi, nie mylmy skutku z przyczyną, utrzymujmy higienę osobistą na wysokim poziomie, a ściąganie części garderoby przez współpasażerów pozostawmy w strefie zaleceń zdrowotnych i gustów bez wymagań co do określonej ilości minut czy kilometrów w danym locie.

        Odpowiedz
    • Wit Witek

      24 czerwca 2019 o 10:25

      Może lekarze powinni być zobligowani do przypominania każdemu o myciu, praniu i zmienianiu brudnych ciuchów na czyste?

      Odpowiedz
    • nora

      8 lipca 2019 o 11:14

      Na długie loty zabiera się miękkie kapciochy! Zamiany obuwia dokonuje się w toalecie, tamże spocone kończyny można przynajmniej przetrzeć mokrymi chusteczkami. Naprawdę daje radę.

      Odpowiedz
  5. petronelka

    24 czerwca 2019 o 07:16

    Janino, owszem, planowo to się może i leci. Wszelako Twój współpasażer przygotował się na ewentualne opóźnienie (taki TLK Gwarek miał niedawno ponad 500 minut, to i samolotowi może się przytrafić) Kapitan zapowiada opóźnienie- a pan, proszę, już przygotowany, już buty zdjęte, już wietrzy, już zapobiega….
    A pani przytulaśna z pewnością Cię rozpoznała a wstydziła się prosić o autograf. To pomyślała, że się w Tobie chociaż wytarza. Też bym wykorzystała okazję takiego tete a tete.

    Odpowiedz
    • Margola

      24 czerwca 2019 o 23:42

      Niestety jak komuś walą giry, to znaczy że buciki nie że skóry ale z chińskiego markeciku nosi…A tego zapachu nawet atom nie zniszczy..pozdrawiam

      Odpowiedz
  6. Julia

    26 czerwca 2019 o 17:01

    Ostatnio poirytowałam się w pociągu jak pani przede mną oglądała filmiki typu life hacks z takim zapętlonym techno w tle, bez słuchawek. Wstaję, pytam: a może ja pani słuchawki pożyczę? Odpowiedź, bez odrobiny zgryźliwości w tonie: a ma pani do iPhone’a?

    Odpowiedz
  7. Agnieszka Niestatystyczna

    27 czerwca 2019 o 08:46

    Kolejki w marketach to jedno, próbowałaś kiedyś wsiąść do Polskiego Busa, kiedy jeszcze nie było rezerwacji miejsc? Tam dopiero wszyscy mieli nagłą potrzebę przytulania!

    Odpowiedz
    • Romek

      7 lipca 2019 o 01:06

      Całe szczęście Polski Bus szczezł co najmniej 10 lat temu.

      Odpowiedz
  8. Michalina

    7 lipca 2019 o 20:41

    Byłam sprytna, wiedziałam, że lot z dwójką dzieci (4 i 1) może nas przyprawić o siwe włosy, więc zabezpieczylam się i słuchawki kupiłam. Jak się okazało, zapobiegając uszkodzeniu słuchu były tak ciche, że syn nic nie słyszal. Nie puszczalam bajek z głośników, coby mnie wspolpasazerowie nie znienawidzili, bo sama wiem, jak Blaze czy inny psi patrol ryje mózg. Stawalismy na rzesach, zeby zabawic i uspokoic chlopakow, ale po 1,5 h moje nadpobudliwe dziecko bylo tak nakręcone, że zaczęło dyskretnie (tak, żebyśmy nie widzieli) ciągnąć za wlosy panią z rzędu przed nami. Co gorsze? Sama nie wiem…

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *