Podbicie stóp delikatne jak brzuszek jeża i Indiana Jones spalony na truskawkę

Na początku wszystko na wakacjach przebiegało zgodnie z planem: mąż mój osobisty nabrał kolorów dorodnej truskawki już dnia drugiego, co mogło mieć coś wspólnego z tym długim wykładem, który wygłosił chwilę wcześniej, tym o tym, że dajże spokój, Janina, przecież Indiana Jones nie smarował się kremem do opalania i Batman zresztą też nie. Z czym w sumie nie dyskutowałam, niemniej przyszła mi do głowy taka myśl, że Indiana Jones najpewniej też nie tłumaczył swojej żonie przez ostatnią godzinę, że prawie zasłabł po wejściu do hotelowego basenu, bo woda była za zimna.

Kolejny sezon dramatu “Informatyk na wakacjach” trwał. Owszem, chodziliśmy na plażę, gdzie nie sięgał kabel do komputera, ale szczęśliwie Wojtek jest już zaprawiony w boju, nie z nim te numery, oto znalazł sobie analogową wersję tetris. JAK JAKIŚ AMISZ!!!

Nawet jeśli układanie kostki Rubika nie okazało się wyborną rozrywką, to przynajmniej jest ona wystarczająco duża, by zalepić dziurę w pozbawionym wi-fi sercu Wojtka.

 

A potem sprawy przybrały jeszcze dramatyczniejszy obrót – wraz z oddalaniem się od hotelu słabł sygnał wi-fi, a przy okazji nadzieja mojego męża, że jeszcze wszystko będzie dobrze. Wywieziono go w dzicz, wręczono mu buty do wody i jeszcze kazano wejść do morza z kamienistym dnem, i on co prawda przez cały ten czas tłumaczył mi, że on ma podbicie stóp delikatne jak brzuszek jeża i że to, że ja mu każę do tej wody wejść to jest trochę tak, jakbym rzucała w owego jeża kamieniami i dlaczego ty nienawidzisz jeży, Janino? Dlaczego?!

I Wojtek tak pytał, a w międzyczasie przemierzaliśmy to oceaniczne dno pełne ostrych krawędzi i śmiercionośnych pułapek, i mąż mój trzymał mnie mocno za rękę, choć nie do końca wiedziałam, czy gest ten miał być wsparciem dla mojej, czy też jego osoby.

Zagadka rozwiązała się szybko, a tym samym serce me zalała fala wzruszenia doprawiona szczyptą czułości, gdy przekonałam się z jaką uwagą mój mąż co chwilę dbał o moje bezpieczeństwo:

– Patrz pod nogi, patrz pod nogi, patrz pod nogi… – powtarzał jak opętany, a w mojej głowie to natychmiast mi się jawił jak taka wielka pluszowa wata, mająca ochronić mnie przed wszystkimi światowymi niebezpieczeństwami, które mogą mi się przytrafić.

– Patrz pod nogi, Janina, patrz pod nogi – powtórzył po raz setny, a następnie doprecyzował:

– …i szukaj skrzyni ze skarbami, bo wszystkie gry komputerowe nie mogą się mylić.

 

2 komentarze

  1. ja

    25 marca 2019 o 17:41

    Oo! Już się bałem, że głaszczesz pompony od spodu, a to tylko RSS się spsuł od ostatniego zaglądania.

    Odpowiedz
    • janinadaily

      25 marca 2019 o 19:04

      Głaskanie pomponów od spodu to jest najdoskonalsze!!!

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *