Najgorszy Dzień Zupy świata

Wyczytałam ostatnio w przewodniku, że gdzieś w XVIII wieku Irlandczycy postanowili sprawdzić czy da się dolecieć balonem na pobliską wyspę Man. Najpierw wsadzili do balonu i wysłali w podróż kota, tak na wszelki wypadek jakby coś miało pójść nie tak. W drugi balon wsadzili Irlandczyka i posłali go śladem rzeczonego dachowca. Ewaluacja dokonana u celu podróży nie pozostawiała żadnych złudzeń – kot doleciał, a Irlandczyk nie.

kot
Mieszkam w tym kraju wystarczająco długo, by w ogóle nie być zaskoczona takim zakończeniem tego eksperymentu. Nie dziwią mnie wiadomości o Irlandczyku zdeklasowanym przez kota. Nie dziwią te o dwóch samolotach, które zderzyły się na dublińskim lotnisku. Nie dziwi to, że wciąż najpopularniejszą wymówką moich spóźnionych studentów jest to, że nie zdążyli na metro, mimo iż w tym mieście wcale metra nie ma. Nie, nie dziwi mnie to wszystko wcale, wszak już nie raz przekonałam się, że bycie Irlandczykiem to stan umysłu. Bardzo szczególny stan bardzo szczególnego umysłu.

Na przykład dzisiaj – przez kilka minut bezskutecznie próbowałam dostać się do własnego biura, ale moja karta wstępu odmawiała posłuszeństwa. Nie zdziwiłam się, bo miałam już kiedyś posobną sytuację, a wezwany wtedy przeze mnie pan z ochrony wyjaśnił mi, że to dlatego że wciąż jeszcze pracują nad systemem, który umożliwiałby pracownikom dostęp do biura na kartę punktową TESCO. Jak tylko uruchomią tę usługę, to pan da mi znać, ale póki co miałam starać się używać mojej zwykłej karty służbowej. No dobrze, no to od tamtego momentu używałam tej prawidłowej karty, choć nie bez żalu, bo akurat ze swojej karty punktowej TESCO jestem szalenie dumna, na przykład ostatnio w uznaniu moich zakupowych zasług dostałam 50 eurocentów zniżki na brokuła i 20 dodatkowych tescopunktów przy zakupie sałaty.

Tym razem jednak nic działało – karta służbowa nie działała, karta TESCO też nie i nawet karta kredytowa nie, ale to najpewniej dlatego że jej nie posiadam, bo jak ostatnio byłam w banku o nią prosić, to pan w banku popłakał się ze śmiechu po przeczytaniu wyciągu z mojego konta. Tak jest, wszystko na nic i tym razem nawet miły pan ochroniarz był bezradny, i nakazał mi udać się do biura A w celu wyjaśnienia sytuacji. A w biurze A poinformowano mnie, że według uczelnianego systemu już tutaj nie pracuję, od 30 września tego roku nie. Fakt, że była końcówka października nie miał tu żadnego znaczenia, bo Irlandczycy mają naturalną umiejętność do ignorowania absurdalnych międzynarodowych konwencji typu kalendarz czy czas. Najpewniej wynika to z ich głębokiego przekonania, że za każdym razem gdy zrobią coś na czas, to gdzieś tam umiera jeden mały Leprechaun:

leprechaun

No zrobiło mi się przykro. To znaczy uważam, że jeśli mojemu szefowi tak bardzo nie podobają się moje dowcipy, to wystarczyło mi o tym powiedzieć, a nie po kryjomu wyrzucać z pracy. I żeby jeszcze w poniedziałek! Ja wszystko rozumiem – zablokujcie mi dostęp do biblioteki, zablokujcie do biura, ale minimum litości – nie wejście na stołówkę! Przecież dziś poniedziałek i Dzień Zupy, czyli wszystkie zupy za 2 euro i do każdej gratis kromka chleba z masłem, powtarzam: Z MASŁEM! Pan w biurze A nie był w ogóle zainteresowany moją historią o zupie, ale za to powiedział mi, że w celu wyjaśnienia tej sytuacji muszę udać się do biura B, a w biurze B powiedzieli żebym jednak udała się do biura C. W biurze C przyjęli mnie do pracy i wydali kartę służbową natychmiast, oczywiście na słowo honoru, więc jeśli ktoś szuka pracy to polecam biuro C pewnego irlandzkiego uniwersytetu, tam przyjmują do pracy od ręki na wszystkie stanowiska. Spytałam miłego pana z biura C czy ta karta będzie działać natychmiast, a on zapewnił mnie że tak, no chyba że zdarzy się tak, że jednak nie.

Karta oczywiście nie działała. Boże mój, w Polsce istnieje przynajmniej jakiś ustrukturyzowany plan zniszczenia petenta, tutaj strzelają na oślep. No więc udałam się z powrotem do mojego najlepszego przyjaciela z biura A, a on spytał mnie czy byłam już w biurze B w celu rozwiązania tej sytuacji, a ja mu powiedziłam już, że byłam w B, C, cały alfabet już przeskoczyłam i byłabym szalenie wdzięczna gdyby mogli się pośpieszyć ze znalezieniem jakiegoś rozwiązania, bo za 5 minut zaczynają mi się zajęcia, a on mi na to zaproponował, żebym się uspokoiła, przecież nic się nie stanie jak dzisiaj nie pójdę na zajęcia, a ja mu powiedziałam, że wiadomo, w końcu jestem tylko nauczycielem, który te zajęcia prowadzi.

Koniec końców okazało się, że to wszystko i tak nie ma znaczenia, bo spełnił się najgorszy koszmar wspólny każdemu nauczycielowi, który prowadzi zajęcia i każdemu człowiekowi, który organizuje seksualną orgię, to znaczy że nikt nie przyszedł. Znaczy studenci przyszli, ale do innej sali, bo okazało się że ten plan zajęć który dostałam, to był zupełnie zły, a jak poprosiłam o prawidłowy to mi pani w sekretariacie powiedziała, że nie mam odpowiednich uprawnień by uzyskać dostęp do takich informacji. I jeszcze coś tam dalej mówiła, ale nie słuchałam jej zbyt uważnie. Byłam już zajęta nabieraniem głębokiego przekonania graniczącego z pewnością,  że jednak istnieje powód dla którego ci ludzie żyją na wyspie.

Podobno dziś była zupa ziemniaczana 🙁

9 komentarzy

  1. Heart Chakra

    21 października 2014 o 10:28

    Och, kocham! Kocham absurdalne poczucie humoru, wrzucam do obserwowanych, do poprawiaczy humoru, gdziebądź! Jestem absolutnie zauroczona! 🙂

    Odpowiedz
    • Janina

      21 października 2014 o 18:27

      Bardzo się cieszę, pięknie dziekuję. W podzięce rysuję Wdzięcznego Brokuła:
      wdzięczny brokuł

      Odpowiedz
  2. Janina i Czara Goryczy | Janina Daily

    23 października 2014 o 19:26

    […] z adresami IP. Od poniedziałku płyną do mnie również liczne głosy wsparcia w związku z niezjedzoną przeze mnie tego dnia zupą. Za wszystkie te wyrazy wsparcia serdecznie dziękuję, ale następnym razem pamiętajcie, że […]

    Odpowiedz
  3. Lukasz Jelonek

    3 sierpnia 2016 o 14:19

    Przepraszam za archeologie i rozgrzebywanie starych ran. Ale wlasnie tu trafilem i czytam od samego poczatku 🙂
    No i przy tym poscie to cos od siebie dorzuce, tak na temat tych Irlandczykow w balonach. Janino, wiesz ze oni maja zloza gazu ziemnego na Atlantyku i platformy wydobywcze tamze i lataja na nie helikopterami? Tak, tez sie troche boje, ale czasem trzeba klienta odwiedzic. No i ostatnio wylazlo, ze maja jakis problem z systemem przeciwpozarowym. Nie wiadomo dokladnie jaki i od kiedy, bo nikt tam nie zajrzal od Roku Panskiego 2004 (chyba).
    Jak Ty sie zajmujesz statystyka i znasz lokalne realia to moze mi policzysz jakie jest prawdopodobienstwo, ze oni tam wszyscy jeszcze zyja? Czy moze lepiej nie wiedziec.
    Fakt ze jedzenie maja dobre, wiec jak mi przyjdzie utonac w plonacym paliwie lotniczym, to przynajmniej nie na glodnego. Pozdrowienia z sasiedniej wyspy!

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      3 sierpnia 2016 o 17:07

      Słuchaj, Łukasz, no otworzyłam program statystyczny, poklikałam, poklikałam i powiem Ci tak: to prawdopodobieństwo to jest dość niewielkie. Moi studenci, to by nawet powiedzieli, że ujemne. Ale słuchaj, może jest na to jakaś rada – może zamiast latać helikopterami z Irlandczykami, to zabierzesz się po prostu balonem z jakimś kotem? Albo dwoma kotami, nie bądźmy szaleni, dwa koty to jednak znacznie bezpieczniej niż jeden.

      Odpowiedz
      • Lukasz Jelonek

        4 sierpnia 2016 o 15:13

        Dwa koty to super pomysl, na pewno bezpieczniej niz irlandzki pilot helikoptera. Pewnie tez taniej. Dzieki, sam bym na to nie wpadl, ja z politechniki…
        Niestety, pewnie nie przejdzie – offshore survival training nie obejmuje ewakuacji z balonu.

        Odpowiedz
        • JaninaDaily

          6 sierpnia 2016 o 20:31

          Nie jestem specjalistką, ale gdyby posłużyć się ewakuacją w samolocie jako wzorem, to myślę, że najważniejsze w czasie kryzysu jest to, byś najpierw nałożył maskę tlenową sobie, a dopiero potem kotu.

          Odpowiedz
  4. Karolina

    3 sierpnia 2017 o 20:22

    Najgorzej jest jak na orgie przyjdą sami mężczyźni

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      6 sierpnia 2017 o 21:41

      Najgorzej to jest jak zorganizujesz orgię, ale nikt nie przyjdzie… 🙁

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *