Wszelkie wybory w Polsce to zawsze radość, bo każdorazowo wyglądają tak samo – 50% ludzi uprawnionych do głosowania nie głosuje, pozostali głosują, a na końcu wszyscy są niezadowoleni. Nie inaczej było i tym razem, więc w czasie, gdy ja próbowałam rozwikłać tę odwieczną zagadkę filozoficzną, mój irlandzki kolega z biurka obok właśnie studiował w lokalnej gazecie wyniki własnych, narodowych wyborów. Zresztą historycznych – Irlandia była pierwszym krajem na świecie, który miał zdecydować o uznaniu małżeństw jednopłciowych w referendum obywatelskim. Czyli to nie polityka, a ludzie mieli zdecydować, na przykład mój kolega z biurka obok, który w tamtym momencie westchnął głęboko i oświadczył, że jest szalenie zażenowany, ale to szalenie zażenowany, bo frekwencja w irlandzkim referendum wyniosła trochę ponad 60%, i w takim razie on się pyta, gdzie się w takim razie podziało pozostałe 40% narodu?! A ja mu na to mówię, że nie wiem, ale jak już pójdzie szukać tych zaginionych 40% Irlandczyków, to może by i przy okazji mógł rozszerzyć akcję poszukiwawczą na 50% Polaków zaginionych w wyborach prezydenckich. Bo muszę wam powiedzieć, że ja się szczerze o te 50% martwię. Dlaczego nikt nie interesuje się ich zaginięciem? Dlaczego nikt jeszcze nie powiadomił Fundacji ITAKA o nieznanych losach dziesięciu milionów Polaków, którzy zaginęli w drodze do lokali wyborczych?
Spójrzmy na przykład na takich kolegów Irlandczyków. W piątek, tuż przed naszymi niedzielnymi wyborami, wszyscy udali się głosować w referendum dotyczącym małżeństw jednopłciowych. Związki partnerskie są w Irlandii zalegalizowane od 2007 roku, ale ten miły naród wiedział, że to jeszcze nie oznacza całkowitej równości. W każdym razie: długo się zastanawiali, gdzie najlepiej głosować, aż w końcu doszli do jedynego słusznego wniosku, że temat ważny, to i wymaga godnej oprawy, a więc głosowali między innymi w kościołach. Z których część zresztą namawiała do głosowania na “tak”, dżizas, co oni kamieni w tym kraju nie mają, żeby kamieniować innych ludzi za to, że żyją inaczej niż my?
61% miłych ludzi-Irlandczyków zagłosowało, ale nie ma się co za bardzo jarać tą frekwencją, no bo wiadomo, że tacy Irlandczycy to mieli znacznie prościej niż my, Polacy. Po pierwsze, głosowali w piątek, więc człowiek mógł sobie skoczyć zagłosować o siódmej rano, tuż przed pracą, a nie musiał celować w przerwę od gotowania niedzielnego rosołu. Po drugie, w Irlandii nie można głosować korespondencyjnie, więc tysiące ludzi przylatywało zza granicy tylko po to, żeby oddać głos, a wiadomo, że samolotem to wygoda, samolotem to każdy by na wybory poleciał, to zupełnie nie tak jak u człowieka-Polaka, który musi w tym celu wsiąść w autobus i przejechać trzy przystanki, a w autobusach przecież trzęsie i nie ma toalety. Po trzecie, nawet jeśli w dniu wyborów akurat padało, to w tym kraju zawsze pada, więc taki człowiek-Irlandczyk jest całkowicie do tego faktu przygotowany, nie to co ludzie-Polacy, naród słodyczy i wzajemnej życzliwości, który składa się w 70% z cukru, więc zbyt długi pobyt na deszczu grozi nam na przykład odpadnięciem ręki.
No bez dwóch zdań, mieli łatwiej. A nie dość, że mieli łatwiej, to i tak okazało się, że ci Irlandczycy to nawet brać udziału w demokratycznym referendum nie potrafią właściwie. Kto był na „tak”, poszedł, zagłosował: “tak” i wrócił do domu. Kto był na „nie”, poszedł, zagłosował: “nie” i wrócił do domu. Zero zabitych, zero rannych. Na szczęście w cotygodniowej audycji radiowej na ten temat znalazł się i jeden poważny dyskutant uzbrojony w rzetelne i merytoryczne argumenty:
– Hello – przywitał się grzecznie z panem z radia i wyjaśnił. – God hates fags, I hate fags, they’re a disgrace to human race!
– Oh – stropił się pan z radia i próbował sprowadzić dyskusję na trochę inne tory – but maybe you could start with introducing yourself?
– My name is Mathew and I am from Poland.
– Of course you are – pomyślałam sobie, bo niestety niewiele więcej mi pozostało. Głosować nie mogłam, mimo mojego zupełnie brawurowego planu, by pomalować się cała na zielono, wsadzić sobie koniczynę na głowę i w ten sposób przekonać komisję, że jestem stuprocentowym człowiekiem Irlandii. Oczywiście mógłby niejako zdradzić mnie akcent, ale i na to miałam sposób, pytana o cokolwiek planowałam odpowiadać zawsze tylko jednym zdaniem, zdaniem które dodatkowo wzmocni mój argument o irlandzkich korzeniach, to jest: I love Leprechauns.
Okazało się jednak, że Irlandczycy poradzili sobie i bez mojego udziału, a jak już poparli małżeństwa jednopłciowe, dość znaczną przewagą 62% głosów, to tak się jarali tymi wyborami swoimi, tacy byli z siebie zadowoleni, że w całym mieście była taka impreza, że ja dawno takiej imprezy nie widziałam, mimo iż wiele w tym zakresie w swoim życiu widziałam, no bo byłam przecież na studiach i przez rok mieszkałam w akademiku. No, a potem miasto umarło. Tak przynajmniej przewiduję, bo uczelnia, na której pracuję, to prawie całkowicie wymarła, tylko gdzieniegdzie znaleźć można było skacowanych studentów porozrzucanych po całym budynku, pokonanych przez alkohol i własną radość z demokracji. Uczelnia która zresztą – jak wszystkie instytucje akademickie w Irlandii – otwarcie namawiała do głosowania na “tak”, no bo raczej nie powie części swoich studentów, że wszystko spoko, ale Was nie uznajemy, elo.
Swoich studentów nie musiałam szukać zbyt długo, nie miałam żadnych złudzeń, że nie będą w stanie zajść daleko – siedzieli na kanapach dziesięć metrów od wejścia na uczelnię, z wyjątkiem kolegi, który leżał na brzuchu, twarzą w kanapie.
– Is he breathing? – upewniłam się na początek, jako wzorowy człowiek-nauczyciel.
– He is, we are checking it every five minutes – uspokoił mnie jeden z nich. – He just has a terrible hangover.
– I am dying – uściślił człowiek z twarzą w kanapie – and I blame the gays.
– We were partying because we were happy – wyjaśnił ten obok – because we did something good.
– Yes, I feel good – zgodził się z nim kolega. – I feel that I’ve voted, and it mattered, and it changed something, and that’s what we call…
– …democracy. – mówię.
– …reason to party.
A, właściwie miał trochę racji. Irlandczycy mieli pełne prawo świętować, wykonali kawał dobrej roboty i ja się z nimi zgadzam, całkowicie popieram małżeństwa jednopłciowe. Po pierwsze dlatego, że sama ostatnio wyszłam za mąż i uważam za niesprawiedliwe to, że chwilowo tylko część społeczeństwa narażona jest na koszmar diety przedślubnej i kłótnie z rodziną o wpisanie wujka Henia z Elbląga na listę gości. Po drugie, gdy czasem spotykam swoich studentów trzymających się za ręce przy stoisku z alkoholem w Tesco, to lubię to poczucie, że jedyne, o co muszę się martwić, to że wykupią mi zaraz ostatnią butelkę wina w promocji, a nie o to, że zaraz dostaną w mordę. Nikt nie powinien dostawać w mordę za to, że chce kogoś potrzymać za rękę.
Oczywiście trochę żyję też w strachu. Teraz, kiedy stada homoseksualistów będą grasować po irlandzkich miastach, trochę mocniej będę musiała trzymać swojego męża za rękę na ulicy, żeby mi za jakimś nie pobiegł. No i słyszałam też, że to zaraźliwe, więc trochę częściej będę musiała myć ręce. No trochę się boję, wiadomo. Ale jestem gotowa zaryzykować. Może być też tak, że wolność ludzi w związkach wszelakich w niczym nie przeszkadza mojej.
Szczerze mówiąc, bardzo moim studentom i Irlandczykom zazdrościłam. Zazdrościłam im tego, że ich kraj spytał ich o zdanie. I tego, że potrafili to tak dobrze wykorzystać. Nie tylko w sensie wyniku, ale i samego udziału w wyborach. A nawet gdyby ktoś postanowił nas spytać o zdanie, to co? Najpewniej większość szanujących się ludzi-Polaków nie oddałaby głosu. W końcu to zadanie to jakieś za proste, tylko krzyżyk postawić w odpowiedniej kratce, to trochę uwłacza inteligencji człowieka-Polaka i jego ambicjom. Człowiek-Polak by nie głosował, bo w obliczu tak ewidentnego naigrawania się z jego możliwości, woli zająć się wyborami znacznie lepiej dostosowanymi do jego intelektualnych potrzeb – na przykład tymi, które wymagają wysłania SMS-a za sto pięćdziesiąt złotych plus VAT w celu zdecydowania, która telewizyjna gwiazda najpiękniej skacze po lodzie.
***
To jest wpis sprzed pięciu lat. Niestety wciąż aktualny. W kontekście ostatnich absurdalnych dyskusji o tym, kto jest człowiekiem, a kto nie jest – to nasze głosowanie jest jeszcze ważniejsze niż wcześniej. Nikt nas niestety nie spyta wprost o tą równość. Ale pośrednio ten krzyżyk w odpowiedniej kratce będzie zabraniem głosu i wyrażeniem niezgody.
Pamiętajcie, że jeśli głosujecie poza miejscem zamieszkania to musicie dopisać się do spisu wyborców. Łatwo, szybko i on-line, żadnych wymówek. Serio – żadnych wymówek, te nasze krzyżyki są teraz jeszcze ważniejsze niż kiedyś.
O tym dlaczego warto głosować jest powyższy tekst. A o tym jak to zrobić ten: https://www.gov.pl/web/gov/glosowanie-poza-miejscem-zameldowania
Zróbmy to, zagłosujmy, a może kiedyś będziemy mogli świętować tak, jak wtedy Irlandczycy:
***
Hej, czy wiesz, że napisałam książkę? Jest o tym, jak piękniej myśleć i jak wyciągać wnioski na temat otaczającego nas świata oparte na wiedzy, faktach i badaniach naukowych, a nie na stereotypach, własnych uprzedzeniach i wzajemnej pogardzie.
TO NIE JEST PODRĘCZNIK DO STATYSTYKI, to jest książka popularnonaukowa o tym, że statystyka jest wspaniała. I – w moim zamyśle – takie książkowe narzędzie, dzięki któremu można się nauczyć, jak weryfikować informacje, gazetowe nagłówki, doniesienia amerykańskich naukowców. Słowem – jak nie dać się oszukać mediom, wykresom i danym. Tutaj możecie ją kupić, tylko dziś w promocji za 19,99zł: KUP JA!!!
sobie poczytałam
25 maja 2015 o 23:32bardzo mi się podoba, jak Pani pisze.
Janina
26 maja 2015 o 11:13Bardzo dziękuję, cieszę się!
Szems
26 maja 2015 o 06:55Jednak konsekwentnie zmierzasz obraną wcześniej drogą, która nigdy nie zaprowadzi Cię do Pałacu Prezydenckiego na Krakowskim Przedmieściu. Ale to nic, bycie członkiem wspólnoty miłośników Leprechaun’ów zdecydowanie rekompensuje ból zamkniętych bram Pałacu.
Janina
26 maja 2015 o 11:16Zawsze mogę zostać prezydentem Irlandii! Mam wrodzone predyspozycje w postaci miłości do Leprechaunów i piwa.
Ula
27 maja 2015 o 20:23Jestem na Twoim blogu po raz pierwszy i absolutnie zamierzam wracać.
Ps. Janino – zwykle zwracam się do ludzi w sieci na “Ty”, ale Twoje imię sugeruje, że masz więcej niż 30 lat – przepraszam za bezpośredniość – więc wolę dopytać.
Czy mogę w ten sposób zwracać się również do Ciebie?
Janina
27 maja 2015 o 23:16Trochę płaczę. Mam 27 lat. Oczywiście, że trzeba na “Ty”. Oczywiście zapraszam na kolejne wizyty. Może do czasu następnego wpisu przestanę już płakać. Może jednak być też tak, że ta rana posądzenia o bycie po trzydziestce już nigdy się nie zagoi…
Ula
29 maja 2015 o 21:21🙁 Przperaaaszam…
To dlatego, że moja mama ma na imię Janina. Stąd ten odruch.
Martyna
27 maja 2015 o 20:26Zazdroszczę Irlandczykom. Zazdroszczę tego, że mają możliwość głosować na takie tematy. Myślę, że i tu w Polsce udałoby się zmusić lud do pospolitego ruszenia, gdyby w grę wchodziło takież to referendum. Szkoda, że nigdy nie mieliśmy jeszcze okazji tego zrobić. Na wybory poszłam, acz nie miałam na kogo zagłosować. Polityka mało mnie obchodzi, a jednak gdyby temat głosowania dotyczył mnie pośrednio lub bezpośrednio – jak związki homoseksualne albo no dajmy na to aborcja – myślę, że więcej osób by poszło na wybory.
Zazdroszczę Irlandczykom jeszcze jednej sprawy. Tej radości z życia. Mieli prawo do radości. Zagłosowali i wygrali. Brawo!
Janina
27 maja 2015 o 23:28To prawda, że mieli pełne prawo się cieszyć i dobrze, że tak pięknie się cieszyli – obudzili się następnego dnia w lepszym kraju i wiedzieli, że mieli w tym swój udział. Cały czas zastanawiam się nad polskim referendum, co by z niego wynikło. Bardzo bym chciała mieć okazję się o tym przekonać już w niedalekiej przyszłości.
Ems
29 maja 2015 o 06:23Bardzo się cieszę, że zostawiłaś u mnie komentarz, bo teraz na pewno będę zaglądać do Ciebie. Podoba mi się Twoje poczucie humoru i brakowało mi takiego bloga wśród czytanych przeze mnie.
A jeśli chodzi o post, to jednak wybory u nas się sprowadzają do postawienia na, jak to mówi większość moich znajomych, “mniejsze zło”. Referendum mogłoby wnieść konkretną zmianę, więc myślę że podejście do niego byłoby też inne.
Janina
29 maja 2015 o 22:40Bardzo się cieszę, zapraszam serdecznie.
Lubię myśleć, że kiedyś ktoś nas spyta o zdanie, a my wtedy tłumnie ruszymy do lokali wyborczych je wypowiedzieć!
Michi
29 maja 2015 o 22:36Piękny tekst!
Janina
29 maja 2015 o 22:40Bardzo dziękuję!
Heroiczne wyczyny naszej dzielnej Janiny! | Janina Daily
1 czerwca 2015 o 16:59[…] sto lajczków pod ostatnim wpisem? BRAWO JA! Jak chcecie, możecie go sobie poczytać jeszcze raz, bo może tak być, że dzisiaj nic […]
Czy popierasz pozostawienie sześciolatków w lasach państwowych, a uchodźców samych sobie? | Janina Daily
1 września 2015 o 18:53[…] jednak faktu, że ja uważam, że to doskonały pomysł, wszak sama kiedyś o pytanie nas o zdanie postulowałam. Pomysł jest sensowniejszy tym bardziej, że przecież wkrótce wszyscy nabierzemy doświadczenia […]
Ja, Janina. James Bond literatury, Hamlet rzeczywistości | Janina Daily
26 października 2015 o 20:02[…] obrączkę i dżinsy sprzed ślubu, w które już nie wchodzę. O wyborach nie wspominam, bo już kiedyś na ten temat pisałam i już nie mam nic więcej do powiedzenia w tym temacie. Może tylko tyle, że widzę pewną […]
Paweł kopnął psa, a Gaweł dostał za to po pysku | Janina Daily
14 listopada 2015 o 12:07[…] PAŃSTWOWYCH, A UCHODŹCÓW SAMYCH SOBIE? „NIECH ZDYCHAJĄ!”. CZŁOWIEK-POLAK WYRAŻA OPINIĘ. CZŁOWIEK-IRLANDCZYK POPIERA, CZŁOWIEK-POLAK WYBIERA CZŁOWIEK-POLAK DOSTAJE OSCARA, CZYLI GORZEJ BYĆ NIE […]
Człowiek-Polak dostaje Oscara, czyli gorzej być nie może | Janina Daily
15 listopada 2015 o 16:00[…] WSZELKĄ NADZIEJĘ…”. CZŁOWIEK-POLAK W URZĘDZIE THIS IS SPARTA: CZŁOWIEK-POLAK NA LOTNISKU CZŁOWIEK-IRLANDCZYK POPIERA, CZŁOWIEK-POLAK WYBIERA CZY POPIERASZ POZOSTAWIENIE SZEŚCIOLATKÓW W LASACH PAŃSTWOWYCH, A UCHODŹCÓW SAMYCH […]
„Niech zdychają!”. Człowiek-Polak wyraża opinię. | Janina Daily
28 grudnia 2015 o 13:53[…] PAŃSTWOWYCH, A UCHODŹCÓW SAMYCH SOBIE? PAWEŁ KOPNĄŁ PSA, A GAWEŁ DOSTAŁ ZA TO PO PYSKU CZŁOWIEK-IRLANDCZYK POPIERA, CZŁOWIEK-POLAK WYBIERA CZŁOWIEK-POLAK DOSTAJE OSCARA, CZYLI GORZEJ BYĆ NIE […]
Moja dwupasmówka sukcesów 2015 | Janina Daily
3 stycznia 2016 o 20:28[…] „Człowiek-Irlandczyk popiera, człowiek-Polak wybiera”, czyli krótka rozprawka o tym, że palenie na stosie ludzi o innej orientacji seksualnej jest nie tylko niekorzystne dla środowiska, ale też już szalenie niemodne […]
Jan!
23 lutego 2016 o 09:07Doskonały cięty dowcip, uwielbiam. Janino, wyjdź za mnie!
Ogłoszenie pasterskie | Janina Daily
23 lutego 2016 o 19:16[…] więc cała w strachu, ale wraz z tekstem „Człowiek-Irlandczyk popiera, człowiek-Polak popiera” biorę udział w konkursie na Tekst Roku. To dlatego, że bardzo go lubię, mimo iż jest […]
Karolina
27 lutego 2016 o 21:55Zajrzałam tu po przeglądnięciu nominowanych Tekstów Roku, nigdy wcześniej Cię nie czytałam. Przeczytałam i natychmiast oddałam swój głos. Jest słodko-gorzki, przenikliwy, brawurowy! Powodzenia w konkursie, mam nadzieję, że zajdziesz wysoko, bo jak najwięcej osób powinno ten tekst przeczytać!
Janina
28 lutego 2016 o 22:21Dziękuję, dzień dobry, zapraszam. Trochę w tym celu zgłosiłam ten tekst do konkursu – w nadziei, że jak najwięcej osób go przeczyta, bo zgadzam się, że jak najwięcej osób powinno.
Danuta
28 lutego 2016 o 00:24Janino! Cudowny tekst z nutką ironii i dobrego dowcipu. Czyta się go wspaniale..lecz nie ukrywam ,że ciarki na moim ciele wzrastały z każdą sekundą. Pomyślałam a raczej wyobraziłam sobie takie Referendum w naszym kraju!!!! Brrrrrrr !!!! Po ostatnich wydarzeniach które świadczą o tym ,że nawet nie umiemy dokonywać właściwych “wyborów” takie referendum wywołałoby zapewne wojnę domową. Pozazdrościć narodowi który we spół w zespół potrafią wesprzeć się i rąsia w rąsię iść i postawić ten krzyżyk. Oczywiście z wielką przyjemnością oddaje na Ciebie głos i mam nadzieję ze dostaniesz się do następnego etapu przyszła “Noblistko”
Janina
28 lutego 2016 o 22:25Bardzo dziękuję! Byłam pod dużym wrażeniem Irlandczyków – tego, że zdecydowali się wybierać, tego jak wybrali i tego, jak wspaniale potrafili się cieszyć z własnego osiągnięcia. Pisałam ten tekst w maju zeszłego roku. Myślę, że dziś jest jeszcze bardziej aktualny niż wtedy.
Ten pedał
28 lutego 2016 o 09:29Dziękuję za ten tekst. Dobrze było przeczytać że gdzieś są kraje gdzie jest normalnie.
Janina
28 lutego 2016 o 22:32Jeszcze lepiej byłoby przeczytać, że u nas też jest.
Jola Masal
28 lutego 2016 o 15:58Janino/Aniu,
jako posiadaczka w pełni już dojrzałego mózgu (niedawno usłyszałam na wykładzie z neurobiologii, że mózg osiąga pełnię dojrzałości ok. “pięćdziesiątki” :)), po przestudiowaniu Twojego tekstu i całkowicie świadoma odpowiedzialności spoczywającej na mnie w związku z Twoim pisaniem różnych tekstów 🙂 – wysyłam esemesa i będę namawiać, a nawet przymuszać do tego groźbą braku obiadu swoich domowników..:)
Janina
28 lutego 2016 o 22:46To prawda, trochę jest Pani współodpowiedzialna za każdy poprawnie wstawiony przecinek! To dobra odpowiedzialność, warta poświęceń w postaci szantażu rodzinnego przy użyciu niedzielnego rosołu!
Karola
29 lutego 2016 o 22:20Piekielnie inteligentny tekst. Bardzo się śmiałam przy czytaniu, więc dlaczego jest mi teraz tak gorzko?
Miłuj bliźniego swego, tego właściwego | Janina Daily
11 czerwca 2016 o 18:31[…] studentów, i myślę właśnie o nich, o tym że mniej więcej rok temu o tej porze głosowali w referendum dotyczącym małżeństw jednopłciowych i tłumaczyli mi, że to straszny obciach głosować na nie, taki straszny obciach, Janina […]
tajemniczyser
16 lutego 2017 o 18:58Wzruszyłam się. Myślę, że nie dożyję takiego dnia, żeby Polacy byli takimi Irlandczykami. Myślę, że prędzej w życiu spotkam jakiegoś Hobbita.
JaninaDaily
16 lutego 2017 o 22:30Ja bardzo chciałabym dożyć. Odzew na ten i podobne wpisy pokazuje, że gdzieś tam jest też kawałek mądrej, racjonalnej Polski.
Erynia w trasie
21 marca 2017 o 11:44Oj, daleko nam do “Zielonej Wyspy” – również mentalnie. Bardzo mądry, ważny i – niestety – aktualny tekst. Posiadasz cenną umiejętność przemycania ważnych i trudnych treści w lekkiej, niezobowiązującej i humorystycznej formie. Nie każdy to potrafi.
JaninaDaily
22 marca 2017 o 13:54Dziękuję, Erynia! To był bardzo trudny dla mnie tekst, bo pierwszy tego typu na blogu i sporo miałam w sobie co do niego niepewności. Cieszę się, że tak dobrze się przyjął!
Naturalna Kofeina
15 maja 2018 o 10:13Czytam te internety i myślę, czy taki Stargard (70 tysięcy mieszkańców, miasto powiatowe na “ziemiach odzyskanych” 30 minut pociągiem od równie “odzyskanego” Szczecina, ale bardzo intensywnie pozbawiony przymiotnika “Szczeciński” w nazwie i równie intensywnie pozbawiony pomnika na środku ronda) to jest w Polsce, czy już niekoniecznie. Żyje sobie ja i moja lepsza połowa i, jak to w innym wpisie było, wstajemy rano, idziemy do roboty, a potem wracamy z roboty i to nie jest żaden splendor. Z roboty nas nie powyrzucali za istnienie, a nawet za zwracanie się do siebie nawzajem per “kochanie” w obecności klientów. Tylko raz się na nas oburzyła jedna współpracusia, że skoro mieszkamy razem, to jak śmiemy żyć bez ślubu i była szczerze zdziwiona, kiedy się dowiedziała, że w Polsce nie można. Jedyne czego nam brakuje, to możliwość sformalizowania tej sielanki i dostęp do takich niepotrzebnych nikomu przywilejów, których zdecydowanie nie jesteśmy godne i które właściwie niechętnie ludzie-heteroseksualiści przyjmują, bo idą w pakiecie ze ślubem, ale tak właściwie to po co one komu…
Janina
15 maja 2018 o 10:18Bardzo się cieszę, że tak u Was jest, naprawdę. Ale ten jeden przypadek nie oznacza, że taki luksus mają wszystkie pary jednopłciowe w tym kraju.
Naturalna Kofeina
15 maja 2018 o 12:18Dlatego właśnie się zastanawiam, czy na pewno mieszkam w tym samym kraju, o którym mowa.