Splendor żółtego sera i spisek dorosłości

Ej, mieliście na studiach tak, że robiliście sobie kanapkę, ale nie że bułkę z chlebem, tylko tak na splendorze, że chleb, że margaryna (no bo masło to człowiek tylko w telewizorze oglądał, znaczy w telewizorze sąsiadki, który oglądał przez lunetę, no bo jego własny telewizor to współlokator Zenon już dawno sprzedał cyganom za browara, paprykarz szczeciński i świeczkę zapachową) i jeszcze coś na margarynę trzasnęliście, tak z ćwiarteczkę plasterka szynki, no bo z jednej strony, to kto bogatemu zabroni, ale z drugiej, to jednak to stypendium to odebraliście już dwa dni i trzydzieści browarów temu, i nie ma co szastać mięsopodobnym dobrem? I człowiek tak sobie czasem robił tę kanapkę i myślał sobie, że kiedyś, jak już będzie dorosły, pieniądze będzie miał, wyprasowane koszule i umowę o pracę, to będzie sobie pozwalał na takie momenty luksusu, że na jednej kanapce to będzie umieszczał i żółty ser, i szynkę, tak jest: żółty ser i szynkę NA JEDNEJ KANAPCE. I to nie, że na jednej połówce ser, a na drugiej szynkę, nie, nie, nie, dorosłość miała polegać na tym, że człowiek tak od serca obkłada całą kromkę szynką, a następnie na tę szynkę, NA TĘ SAMĄ KANAPKĘ, nakłada żółty ser, a następnie robi fotę i zanosi do banku jako poręczenie własnej płynności finansowej.

I słuchajcie, co mi się dziś przytrafiło! Ja kanapkę robię. Kanapkę robię, smaruję masłem, myślę sobie: co by tu zjeść, co by tu zjeść? czy ja mam ochotę na ser? czy ja mam ochotę na szynkę? Wtem! Szalona myśl: a może to już nadszedł czas? Dziesięć lat po maturze, pięć po studiach, może to jest ten moment, by popluskać się w tym źródle wolności finansowej? I ja tak sobie właśnie myślę, uśmiecham się sama do siebie szelmowsko, już sięgam po żółty ser i jednocześnie szynkę, łzy wzruszenia zalewają mi oczy, ja tak sobie tańczę z przepychem, a tymczasem Wojtek klika w komputer, klika, przypomniał sobie coś, mówi:

– Grudzień jest. Będzie trzeba zapłacić za prąd i samochód.

Odkładam ser, odkładam szynkę. A dobra tam, zjem z pomidorem.

Mam niejasne wrażenie, że życie mnie oszukało.

12 komentarzy

  1. Aga D

    15 grudnia 2016 o 10:43

    LEZE. Bykiem martwym leze i place ze smiechu, lub tez uprawiam smiech przez lzy. Doroslosc Sucks, all right… 😉 W ogóle to “In principle life sucks”, szczegolnie jak sie jest o czynsz i pare rachunkow po wyplacie, co nie? 😉

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      15 grudnia 2016 o 14:45

      Ostatnio weszłam na konto i byłam taka bogata, taka bogata, łzy w oczach, motyle w sercu, a potem sobie przypomniałam, że po prostu jeszcze nie zapłaciłam czynszu 🙁

      Odpowiedz
      • Aga D

        15 grudnia 2016 o 15:03

        Jakze ja to uczucie znam… eh… 😉

        Odpowiedz
        • Anna Tess Gołębiowska

          16 grudnia 2016 o 19:19

          Moje konto zrobiło kiedyś inny numer… Otóż myk jest taki, że ja jestem Anna Małgorzata, a moja rodzicielka jest Małgorzata Anna, nazwisko to samo, adres korespondencyjny (czyli moich dziadków) ten sam, bank ten sam. No i przychodzą sobie sobie do nas różne rzeczy, w tym wyciągi, a co jakiś czas ktoś wpada odebrać pocztę.
          No i tym razem mama zgarnęła pocztę, patrzy na “Małgorzata Gołębiowska” na kopercie, nie zważając na to, że tę początkową Annę przysłoniła palcem, otwiera i: “O JEZUS, MARIA, OKRADLI NAS!!! NIC NIE MAMY!!! NULL, ZERO, OSZCZĘDNOŚCI CAŁEGO ŻYCIA WYPAROWAŁY… a nie, to tylko konto młodej, ufff”.
          I to jest posumowanie mojej finansowej dorosłości 😀

          Odpowiedz
          • JaninaDaily

            22 grudnia 2016 o 22:31

            Ha ha! < 3 Szkoda, że nie było na odwrót – gdybyś otworzyła wyciąg mamy, mogłabyś przez chwilę poczuć splendor i bogactwo!

        • JaninaDaily

          22 grudnia 2016 o 22:34

          Życie chłoszcze 🙁

          Odpowiedz
  2. e-milka

    16 grudnia 2016 o 05:45

    No pewnie, ze znam. Czymze bylyby studia bez chinskiej zupki i buly (kiedy ja studiowalam, to jeszcze wolno to bylo jesc bez bezposredniego transportu do piekla). Szynke widywalam u kolezanki na bulce, no ale ona miala mame lekarke i mini-lodowke w akademiku. I znam to uczucie, ze zycie dopisalo chyba zly dalszy ciag. Bo to mialo przeciez byc mniej wiecej tak “Wiesz synku, kiedys mama byla bardzo biedna. Siedziala przy swieczce (pani na stancji wkrecala zarowki o najmniejszej mocy), okutana w koce, przy suchej bulce i herbacie Madras w szklance. Ale uczyla sie, pracowala i teraz, prosze!” I jakos nie moge wykonac tego gestu-pointy w kierunku garazu z old-timerami. 🙁

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      22 grudnia 2016 o 22:34

      Pffff, na pewno nie jest tak źle, na pewno czasem możesz sobie pozwolić na odrobinę splendoru, na przykład – PODWÓJNA ZUPKĘ CHIŃSKĄ!!!

      Odpowiedz
  3. Hipis

    18 grudnia 2016 o 23:57

    Wy tu się śmiejecie, a ja na serio wyobrażam sobie czasami, jak to skończę studia, znajdę pierwszą poważną pracę i sobie nakupię porządnego jedzenia, i sera żółtego, i parówek, i kurcze nawet zrobię jakąś potrawę na trzy garnki, bo będę miała trzy garnki… Ech, na razie wracam do domu na święta, grunt to się najeść na zapas 😀

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      22 grudnia 2016 o 22:26

      Przyjechałam do domu godzinę temu, wciąż stoję przed otwartą lodówką i płaczę ze wzruszenia.

      Odpowiedz
  4. Gosia

    4 stycznia 2017 o 22:46

    Janina, bo ja chce powiedzieć że uważam że to jest najśmieszniejszy blog na ziemi i na orbicie i jeżeli na innych planetach istnieje internet to tam też.
    Generalnie to się czasem uśmiechnę czytając cośtam, czasem nawet śmiechnę sobie w głos (co już uważam za mega ekstra sukces autora) ale na Twoim blogu to parskam non stop powietrzem ze śliną i jedzeniem które aktualnie jest zjadane i chyba muszę przed wejściem na bloga sobie jakiś śliniaczek zakładać bo tak nie można żyć przecież. I tak sobie myśle że człowiek który umie rozśmieszać ludzkość powinien być bogaty i mieć własny dom basen i fokarium za to że robi dobre miłe i śmieszne rzeczy. Uff, wylałam swoje uwielbienie, pozdrawiam zatem

    Odpowiedz
    • JaninaDaily

      8 stycznia 2017 o 13:48

      Och, ale teraz to się utopiłam w splendorze, całe szczęście, że mam wystarczającą ilość oponek, to nie utonę, hi hi. Dziękuję! <3

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *