Naukowy kalendarz (prawie) adwentowy – DZIEŃ 1. Czyli wszystko, co powinniście przeczytać, obejrzeć i wiedzieć, by zrozumieć, dlaczego nauce można i powinno się ufać. Dzisiaj: bardzo ważna książka.
Zawsze tłumaczę moim studentom, że gdy angażują się w jakikolwiek projekt badawczy, to jasne, że zaczynamy od opisania danego zjawiska (czyli odpowiadamy sobie na pytanie: „jak jest?”), ale warto na tym nie poprzestawać. W gruncie rzeczy krok kolejny jest trochę bardziej skomplikowany, ale i kluczowy – polega on na wyjaśnieniu dlaczego jest jak jest? I właśnie to zrobił Seth Mnookin w swojej książce “Wirus paniki”, o której dziś (znowu) piszę. Polecam ją często – na blogu, w innych social mediach, na webinarach i w trakcie swoich wykładów. Dziś przypominam o niej znowu, bo uważam, że teraz jest jeszcze ważniejsze, by jak najwięcej osób ją przeczytało.
Owszem ta książka opisuje jak jest – jak duże są ruchy antyszczepionkowe na całym świecie, jaka jest skala i szkodliwość ich działań, mierzona między innymi spadkiem wyszczepialności. Ale to już wiemy, na ten temat powstaje rocznie kilkanaście raportów przeróżnych instytucji, na czele z raportem WHO.
To, co jest najmocniejszą stroną tej książki, to próba wyjaśnienia, jak to się stało, że w XXI wieku, kiedy dzięki osiągnięciom nauki nigdy nie żyło nam się tak bezpiecznie i tak długo, tak wiele osób ogłasza odwrót od tego, co zostało zbadane i udowodnione, na rzecz słuchania osób bez wykształcenia medycznego i bez jakichkolwiek dowodów na głoszone przez siebie tezy.
To znaczy – zdaje się pytać Seth Mnookin – w którym momencie w kwestii własnego zdrowia zaczęliśmy ufać bardziej inżynierowi maszyn budowlanych, a nie lekarzom?
Dobra to jest książka, dokładnie stara się rozszyfrować wszystkie mechanizmy, które doprowadziły do takiego stanu rzeczy – i błędy poznawcze na poziomie indywidualnym, i prawa rządzące życiem społecznym. Nie zapomina o błędach świata naukowego – na przykład w kwestii komunikowania zarówno swoich osiągnieć, jak i potencjalnego ryzyka. A to wszystko autor skąpał jedynie w wiarygodnych źródłach, badaniach naukowych i wywiadach własnych, które przeprowadził z ludźmi po obu stronach barykady.
Gruba to książka, bo i (za)wartości tak dużo.
Niemniej czyta się bardzo dobrze, w sumie trochę tak, jak gdybyście oglądali niezły serial kryminalny (co w gruncie rzeczy nie jest aż tak złym porównaniem; mamy sprawców, mamy tych, którzy próbują ich zatrzymać, a przede wszystkim – mamy ofiary).
Dużo się nauczyłam – nie tylko w kontekście tych wszystkich mechanizmów społecznych i indywidualnych, które powodują że ruchy antynaukowe rosną w siłę. Przede wszystkim pozwoliła mi zastanowić się nad samą sobą, w jaki sposób ja mogę zmienić swoje podejście i sposób komunikacji w taki sposób, by więcej osób o innych opiniach chciało mnie słuchać. I że nie może się to dziać poprzez brak szacunku i szyderstwo.
Słowem: jak wyjaśniać nieprzekonanym to, że to dane, statystyki, badania naukowe powinny wpływać na nasze opinie, a nie na odwrót.
Polecam tę książkę tak bardzo, że bardziej się nie da.
Klaudia Jaroszewska
13 stycznia 2021 o 17:19Czuję się przekonana do jej przeczytania 🙂