Nacięcia na nadgarstkach zamiast gry w zbijaka

Przeczytałam ostatnio wiadomość po której się rozpadłam – o kilkuletnim dziecku uratowanym z próby samobójczej.

To są te dwa elementy rzeczywistości, które w żaden sposób do siebie nie pasują i nigdy nie powinny pasować – przecież dzieci z reguły są nam najlepszymi trenerami od szczęścia; brakuje im tchu z radości, gdy trzeba kolorować tygrysa, a każdy spacer budzi tysiące dziecięcych instynktów – można śledzić wiewiórkę, ułożyć z liści obrazek, schować w niewielkiej rączce kilka śmiesznych szyszek. Kasztan wrzucony w kałużę to najśmieszniejszy dowcip świata, a z pudełek po jajkach zrobimy robota. Dzieci powinny być najlepszymi trenerami codziennych, małych szczęść, być po stronie życia, nie myśleć o śmierci – nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak bardzo krzywdzić musi kilkuletnia rzeczywistość, by wybrać nacięcia na nadgarstkach zamiast gry w zbijaka.

Najmłodszym dzieckiem w Polsce, które skutecznie odebrało sobie życie była dziewięcioletnia dziewczynka. Dziewięcioletnia. Dziewczynka.

A dziś chciałam oddać przestrzeń tym dzieciom i dorosłym, dla których rzeczywistość jest wyjątkowo brutalna – osobom transpłciowym. Według National Transgender Discrimination Survey średnia częstość prób samobójczych w populacji ogólnej to 4,6%. Wśród osób transpłciowych – 41%. Jest to grupa, która tak z tak wieloma osobami musi negocjować, tak wielu osobom się tłumaczyć, choć tak bardzo nie powinni – w gruncie rzeczy po prostu chcą się pogodzić sami ze sobą, nie musieć negocjować z innymi swojej tożsamości.

Dziś jest Międzynarodowy Dzień Widzialności Osób Transpłciowych, może to jest właśnie to absolutne minimum, co powinniśmy dla takich osób zrobić – dostrzec je i przekonać, że są dla nas widzialne. I że są ważne.

I wiecie, ostatnio w księgarniach pojawiła się książka, która jest właśnie o tym – że nasz świat jest pełen kolorów i różnorodności, i wszyscy w tym świecie są tak samo ważni.

„Wszystkie kolory świata” to książka napisana dla dzieci i bardzo bym chciała, żeby taką właśnie była, to znaczy – żeby nie istniała potrzeba tłumaczenia rzeczy tak podstawowych niektórym dorosłym; że nie, nie istnieje spójnik „ale” o magicznych właściwościach, który wymazuje wszystko, co przemocowe, dyskryminujące i złe w pieczołowicie tworzonych przez tak wielu ludzi konstrukcjach, że „nie mam nic przeciwko takim ludziom, ALE”.

Książka jest cegiełką. Dochód z jej sprzedaży przeznaczony jest na działanie Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży 116 111 Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę. To kluczowe, by ten telefon wciąż działał; by dzieci mogły być dziećmi, a my – mądrymi dorosłymi.

2 komentarze

  1. Klaudia Jaroszewska

    5 kwietnia 2021 o 16:17

    Przeraża mnie to, naprawdę… choć sama byłam nastolatką, która chciała ze sobą skończyć. Na szczęście nie podjęłam tej decyzji… Ale szkoda mi właśnie tych dzieci, którym nie miał kto pomóc, albo którym mówiło się: jakie ty możesz mieć problemy… a później było już za późno.

    Odpowiedz
  2. Paweł

    5 kwietnia 2021 o 22:28

    Cześć. Masakra, nie wiedziałem o tym dziecku. Teraz w erze kowida będzie tego typu sytuacji pewnie więcej. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to czas. Czas. Musimy poświęcać dzieciom mnóstwo uwagi, naszego czasu. Ile tylko się da. Nie wiem, czy to wystarczy. Oby. Pozdrawiam, Paweł

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *