Jedź na konferencję, mówili. Poznasz ludzi, inne kultury, języki, pozaplatasz delikatne nitki międzynarodowych przyjaźni z ośrodkami naukowymi z całego świata. No to jestem. Na konferencji w Portugalii jestem. Wchodzę do sali. Do lunchu podali wino, więc jestem istną gwiazdą socjometryczną, labradorem interakcji społecznych, najsympatyczniejszą z owiec na tym akademickim pastwisku. Podchodzę do pierwszego napotkanego, całkowicie losowo wybranego człowieka. Mój cel: międzykontynentalna przyjaźń na całe życie, porozumienie ponad kulturami, wzajemna nauka lokalnych zwyczajów i podstawowych zwrotów w ojczystych językach, być może krótkie odśpiewanie narodowych hymnów. Podchodzę, zagaduję. A to Polka z uniwersytetu w Limeryku.
Sami widzicie, jak Janina nawiąże dialog międzykulturowy, to nikt tak nie nawiąże.
Generalnie to odnośnie pracy naukowej istnieje pewien szalenie popularny mit, który ja dzisiaj chciałam obalić. Ten mit stanowi, że posiadanie doktoratu jest zupełnie bez sensu i nieprzydatne do niczego. Otóż nie jest to prawdą. Po wczorajszych i poprzednich prezentacjach mam takie przemyślenia, że gdy kiedyś nastąpi stan globalnej klęski i na całym świecie zabraknie internetu, to przeżyją tylko osobniki o ponadprzeciętnej odporności na nudę. To jest ludzie-akademicy, widzowie “Klanu” i misie koala.
Jednak ponieważ ja jestem Bearem Gryllsem rzeczywistości, to mnie konferencyjna nuda absolutnie nie grozi. Przedstawiam swoje, szlifowane latami doświadczeń, konferencyjne bingo. Jak ustrzelisz trzy zdarzenia w jednym rzędzie w czasie jednej sesji, to wygrywasz. Wygrałam już dwa razy. Byłam dotychczas na dwóch sesjach. Oczywiście pole o piramidzie Cheopsa zrobionej z ciastek skreślam zawsze, no bo to o mnie.
Poza tym moim osobistym idolem wciąż pozostaje człowiek, który przywiózł ze sobą doktoranta tylko po to, żeby ten mu zmieniał slajdy w prezentacji ♥
Anna Tess Gołębiowska
15 września 2016 o 18:22>>> Poza tym moim osobistym idolem wciąż pozostaje człowiek, który przywiózł ze sobą doktoranta tylko po to, żeby ten mu zmieniał slajdy w prezentacji ♥
Wciąż <3 <3 <3
JaninaDaily
17 września 2016 o 09:50Mam tak samo 😉
Em H
15 września 2016 o 18:56Wlasnie sie do jednej przygotowuje, drukne bingo i bede grac!
JaninaDaily
15 września 2016 o 19:45Polecam. Daj znać, ile razy wygrasz!!! Bo że wygrasz choć raz, to nie mam żadnych wątpliwości.
Marrus
16 września 2016 o 18:15Janina, jak tam temat pisania książki? Podbijam ofertę kupna wielu egzemplarzy do bardzo wielu. Że tak Cię sparafrazuję, jak to nie jest godny sposób wydawania pieniędzy, to nie wiem co nim jest. Przypominam Ci, że za moją wierność obiecałaś mi onegdaj tort wielki jak Ty i póki jeszcze nie zabrałaś się do pichcenia, to zgłaszam, że wolę żebyś jako tort była bardziej gruba niż chuda, bo wiadomo o co chodzi, o więcej węglowodanów z kremem.
JaninaDaily
17 września 2016 o 09:50Mój boże, Marrus, jeśli ma być ten tort to to jeszcze trochę potrwa, no bo to wymaga całkiem sporej liczby foremek…
Agata
19 września 2016 o 06:39Gramy w takie bingo na konferencjach w budce tłumaczy 😀
JaninaDaily
19 września 2016 o 12:40Myślę, że jako człowiek-na-konferencjach zgodzisz się ze mną, Agata, że powoli czas zacząć zmieniać zasady gry, bo wygrywanie staje się zbyt proste. Myślę, że teraz musi być tak, że wygrywa ten, komu się bingo nie trafi!
Agata
19 września 2016 o 12:45Zgodzę się, tym bardziej, że na absolutnie KAŻDEJ jest człowiek-akademik, człowiek-rządowiec, człowiek-prawnik itp, który zapisuje slajd maczkiem i czyta, a w połączeniu z piramidą to już daje dwa pola na ukos!
Naxster
8 października 2016 o 22:04Ale wstajesz oczywiście na głos obwieszczając “BINGO!”?
Czy też na takich wyjazdach wypada krzyczeć “EUREKA!”?
JaninaDaily
9 października 2016 o 20:47Wstaję, krzyczę BINGO!!!, a następnie sama sobie zaczynam gratulować!
Monia
28 czerwca 2017 o 16:28I ja bym się chciała zapytać, czy to normalne, że wysyłam sobie z siostrą smsy (w innym mieście mieszka), który tekst z tego bingo podobał nam się najbardziej (a raczej wywołał większą salwę śmiechu) i z każdym smsem, koledzy z biurek obok zaczynają się dziwnie patrzeć i podejrzewać, że chyba jednak nie jestem normalna (bo oczywiście rzecz dzieje się w pracy)? Pani Janino do cholery do jasnej, mnie przez Ciebie koledzy za nienormalną uznają!
JaninaDaily
5 lipca 2017 o 15:27Totalnie normalne i ja bym wręcz chciała, żeby wszyscy tak robili! <3