Mąż w kolorze karmazynu łamanego na purpurę

Na początku to nawet nie wpadłam w panikę, gdy mój mąż wyszedł spod prysznica w całości prezentując kolor karmazynu łamanego na purpurę. Po prostu wymyśliłam sobie, że być może przesadził z temperaturą wody w jedną lub drugą stronę, siedział pod wodospadami wrzątku niczym najbardziej zadowolona w świecie kapibara, ewentualnie taplał się w lodowatym brodziku z wprawą norweskiego łososia. No, tak sobie pomyślałam dnia pierwszego. I drugiego też. Niemniej gdy dnia trzeciego mój mąż po raz kolejny wyszedł spod prysznica, a skórę miał koloru dorodnej poziomki, to postanowiłam sprawę wyjaśnić z detektywistyczną precyzją.

Ale wiecie, tak jakoś empatycznie, z delikatnością płatka bawełny noszonego powiewem wiosennego wiatru, miękkiego pyszczka małego baranka muskającego źdźbło trawy, nie że “ej, Wojtek, a czemu ty po każdej kąpieli masz taki ryj czerwony?”.

Bo gąbka mu się zepsuła. Tak mi powiedział, gdy już w słowach delikatnych i pluszowych zadałam to pytanie – że gąbkę sobie nową kupił, taką jakąś totalnie nowoczesną, ale ona jest taka jakby bardzo twarda, w ogóle nie wie jak się jej używa, a próbował już wszystkiego – myć się na mokro, na sucho, po łokciach, po piętach, on już zupełnie nie wie, po co ktokolwiek stworzył tę gąbkę, ale wie na pewno, że ten ktoś na bank nienawidził innych ludzi, nie no, Janina, serio, spójrz na to i powiedz mi, do czego ktokolwiek mógłby tego używać?!

No nie wiem, Kitku. Może zgodnie z przeznaczeniem – do szorowania patelni.

W razie czego polecam ten produkt serdecznie – do szorowania garnków, patelni i mężów.

3 komentarze

  1. Michalina

    3 stycznia 2019 o 20:33

    Ha! Stawiałam na pumeks.

    Odpowiedz
  2. e-milka

    4 stycznia 2019 o 08:43

    I tak sobie myślę, jak to jest, że ta inteligencja tak się nierównomiernie rozkłada. Bo z jednej strony – ściągnąć internet na dyskietkę to jest jednak wyczyn graniczący z geniuszem. A z drugiej, bez obrazy, panie Wojtku, może to jednak dobrze, że inteligencja dziedziczy się po kądzieli. Ale nie, nie zapędze się w dywagacje na temat kota, pardon Kota.

    Odpowiedz
  3. jogradka

    22 kwietnia 2020 o 20:38

    “I dlatego ja nie robię zakupów!” – orzekł mój mąż-informatyk, gdy płacząc ze śmiechu, skończyłam czytać tę opowieść!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *