Mężowskie wsparcie dla Kejt Midelton i piekielne strony janinowego ciała

Długo szukałam zdjęcia, które w pełni odda styl i szyk dzisiejszej historii, odpowiednio zilustruje mój wewnętrzny kejtmideltonizm.

Ten sam, który zdarzył się przedwczoraj, kiedy to w lewej ręce trzymałam pełną strzykawkę z lekiem (koszt: 1050zł), w prawej ręce pustą strzykawkę z brakiem leku (koszt: trochę mniej niż 1050zł), a następnie jedną z nich wyrzuciłam do kosza, drugą wsadziłam do apteczki, NO PRZECIEŻ WIEM, ŻE WSZYSCY WIECIE, CO ZDARZYŁO SIĘ POTEM.

Nawet ja się nie zdziwiłam, że mi się ręce pomyliły, wszak jestem człowiekiem nienachalnie przywiązanym do koncepcji kierunków, pamięci tego wydarzenia, kiedy to przez trzy tygodnie nie wracałam z Lidla do chałupy, bo nie umiałam zjechać z pobliskiego ronda. Niemniej trochę zmartwiło mnie to, że od momentu kiedy to znów pokonały mnie strony janinowego ciała, do tego, kiedy TO DO MNIE DOTARŁO minęła ponad doba, a po takim czasie trochę trudniej znaleźć zgubę niż wtedy, kiedy ledwie przykryta została chusteczką i garścią suchych liści. No ale trudno, niech się na coś przyda ta moja agresywna ambicja. Poszłam grzebać w śmieciach.

Idę do śmietnika, nurkuję w nim jak labrador w błocie, szukam. Otwieram, nurkuję, szukam i tak kilka razy, z krótką przerwą na telefon na policję, że sąsiad wrzucił skorupkę po jajkach do niesegregowanych. Przychodzi mój mąż.

Przyszedł, spojrzał, nic nie skomentował, nawet się nie zająknął, nic go nie zdziwiło w tym obrazku, poszedł dalej. Ja w tym czasie wciąż otwieram, nurkuję, szukam. Wojtek po jakimś czasie wraca, minął mnie znowu, tym razem jednak wzrok zawiesił jakby dłużej na mojej osobie, chyba tym razem do niego dotarło, że oto ma przed sobą żonę swoją najukochańszą, która z niewiadomych mu przyczyn tarza się w obierkach niczym najdoskonalszy w świecie krokiet. Przystanął. Ja wciąż nurkuję w tych śmieciach, Wojtek patrzy, długo milczy, w końcu przemówił:

– Janina!

I wiecie, ja grzebię w tych śmieciach, przede mną mój mąż pozbawiony jakichkolwiek informacji dlaczego, stoimy na przeciwko siebie, ja w śmietniku, Wojtek poza nim, „Janina! – mówi on –

…idę do Żabsona. Chcesz coś?

2 komentarze

  1. Klaudia Jaroszewska

    27 września 2020 o 10:42

    Uwielbiam twoje historie! I może nie wyrzuciłam leku za tyle kasy, ale nie raz mylą mi się miejsca i skarpetki zamiast do prania, wrzucę do toalety ;D

    Odpowiedz
  2. agacia336

    1 października 2020 o 05:42

    Pocieszam. Tydzien temu syn moj wyskoczyl z auta w garazu, ale nie zamknal drzwi samochodu. A ja, jego matka – blondynka, stwierdzilam, ze sobie z tego garazu wycofam… Przypierdzielilam drzwiami bryki w sciane tak, ze jeden ich koniec sie wgial, a na drugim wygiely sie zawiasy… Auto nowiutkie, 2000 km na liczniku. Ubezpiecznie pokryje wymiane drzwi, ale wymiany roztrzepanego mozgu juz nie funduje niestety. A malzonek bedzie mi dogryzal przez nastepne 15 lat… 😉

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *