Dorośli uwięzieni w dzieciństwie jak owad w bursztynie. Z historii, których słucham w szpitalu psychiatrycznym każda jest inna, utkana ściegiem traum, zaniedbań i braków, ale bez względu na to, jak bardzo są odmienne, to mają punkt wspólny – to jedno zdanie wszyte w biografie dorosłych już ludzi, którzy teraz potrzebują tabletek na istnienie:
„I nikt nie zareagował”.
Każda śmierć samobójcza dziecka jest naszą porażką dorosłego świata. Każde dziecko, któremu nikt nie pomógł lub którego doprowadzono do miejsca, z którego nie potrafiło dostrzec, że jest jakieś „dalej”. Gdy dzwoni do mnie dziennikarz z prośbą o komentarz do ostatnich zdarzeń, to odmawiam uparcie, bo to nie mnie należy się teraz głos, a wszystkim dzieciom, które co rano budzą się w kraju, który pozwala im umierać. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia w krajach europejskich na 100 000 dzieci przypada średnio 10 psychiatrów dziecięcych. W Polsce zaś – 5. W całym kraju w 2019 roku działało tylko 36 oddziałów szpitalnych, a od tamtego momentu kolejne oddziały są sukcesywnie zamykane. W wielu mniejszych miastach i wsiach w ogóle nie ma poradni zdrowia psychicznego. W województwie podlaskim jest jeden szpitalny oddział psychiatryczny dla dzieci i młodzieży, a oddziału dziennego nie uświadczymy aż w 5 województwach. Jesteśmy w czołówce Europy, jeśli chodzi o zamachy samobójcze dzieci. Polskie dzieci nie chcą żyć, a polskie państwo wciąż nie chce im pomóc.
To dobrze, że o tym rozmawiamy. Tylko który to już raz? I dlaczego wciąż to jedyne, co mamy do zaoferowania tym dzieciom i ich opiekunom – parę wypowiedzi w telewizji, obietnic bez pokrycia. Macie tu fragmenty drukowanych gazet, nimi załatajcie sobie dziury w emocjach, rodzinach, życiorysach. Nie mam na to rozwiązania, ale mam dużo złości – bo za kilka dni zapomnimy, taka jest prawda, wrócą nagłówki o gwiazdach, które najpiękniej tańczą na lodzie i pięciu sposobach na to, by nie opadł nam sernik. Nasz świat będzie kręcił się dalej, choć gdzieś tam, dla jakiegoś dziecka ponownie się skończy.
***
Jak zawsze przypominam, że choć nasz kraj zawodzi, to są osoby i miejsca, które wiedzą, jak pomóc:
116 111 – telefon zaufania dla dzieci i młodzieży.
116 123 – dla osób dorosłych.800 800 602 to numer kontaktowy dla rodzin dotkniętych kryzysem, prowadzony przez Fundacja Słonie na Balkonie w dni robocze od 15 – 20. Zadzwoń, jeśli szukasz pomocy dla swojego dziecka.
Tej też Fundacji przekazałam w tym roku swoje 1,5% w rozliczeniu PIT, KRS 0000 409 122. Bardzo do tego zachęcam – aktywnie pomagają dzieciakom po traumach, by jak najmniej z nich miało wszyte w dorosłość zdanie, że nikt nie zareagował.