Teoria powstania kota i inne dokonania ludzkości

Zjawiłam się ostatnio znowu u tego lekarza, co jest jednocześnie moim najlepszym przyjacielem, i on akurat był bardzo smutnym człowiekiem, albowiem chłostały go statystyki jego własnego doktoratu i ja mu nawet zaproponowałam współpracę na zasadzie barteru, w sensie, że ja mu wypoleruje wszystkie wzory i czule dopieszczę tabele przestawne, a on w zamian spełni moje odwieczne marzenie o doszczepie żołądka, a ten miły lekarz powiedział, że doszczepie czego?, które to pytanie – tak po prawdzie – nie świadczyło najlepiej o jego profesjonalnych kwalifikacjach, niemniej wyjaśniłam mu, że to jest taka procedura, która polegałaby na doszczepie drugiego żołądka, tak żebym miała dwa, a skutkiem tego dwa razy więcej miejsca na deser. A on mi na to powiedział, że współczesna medycyna nie robi takich rzeczy, a ja mu na to powiedziałam, że jest to dość rozczarowujące, a także – nie ukrywajmy – upokarzające dla całej dyscypliny, a on powiedział, że no nie wie, ma na to ten temat trochę inne zdanie, zważywszy na to, że współczesna medycyna to na przykład przeszczepia twarze, co w sumie nie było znów aż taką najgorszą wskazówką, no ale mam wątpliwość czy dokonywanie sobie przeszczepu twarzy po każdym wyjściu z cukierni byłoby naprawdę najlepszym rozwiązaniem mojego problemu.

No a potem ten miły lekarz pyta mnie, jak się czuję, a ja mówię, że to bardzo uprzejme z jego strony, bardzo mi miło, że pyta, bo ja miałam w zwyczaju w sposób wyczerpujący odpowiadać na to pytanie wszystkim moim znajomym, ale to było zanim przestali odbierać ode mnie telefony, a chodzi o to, że ja cierpię ostatnio na bardzo poważną, wręcz przewlekłą bym rzekła, nadczynność miłości do mojego kota. To znaczy, że ja za każdym razem jak obok niego przechodzę, koło tej kulki puchatej, tego pluszaka rozkosznego, słodyczy panierowanej w futrze, to nie mogę się powstrzymać przed tym, by go nie przytulić najmocniej na świecie, bo ja mam w sobie tyle miłości, że ona aż tak we mnie aż wrze, ona tak bulgocze jak taka gotująca się woda, co czasem aż wyskakuje poza garnek i zalewa palnik. No i mój mąż to mi nawet wyjaśnił, że to wszystko dlatego, że koty to są takie stworzenia zaprojektowane przez pięcioletnią dziewczynkę z ogromną kokardą na głowie, totalnie tak to sobie wyobraża, że była sobie taka mała dziewczynka z ogromną kokardą na głowie i ona kiedyś w trakcie przyjęcia dla wszystkich swoich misiów narysowała jedno kółko na głowę, a potem doczepiła do niego dwa trójkąty na uszy, a potem drugie większe kółko na środek i jeszcze cztery kreski na łapy, i tak właśnie powstał kot.

No i niech pan da spokój, to nie było opcji, żeby ktoś był w stanie emocjonalnie zignorować coś tak absurdalnie doskonałego, jak to puchate stworzenie stworzone z kółek i trójkątów, niemniej ja przez chwilę to jeszcze miałam nadzieję, że uda mi się oszukać przeznaczenie i spożytkować inaczej ten nadmiar mojej uczuciowej energii, na przykład chciałam się zapisać na crossfit, bo po pierwsze to ostatnio spadłam z łóżka i upadłam na głowę, a po drugie to mój mąż zaczął chodzić na te zajęcia i chciał, żebyśmy dostali zniżkę dla par. No, wiem, gdy ja to usłyszałam, to totalnie pomyślałam to samo, co wszyscy – w sensie, że serio musimy zabezpieczyć to łóżko, żeby ludzie przestali z niego spadać na głowę. Niemniej szczęśliwie zanim doszło do nieszczęścia, to inny lekarz mi w porę powiedział, że nie wolno mi chodzić na crossfit, bo to zbyt intensywny wysiłek, mój boże, cóż to za wybitny specjalista, założyłam sobie pięć fałszywych kont na znanymlekarzu, tylko po to, by dać mu dwadzieścia pięć gwiazdek.

Poza tym i tak wszystko dobrze się skończyło, bo mój mąż sobie wymyślił, że to w takim razie nie szkodzi, że w takim razie będzie chodził na te zajęcia z kolegą i w ten sposób załapią się na zniżkę dla par, no bo to jest rozsądny kraj, więc pary gejowskie też się liczą, no i proszę pana, ja to jeszcze nigdy nie wspierałam równouprawnienia tak mocno jak wtedy, kiedy to nie musiałam iść na crossfit, bo mój mąż mógł na niego iść ze swoim nowym mężem.

No i ja tak to właśnie wszystko opowiedziałam mojemu najlepszemu przyjacielowi, że oto jest właśnie moje życie obecnie – ta nagła nieokrzesana miłość do mojego puchatego księcia, mąż co chodzi na crossfit na zniżce gejowskiej i jeszcze z takich rzeczy spektakularnych, to ostatnio zrobiłam naleśnika w kształcie foki, a on tak patrzy na mnie, bardzo długo nic nie mówi, a w końcu westchnął i powiedział, że to faktycznie wspaniała historia i nie do końca wie, jak mi to teraz powiedzieć, niemniej tak właściwie to w tym swoim pytaniu miał trochę coś innego na myśli, znaczy on chciał się tylko dowiedzieć, jak się czuję tak fizycznie.

A w takim razie to wszystko w porządku, dziękuję za troskę.

7 komentarzy

  1. Kundelek Na Biegunie

    19 września 2018 o 17:07

    Matko mam to samo! Mieszkamy w akademiku, w którym nie wolno mieć zwierząt. Na Biegunie. W sensie pod Kołem Polarnym. Bo się tu przeprowadziliśmy. Z psem. I właśnie, akademik się zgodził na tego psa, bo powiedzieliśmy że to Service Dog i że dzięki temu psu my ogarniamy życie. I tak jest, jakby nie patrzeć. Ale potem dzwoni weterynarz i mówi – jest kot do uśpienia, zdrowy, 1 rok, bierzesz? No to, wzięłam. A boję się kotów jak metalu, tak samo porównywalnie.

    A teraz przechodzę i ten kot PRZESADZA. Jest z każdą sekundą piękniejszy i słodszy a ja muszę ciężko pracować w każdym momencie nad samokontrolą, żeby go nie-za-mi-ziać.

    Odpowiedz
  2. drwal78

    19 września 2018 o 18:09

    A to cieszę się że wszystko dobrze i trzymasz poziom 🙂

    Odpowiedz
  3. Patryk Tarachoń (@PatrykTarachon)

    24 września 2018 o 21:20

    Nie rozumiem fenomenu kotów? Być może tak jak wielu może nie rozumieć fenomenu psów. 😉

    Odpowiedz
  4. Milena Krecisz

    27 września 2018 o 13:26

    no przeciez ze mam tak samo z moim Ryszardem ktory swoja droga wyglada identycznie jak Twoj Piksel! No jak mozna przejsc obojetnie kolo takiego zywego pluszaka, jak?!? <3

    Odpowiedz
  5. funfunoid

    19 października 2018 o 17:58

    a ten siwo-biały kotek to też twój? czy wkradł się skubaniec, jak po dzielni rozniosła się plotka o fajnej miejscówce, pańci skubańci i dobrych szprotkach na chacie? 😀

    Odpowiedz
    • Janina

      21 października 2018 o 21:00

      To siostry, ja jestem tylko jego naczelną opiekunką 😀

      Odpowiedz
  6. Kaska

    13 grudnia 2018 o 00:39

    Janina,kocham Cię!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *